Po rundzie jesiennej II-ligowe „rekordzistki” wcale nie składają broni. Ba, zapowiadają podjęcie rzuconej rękawicy.
Już latem wyjątkowo aktywny na rynku transferowym katowicki beniaminek stroił się w szaty głównego pretendenta do awansu. Pozostałe ekipy, w tym bielszczanki, wydawały się być skazane na pełnienie roli tła dla zespołu ze stolicy Górnego Śląska. Nadzieje biało-zielonych na promocję do wyższej klasy miały więc znów zostać odłożone o rok? Tabela po rundzie jesiennej zdaje się to potwierdzać. Za to przeczą temu – i bardzo dobrze – słowa trenera bielszczanek Tomasza Skowrońskiego. „Rekordzistki” podejmą walkę z faworyzowaną GieKSą, oby tylko pozostałe w stawce drużyny nie oddały pola bez jej podjęcia, walkowerem. A tak niestety zdarzyło się minionej jesieni parokrotnie.
– Po prawdzie nie powinno się dzielić skóry na niedźwiedziu, ale czy gra o awans jest jeszcze realnym celem? Katowicki lider wydaje się być poza zasięgiem?
– Oczywiście, że chcemy grać o awans! Nie bądźmy takimi pesymistami! Tak, tracimy sześć punktów, ale mecz rewanżowy gramy u siebie. Wiadomo, że GieKSa robiła wszystko pod względem transferowym, żeby to właśnie tak wyglądało jak teraz. W wyjściowej „11” przeciwko nam wyszło dziesięć doświadczonych zawodniczek z ekstraligi. Obrali taką drogę, której celem jest wyłącznie awans. Przegraliśmy u nich 2:3 i byliśmy jedynym zespołem, który nawiązał rywalizację, począwszy od tego, że w ogóle do Katowic pojechaliśmy. Aż trzykrotnie (!) Katowice nie rozegrały meczu u siebie, bo przeciwnik nie przyjechał. Takie okoliczności nam w drodze do awansu nie pomagają. Ale co możemy zrobić ze swojej strony to zrobimy. Chcemy wygrać mecz przy Startowej i liczyć, że pozostali rywale nie przestraszą się i będą chcieli urwać punkty liderowi z Katowic.
– Wszystkie statystyki „rekordzistek” na jesiennym finiszu przedstawiają się bardzo przyzwoicie, zatem skupmy się wyłącznie na boiskowych aspektach. Największy atut twoich podopiecznych, największa bolączka?
– Można powiedzieć, że finisz rozpoczęliśmy już 18 września (śmiech), od meczu z Wałbrzychem, którym rozpoczęliśmy passę ośmiu zwycięstw z rzędu. Atuty? Statystyki bramkowe – przede wszystkim 54 bramki strzelone w jedenastu meczach. Mamy przyzwoitą skuteczność. Tuzin bramek straconych to nie jest zły wynik, ale powinien być lepszy. Bolączka? Chimeryczność. Nawiązując do ostatnich ośmiu wygranych spotkań – komplet punktów zgarnialiśmy w różnym stylu. Za każdym razem pokazywaliśmy, że byliśmy lepsi od rywala, ale czasami brak jakości musieliśmy nadrabiać walecznością bądź indywidualnymi umiejętnościami.
– Dwie minimalne, wyjazdowe porażki 2:3 z GKS-em Katowice i Darborem Bolesławice były kwestią pecha, czy po prostu lepszego dnia rywalek?
– Finisz mieliśmy świetny, ale start… raczej falstart. W pierwszej kolejce polegliśmy w Bolesławicach na własne życzenie. Niestety, za tę porażkę w pełni odpowiadamy. Polegliśmy psychicznie. Brakło skuteczności z przodu, organizację gry mieliśmy beznadziejną i po trzech naszych błędach straciliśmy trzy gole. Mecz w Katowicach był bardzo dobry z obu stron. Świetne widowisko, i mimo porażki po meczu powiedziałem dziewczynom, że jestem z nich bardzo dumny.
– Która z dziewcząt poczyniła największy postęp na dystansie minionego półrocza?
– Każda z dziewczyn robi małe kroki do przodu pod warunkiem, że regularnie trenuje. Z powodu pracy i studiów różnie to u niektórych dziewczyn wygląda. Oczywiście nie mam im tego w żaden sposób za złe, ale trudno w takiej sytuacji czynić widoczny progres. Niektóre mają dobrą zdolność planowania i organizacji, a natłok obowiązków nie przeszkadza im w robieniu kroków naprzód. Na stałe zadomowiło się w pierwszym zespole kilka zawodniczek, np. Magda Skolarz, która rok temu na jesień grała tylko w drużynie rezerwowej, na wiosnę była częstokroć rezerwową w II lidze, a teraz zanotowała siedem wyjść w podstawowej jedenastce. Dwukrotnie jej nie było na meczu i dwa razy weszła na boisko z ławki. Taka jest nasza filozofia. Nie polegamy na transferach tylko na przesuwaniu zawodniczek z rezerw do drugoligowego zespołu. Już widać jak kolejne nasze młode podopieczne pukają do drzwi I zespołu. Bardzo zauważalny progres poczyniły w naszych rezerwach Dominika Bułka i Angelika Niedziela.
– Zastęp kadrowiczek w zespole nie zmniejsza się, co zapewne nie martwi trenera?
– Owszem, stale pojawiają się nowe twarze i w większości są to dziewczęta, które nie traktują tego jako przygody, ot tak, żeby sobie pokopać. Raczej po pierwszym treningu ciekawość zamienia się w powoli rozwijającą pasję i krystalizuje się fajna grupa. Tak się stało z zespołem grającym w II lidze, drużyną rezerwową i już dostrzegamy jak dobrze zaczyna funkcjonować nasza Szkółka Piłkarska dla dziewczynek. Łącznie przewinęło się przez nią ponad 30 dziewczyn. Regularnie trenuje ich około 22 i już widać, że kwestią czasu jest jak będą zasilać szeregi naszych drużyn ligowych…
– Futsalowe eliminacje Młodzieżowych Mistrzostw Polski U-16 już za „rekordzistkami”, założonego planu m.in. wskutek nienaturalnych pociągnięć organizacyjnych, nie udało się zrealizować. Natomiast przed ekipą do lat 18-stu niesłychanie trudne zadanie, bez wybiegania w dalszą przyszłość i wdawania się w detale, ale zechciej przybliżyć plan przygotowań mistrzyń kraju w tej kategorii wiekowej.
– Prawda, przez „nienaturalne pociągnięcia organizacyjne” nie udało się awansować. Jesteśmy pierwszym zespołem na tzw. liście oczekującej. Wykorzystamy ten fakt na odpoczynek po rundzie jesiennej. Wszystko dzieje się szybko, nie ma czasu na oddech. Skoro ucierpieliśmy przez fatalną organizację eliminacji U-16, przeznaczymy ten czas na zregenerowanie się, zmniejszymy liczbę treningów i w każdym momencie, kiedy się uda będziemy trenować w hali. A w połowie grudnia ruszamy z kopyta przygotowując się do mistrzostw U-18. Teraz dajemy sobie więcej wolnego, ponieważ czeka nas bardzo pracowity okres świąteczny.
TP (Rekord Bielsko-Biała)