To był prawdziwy nokaut, a nie mecz piłkarski. W 1/32 finału Orlen Pucharu Polski Czarni ANTRANS Sosnowiec rozgromili na wyjeździe trzecioligową Unię Opole, aplikując rywalkom wręcz niewiarygodną liczbę goli. Spotkanie od początku miało jednostronny przebieg i szybko przerodziło się w bezlitosny pokaz siły ekipy z Ekstraligi.
Do przerwy zespół z Sosnowca prowadził już po bramkach m.in. Patrycji Sarapaty, Nikol Kaletki, Weroniki Wójcik, Klaudii Miłek, Zuzanny Witek, Amelii Chmury i Darii Kurzawy. Już wtedy było jasne, że wynik może wymknąć się spod kontroli. Po zmianie stron Czarni nie zamierzali zwalniać tempa – kolejne trafienia dorzucały te same zawodniczki, a lista strzelczyń rosła w zastraszającym tempie.
Zdecydowanie najwięcej powodów do zadowolenia miały napastniczki Sosnowca: Weronika Wójcik zanotowała aż sześć goli, Klaudia Miłek i Nikol Kaletka po pięć, a Zuzanna Witek cztery. Do siatki trafiały też m.in. Emilia Sobierajska, Oliwia Łapińska, Luiza Kozielska, Daria Kurzawa, Amelia Chmura i Patrycja Sarapata.
Choć wynik mógłby sugerować imponującą formę Czarnych, trudno mówić tu o równym meczu. Różnica poziomów była zbyt duża, by rywalizacja miała sportowy sens. Trzecioligowa Unia została kompletnie zdominowana i przez większość spotkania ograniczała się do prób obrony własnego pola karnego.
Dla zespołu z Sosnowca był to raczej intensywny trening strzelecki niż poważna rywalizacja pucharowa. Czarni awansowali pewnie do 1/16 finału, ale pytanie pozostaje jedno – czy takie jednostronne widowiska rzeczywiście pomagają w rozwoju kobiecego futbolu na niższych szczeblach?