Gole leciały jak ketchup
Damallsvenskan Ligi Świat

Gole leciały jak ketchup

 Oj, to był zaiste wyjątkowy weekend w szwedzkiej piłce klubowej. Jeśli ktoś pokochał futbol za padające co i raz gole, radosną, boiskową jazdę bez trzymanki, a skuteczną defensywę uważa za mocno przereklamowaną, to po sobotnio-niedzielnych spektaklach może czuć się wybitnie ukontentowany. O szczelnej obronie i taktycznej dyscyplinie na kilkadziesiąt godzin solidarnie zapomniały bowiem niemal wszystkie kluby Damallsvenskan, a obserwujący te mało wysublimowane popisy trenerzy i członkowie sztabów szkoleniowych mogli jedynie bezradnie łapać się za głowy. Bo jeśli wyjdziemy ze słusznego poniekąd założenia, że perfekcyjny mecz piłkarski powinien z definicji kończyć się bezbramkowym remisem, to od Laponii po Skanię w dwudziestej, ligowej kolejce od wspomnianej perfekcji byliśmy bardzo, ale to bardzo daleko.

Piłkarki z Brommy po mistrzowsku wypunktowały na wyjeździe obrończynie tytułu i znów uciekły ze strefy spadkowej (Fot. Christian Örnberg)

Rozterki jednych zazwyczaj bywają jednak radością innych, w związku z czym na przykład niektóre piłkarki formacji ofensywnych bawiły się wczoraj i dziś wybornie. Tę chwalebną listę otwiera nam mająca bezpośredni udział przy aż trzech trafieniach dla Brommy Louise Lillbäck, która jeszcze nie tak dawno wraz ze swoim byłym klubem Bollstanäs rywalizowała o przetrwanie na drugoligowym froncie. Obecna kampania przyniosła w jej sportowej karierze promocję o szczebelek wyżej i choć poziom trudności bez wątpienia poszybował w górę, to na tle kompletnie nieporadnych zawodniczek Rosengård absolwentka amerykańskiego FGCU prezentowała się jak prawdziwa profesorka. To samo można byłoby zresztą powiedzieć o liderce drugiej linii Idzie Bengtsson, która w przypadku ewentualnego utrzymania Brommy w najwyższej klasie rozgrywkowej, niechybnie powinna doczekać się na Grimsta Idrottsplats swojego pomnika. Coraz poważniejsze miny mają za to w gabinetach ustępujących mistrzyń Szwecji, bo jeśli do niedawna Rosengård raził w pierwszej kolejności nieskutecznością, to od kilku tygodni razi już absolutnie wszystkim i jakkolwiek surrealistycznie by to nie brzmiało, widmo pierwszego w historii tego utytułowanego klubu spadku z Damallsvenskan staje się właśnie coraz bardziej realne. A obserwując język ciała samych zawodniczek ze Skanii, doszukamy się tam emocji wyłącznie negatywnych, z wszechobecną frustracją na czele, co zdecydowanie procesowi wychodzenia z ewidentnego kryzysu nie sprzyja.

Personalne roszady dokonywane przez trenera Qvarmansa Möllera są mieszanką bezradności i paniki, której spore pokłady odnajdziemy również w Linköping. Tam misji ratunkowej innego, nie tak przecież dawno świętującego wielkie sukcesy klubu, podjął się szkocki trener William Kirk i choć LFC od dna niewątpliwie się odbił, to jednak czasu i okazji do wygrzebania się z beznadziejnego położenia zaczyna niebezpiecznie brakować. A po dzisiejszej porażce w stolicy z Djurgården zostało ich jeszcze mniej, bo nawet jeśli zaczniemy tę krótką analizę od jak najbardziej zasadnych pochwał pod adresem Keery Melenhorst, Marii Olafsdottir, czy Polly Doran i z uznaniem podkreślimy, że w grze zespołu z Östergötland – w przeciwieństwie choćby do rzeczonego Rosengård – widać konkretny koncept i zamysł, to jednak ani trochę nie zmieni to faktu, iż to niezawodna i niełapalna obecnie Mimmi Wahlström, dzielnie wspierana przez tercet Ulenius – Åsland – Watanabe, zaksięgowała na koncie swojej ekipy kolejny komplet punktów. Przedłużenie zwycięskiej passy oznacza, że Duma Sztokholmu matematycznie pozostaje jeszcze nawet w grze o podium, lecz nawet skuteczna obrona lokaty numer cztery oznaczałaby spektakularny wynik mocno osłabionej przecież w letnim okienku transferowym drużyny trenera Marcelo Fernandeza.

A skoro dotknęliśmy już tematu pozytywnych niespodzianek sezonu, to do tego grona już tradycyjnie zaliczyć musimy Kristianstad. Zawodniczki z północno-wschodniej Skanii bez jakichkolwiek kompleksów regularnie rzucają rękawicę najbardziej możnym przedstawicielkom szwedzkiej piłki klubowej i zazwyczaj wychodzą z tych emocjonujących batalii z tarczą. Nie inaczej było również w miniony weekend, choć bardzo długo wydawało się, że kapitalne interwencje Moy Öhman pozwolą beniaminkowi z Malmö dowieźć do końcowego gwizdka skromną zaliczkę, którą od 34. minuty zapewniało trafienie Miljany Ivanovic po centrze Nathalie Hoff Persson. Ambitna postawa Pomarańczowych raz jeszcze została jednak nagrodzona, a gol znajdującej się tej jesieni w uderzeniu młodzieżowej reprezentantki Niemiec Mathilde Janzen na wagę remisu mocno zamieszał nam w układzie ligowej czołówki. W Malmö z podziału punktów i tak mogą być jednak umiarkowanie zadowoleni, wszak z przebiegu gry to gospodynie powinny wzbogacić się o trzy oczka i gdyby tylko po strzałach Siemsen czy Sayer dopisało im więcej szczęścia, zapewne dokładnie tak by się stało. W rękach fortuny swojego losu nie zamierzały zostawiać za to faworytki z Södermalm oraz Hisingen, choć te ostatnie przez pięć kwadransów niebywale męczyły się w Solnej z miejscowym AIK, z powodu kontuzji tracąc po drodze kluczową z ich perspektywy Johannę Fossdalsę. Gdy jednak rywalki zaczęły odczuwać trudy rywalizacji na wysokiej intensywności, liderki w osobach Anny Anvegård oraz Felicii Schröder błyskawicznie załatwiły sprawę. Podobnych emocji oszczędziły sobie za to piłkarki Hammarby, zamieniając na gola niemal każdą z wykreowanych przez siebie sytuacji na boisku w Växjö. Taka skuteczność oznaczać musiała wysoką porażkę ekipy z Kronobergu, a także znaczące podrasowanie indywidualnych statystyk przez ewidentnie zainteresowane tematem Blakstad, Hasund oraz Wangerheim.


Komplet wyników:


Statystyki indywidualne:


Statystyki drużynowe:


Przejściowa tabela:


#pokolejce


Jedenastka kolejki:

Post

Jared Burzynski

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Ta strona używa Akismet do redukcji spamu. Dowiedz się, w jaki sposób przetwarzane są dane Twoich komentarzy.

error: Content is protected !!