Rozszerzanie ligi zwykle wygląda jak śmiała deklaracja marzeń. Ale w NWSL sezon 2026 nie będzie tylko o dwóch nowych nazwach i dwóch nowych logotypach. Będzie przede wszystkim o dwóch zupełnie różnych filozofiach – jednej zakładającej szybkie budowanie struktury i tożsamości, drugiej polegającej na cierpliwym stawianiu fundamentów. Boston Legacy i Denver Summit wchodzą do ligi jednocześnie, ale ich wejście nie mogłoby wyglądać bardziej odmiennie.
Boston: od potknięcia do stabilnego marszu
Nowy klub w Bostonie wystartował jak sportowiec, który źle włożył but: pierwszy krok był niezgrabny, a upadek medialny – spektakularny. Niefortunna nazwa BOS Nation i pechowa kampania marketingowa „Too Many Balls” stały się symbolem czegoś, co wyglądało na projekt bez pulsu.
I wtedy nastąpił zwrot.
Marka została przebudowana. Boston Legacy – mocniejsza, dojrzalsza, świadoma, że w lidze dla dorosłych nie można działać jak podlotek. Zaczęli zatrudniać ludzi, którzy potrafią budować nie kluby, lecz wizje. Najpierw Doménec Guasch z Barcelony jako dyrektor sportowy, potem 36-letnia Filipa Patão jako trenerka. To nie są nazwiska przypadkowe. To są świadome decyzje ludzi, którzy chcą stworzyć klub po coś, a nie tylko klub „od czegoś”.
Boston jest dziś jedynym w pełni kobiecym projektem klubowym w mieście, a jego pierwsze transfery nie są efekciarskie – są przemyślane. Annie Karich, Aissata Traoré, defensywne talenty z amerykańskich szkół – to nazwiska, które nie wywołują burzy medialnej, ale mówią jedno: Legacy grają w długą grę.
I robią to mądrze.
Denver Summit: idealny start, brak dalszych kroków
Gdy Boston musiał ratować wizerunek, Denver Summit zrobiło rzecz najprostszą: przygotowało staranny, czytelny, pięknie opakowany projekt wizerunkowy. I to działało. Logo z górą, identyfikacja oparta na wysokości 5 280 stóp, hasło o wspinaniu się – wszystko wyglądało jak prezentacja, którą łatwo sprzedać sponsorom.
Tyle że… na razie to głównie prezentacja.
Denver nie podpisało jeszcze ani jednej zawodniczki, a do budowy składu zostało im kilka intensywnych miesięcy. Wybrali kierunek oparty na doświadczeniu z innych klubów: Jen Millet z Bay FC, Curt Johnson z North Carolina Courage. To ludzie, którzy wiedzą, jak funkcjonuje NWSL. Problem w tym, że na boisku nie będzie żadnego Curt Johnsona – a zawodniczek wciąż brak.
Denver obiecuje szybkie ogłoszenia, mówi o ściąganiu talentów z Colorado, wspomina o trenerce „już wkrótce”. Ale jeśli Boston buduje dom, to Denver wciąż wybiera działkę.
Dwie filozofie, dwa ryzyka
W świecie sportu często mówi się o dwóch typach projektów:
- Takich, które od razu chcą istnieć.
- I takich, które chcą przetrwać.
Boston Legacy wybrało opcję numer dwa. Zatrudnili specjalistów, wykorzystali nowe zasady ligi – intra-league loans, większy budżet transferowy, możliwość budowania od zera bez draftu – i zaczęli tworzyć strukturę.
Denver Summit wygląda bardziej jak klub, który chce najpierw zrobić dobre wrażenie, a dopiero potem zastanowić się, co dalej. Być może to ostrożność. A być może brak planu.
Czy NWSL wytrzyma tempo własnego wzrostu?
Komisarz Jessica Berman mówi otwarcie: 16 klubów to dopiero przystanek. Liga w amerykańskich realiach może rosnąć nawet do 30 zespołów. Ambicje są ogromne, a globalny futbol kobiecy jest coraz bardziej konkurencyjny.
Ale wzrost niesie też pytanie: czy nowi potrafią wejść na poziom, który nie zaniży jakości ligi?
Do tej pory bywało różnie. San Diego Wave zrobiło to mistrzowsko. Chicago Stars – już niekoniecznie.
Boston i Denver będą pierwszymi klubami budowanymi całkowicie od zera według nowych zasad. Bez draftu, z dużym budżetem, ale też z gigantycznymi oczekiwaniami.
Boston vs Denver: projekt, który opowie coś o samej lidze
Patrząc na oba kluby, trudno nie mieć wrażenia, że poruszają się w dwóch różnych światach:
- Boston: powolne układanie puzzli.
- Denver: wielkie otwarcie, ale puste półki.
Jedno jest pewne: ich debiut w 2026 roku będzie czymś więcej niż tylko powrotem ligi po zimie. To będzie test, czy NWSL jest gotowa działać jak duże amerykańskie ligi – NFL, MLS – które potrafią się rozrastać, nie tracąc jakości.
I dlatego patrzenie na Boston Legacy i Denver Summit to jak oglądanie dwóch projektów architektonicznych. Jeden już stoi, choć wymaga wyposażenia. Drugi ma tylko piękny render na billboardzie.
Za niedługo zobaczymy, który z nich okaże się domem.











