Gdy myślimy o nadchodzącym Euro kobiet, które odbędzie się w Szwajcarii, jedno nazwisko pojawia się niemal automatycznie: Alisha Lehmann. Nie dlatego, że jest najważniejszą zawodniczką turnieju – bo sportowo jej rola może być ograniczona – ale dlatego, że żaden inny piłkarski wizerunek nie promieniuje dziś z taką siłą w mediach społecznościowych, magazynach i nagłówkach. Alisha to zjawisko. I choć wielu widzi w niej tylko „influencerkę z butami piłkarskimi”, jej historia to znacznie więcej niż filtr z Instagrama.
Sportowa sinusoida z efektem glamour
Zaczynała jak wiele innych – w małym szwajcarskim klubie FC Konolfingen. Ale to, co potem zrobiła z tą historią, wymyka się standardom. Po udanym debiucie na arenie międzynarodowej i występach w Anglii – w West Hamie, Evertonie i Aston Villi – zyskała status gwiazdy. Choć nie zawsze z powodów czysto sportowych.
Jej ostatni sezon w Juventusie był trudny: kontuzje, ławka, a potem długa przerwa. Nagle z bohaterki nagłówków stała się rezerwową. W kadrze Szwajcarii też długo nie było dla niej miejsca. Ale życie sportowca bywa przewrotne. Wystarczył jeden uraz koleżanki z drużyny i Alisha – niczym z filmu o piłkarskim Kopciuszku – wróciła do gry tuż przed turniejem. To był moment: niepewność zmieniła się w ekscytację. Powrót do kadry na Euro we własnym kraju brzmi jak fabuła serialu – a ona doskonale wie, jak tworzyć narracje.
Ikona poza boiskiem
W świecie, gdzie granica między piłkarzem a celebrytą zaciera się coraz bardziej, Lehmann przeszła przez nią jak huragan. 17 milionów obserwujących na Instagramie to nie przypadek. Każde zdjęcie, każdy filmik, każde ujęcie z siłowni czy z sesji zdjęciowej generuje tysiące komentarzy. Jedni ją uwielbiają, inni zarzucają, że zamiast skupić się na grze, „sprzedaje siebie”. Ale jedno trzeba jej oddać – żadna persona w Szwajcarii, ani mężczyzna, ani kobieta, nie wypromowała kobiecego futbolu tak jak ona.
Miłość, kontrowersje i złamane schematy
Lehmann nie boi się mówić, co myśli. Głośno komentuje nierówności płacowe w piłce nożnej. Jej partnerem jest Douglas Luiz – brazylijski pomocnik, który zarabia, jak sama przyznaje, „sto razy więcej” niż ona. Para tworzy dziś jeden z najbardziej medialnych duetów w europejskim futbolu, ale ich droga nie była prosta. Rozstania, różnice zdań, presja mediów – wszystko to działo się równolegle z transferami, meczami i kontuzjami.
Zresztą nie tylko Luiz był częścią jej życia uczuciowego – Alisha była też w związku z reprezentacyjną koleżanką, Ramoną Bachmann. To nie była relacja „dla show”. Po prostu taka była jej droga. I to właśnie w tej autentyczności tkwi siła Lehmann – mówi wprost, że miłość nie zna płci, że trzeba być sobą, że to nie powinno już nikogo dziwić. A jeśli ktoś czuje się urażony? Cóż, ona nie zamierza nikogo przepraszać za to, kim jest.
Kibice patrzą, sponsorzy płacą, krytycy milczą
Alisha to nie tylko zawodniczka – to marka. Adidas, EA Sports, Prime – lista sponsorów rośnie w tempie, jakiego zazdroszczą jej nawet bardziej utytułowane koleżanki. Kiedy opublikowała kontrowersyjne zdjęcie w prześwitującym topie, internet zawrzał. Ale to też element tej gry – ona wie, jak działa świat show-biznesu i nie zamierza udawać, że jest tylko skromną piłkarką z alpejskiej wioski.
Co ciekawe, mimo rosnącej liczby kampanii i sesji zdjęciowych, z jej relacji przebija determinacja i ciężka praca. Niechęć kibiców z rodzinnej Szwajcarii – wyrażana często w brutalnych komentarzach w lokalnym dialekcie – boli ją bardziej niż plotki w zagranicznych tabloidach. Ale nauczyła się z tym żyć. I – jak mówi – dziś nawet nie czyta komentarzy.
Postać większa niż boisko
Czy Alisha Lehmann poprowadzi Szwajcarię do sukcesu na Euro 2025? Może nie. Może nie zagra ani minuty. Ale nie o to tylko chodzi. Jest twarzą tych mistrzostw. Twarzą nowoczesnego futbolu kobiet, który nie musi wybierać między profesjonalizmem a osobowością. Pokazuje, że można być sportowcem i celebrytą, że można mieć konta z milionowymi zasięgami, a mimo to wracać na trening po ciężkiej kontuzji i walczyć o miejsce w składzie.
Nie każda historia na Euro skończy się trofeum. Ale niektóre zostaną z kibicami na długo – właśnie dlatego, że wykraczają poza boisko. Historia Alishy Lehmann to jedna z nich. Kolorowa, kontrowersyjna i… po prostu ludzka. Czy mamy do czynienia z europejską następczynią Megan Rapinoe?