Tutaj niespodzianka w teorii nie miała prawa się wydarzyć. Oczywiście, pod nieobecność Ellen Wangerheim, Vilde Hasund oraz Stiny Lennartsson, trener Martin Sjögren dysponował zdecydowanie mniejszym niż uprzednio potencjałem wśród zmienniczek, ale jednak siła rażenia wyjściowej jedenastki Hammarby nie pozostawiała najmniejszych wątpliwości co do tego, kto przystępuje do sztokholmskich derbów w roli zdecydowanego faworyta. AIK Lukasa Syberyjskiego to jednak zdecydowanie inna drużyna od tej, do której sympatycy stołecznych Gryzoni przyzwyczaili się w ostatnich latach, a jedną z personifikacji nowego otwarcia w Solnej jest bez wątpienia Nova Selin. Nastoletnia skrzydłowa od początku sezonu radzi sobie na pierwszoligowych boiskach bez jakichkolwiek charakterystycznych dla większości debiutantek kompleksów, a w starciu z najlepszą ekipą minionych tygodni udało się jej rozegrać najwybitniejszy jak dotąd mecz w seniorskiej karierze. Głośno wspierana nie tylko przez fanów z północy Sztokholmu, ale również przez niespodziewanych gości z dalekiej Słowacji, żółto-czarna drużyna gospodyń miała jednak tego dnia wiele bohaterek, bo przecież bezcennego, derbowego zwycięstwa nie byłoby bez kapitalnych interwencji Jady Whyman, czy kapitalnej postawy tercetu defensorek, których ofiarność i determinacja mogłyby stanowić całkiem niezły materiał szkoleniowy dla młodych adeptek futbolu. I nawet trudno się dziwić pomeczowej frustracji Cathinki Tandberg, bo nie od dziś bazująca przecież na fenomenalnym przygotowaniu motorycznym snajperka niezbyt często napotyka na swojej drodze równe sobie rywalki, a do takich w sobotnie popołudnie z pełną odpowiedzialnością mogliśmy zaliczyć zarówno Matildę Plan, jak i Jennie Nordin.
W tej chwalebnej wyliczance osobne słowa pochwały należy przekazać także na ręce duetu super-rezerwowych, bo przecież zwycięski gol padł za sprawą przytomnego strzału Villemo Dahlqvist po równie inteligentnym podaniu Haruny Tabaty. Warto jednak mieć także na uwadze fakt, iż zarówno w tej, jak i w wielu innych ofensywnych próbach AIK, czynny udział wzięła niezmordowana Adelisa Grabus, która już chyba ostatecznie zerwała łatkę zawodniczki zbyt dobrej na Elitettan, lecz jednocześnie zbyt słabej na Damallsvenskan. A Hammarby? Pomimo pierwszej w bieżącym roku kalendarzowym porażki w oficjalnym meczu, póki co nie dostrzegamy w Södermalm realnych powodów do paniki. Fotel liderek udało się utrzymać, a sam mecz raz jeszcze pokazał, że oba wahadła, a także duet środkowych pomocniczek stanowią w przypadku Bajen ogromną wartość dodaną. Do pełni szczęścia zabrakło tym razem skutecznej finalizacji i udokumentowania okresów optycznej dominacji konkretami w postaci goli, lecz podopieczne Martina Sjögrena niezmiennie wysyłają jasny sygnał, że w tej lidze są w stanie narzucić swoje warunki absolutnie każdemu.

Wynik wspomnianej powyżej konfrontacji oznacza, że jedynego wciąż niepokonanego na ligowych boiskach zespołu powinniśmy szukać w cokolwiek nieoczywistej części Sztokholmu. Piłkarki prowadzonego przez trenera Marcelo Fernandeza Djurgården wychodziły na murawę Bilbörsen Areny w Linköping świadome tego, co dosłownie chwilę wcześniej wydarzyło się w Solnej, ale jeszcze większa niż zwykle presja wyniku bynajmniej ich nie usztywniła. W realizacji celu zdecydowanie pomogła ponadto kapitalna bramka autorstwa Therese Åsland, która jeszcze przed upływem inauguracyjnego kwadransa strzałem zza pola karnego pocelowała w samo okienko bramki Cajsy Andersson, zamykając w tym miejscu dyskusję w temacie najpiękniejszego gola weekendu na szwedzkich stadionach. Pragnące przedłużyć passę trzech meczów bez porażki o kolejny tydzień gospodynie doprowadziły wprawdzie do remisu za sprawą Finki Lilli Halttunen, lecz ostatnie słowo – co staje się niejako znakiem firmowym Dumy Sztokholmu – ponownie należało do przyjezdnych ze stolicy. I zupełnie jak przed kilkoma dniami w rywalizacji z innym zespołem z Östergötland, w rolę egzekutorki wcieliła się rezerwowa Tove Almqvist, która w szesnastce rywalek ewidentnie potrafi znaleźć się we właściwym miejscu i czasie. A skoro jesteśmy już przy ekipie z Norrköping, to jej również przyszło w sobotę zaznać goryczy ligowej porażki. A stało się to w pierwszej kolejności za sprawą niezmordowanej Emilii Larsson, która to najpierw zaliczyła asystę przy trafieniu Hanny Andersson, następnie sama wpisała się na listę strzelczyń, a na koniec wysłała na przedwczesny prysznic dwie zawodniczki gościń: Jessikę Wik oraz Carrie Jones. Skromne, domowe zwycięstwa odniosły w tej kolejce również dwa inne zespoły ze Skanii; Malmö FF okazało się minimalnie lepsze od Alingsås w rywalizacji obu tegorocznych beniaminków (trafienie Beatrice Persson), zaś Kristianstad po islandzku wypunktował lokalne rywalki z Vittsjö, raz jeszcze skutecznie powracając do meczu od stanu 1-2 i zgarniając w nim pełną pulę. W pełnym walki o każdy metr słabo swoją drogą przygotowanego boiska, niezwykłym wyczynem popisała się Viktoria Persson, gdyż to właśnie była defensorka Trelleborga zapisała na swoim koncie asystę przy każdym z trzech goli strzelonych swoim derbowym oponentkom przez piłkarki KDFF.
W niedzielę niespecjalnie nastawialiśmy się na efektowne, futbolowe fajerwerki i trzeba przyznać, że w tym przypadku pragmatyczne podejście okazało się tym jak najbardziej właściwym. Choć z drugiej strony rywalizacja na LF Arenie dostarczyła nam absurdu na poziomie niespotykanym nawet w naszym, ligowym uniwersum. Jakości piłkarskiej było delikatnie mówiąc niewiele, a najlepszym podsumowaniem tego marnej jakości widowiska była akcja, która ostatecznie przyniosła nam zwycięskiego z perspektywy Växjö gola. Piłka najpierw bezładnie latała w tę i z powrotem przez kilkadziesiąt sekund i nikt nie potrafił przejąć nad nią choćby minimalnej kontroli, a gdy wreszcie sztuki tej dokonała Maja Green, to nastrzeliła kolejno swoją imienniczkę Bodin, siebie samą, a że Lauren Brzykcy do interwencji zbierała się równie niemrawo, to gościnie z Kronobergu nieoczekiwanie znalazły się na prowadzeniu. Piteå próbowało jeszcze rozpaczliwie gonić wynik, lecz zamiast emocji piłkarskich, podopieczne trenera Bernhardssona zaprezentowały nam trochę siatkówki we własnym polu karnym (Maggy Henschler), trochę inspiracji mieszanymi sztukami walki (Olivia Holm) i na osłodę trzeba im oddać, że przynajmniej dzięki tym cokolwiek niekonwencjonalnym wygibasom ten performance przynajmniej na kilka godzin pozostał nam w pamięci. Później jednak na murawę Bravida Areny w Hisingen wyszły Felicia Schröder i Anna Anvegård, które potrzebowały zaledwie kilku chwil, aby przypomnieć nam na czym polega pierwszoligowa piłka. Häcken błyskawicznie wypunktował Brommę jak na absolutnego faworyta przystało, ale – żeby nie było zbyt pięknie – wicemistrzynie kraju ponownie nie potrafiły zamknąć meczu na zero z tyłu. A właśnie ponoszone w starciach z mocniejszymi rywalkami straty własne mogą sprawić, że na zachodnim wybrzeżu znów zakończą rok bez jakiegokolwiek cennego trofeum w klubowej gablocie.
Komplet wyników:
Statystyki indywidualne:
Statystyki drużynowe:
Przejściowa tabela:
#pokolejce
Jedenastka kolejki: