Gorące apele zawodniczek AIK nie pozostały bez odpowiedzi i choć na sztokholmskiej scenie kibicowskiej lider może być niezmiennie tylko jeden, to oprawa dzisiejszego starcia na Skytteholms IP zdecydowanie stała na pierwszoligowym poziomie. Do rangi wydarzenia błyskawicznie spróbowały się dostosować także zawodniczki z Solnej i zanim odpalona przez fanów zajmujących miejsca za bramką Tei Lundmark pirotechnika zdążyła przygasnąć, wszystkie poniesione przed tygodniem w Umeå straty zostały przez zespół trenera Björka odrobione. Stina Andersson nie zdołała uratować niefrasobliwej próby wyprowadzenia futbolówki spod własnego pola karnego, Ella Reidy z Adelisą Grabus dwoma podaniami rozklepały defensywę z Västerbotten, a znajdująca się jesienią w kapitalnej dyspozycji strzeleckiej Beata Olsson przymierzyła tak, że… w zasadzie można było szykować kolejną porcję fajerwerków. Oczywiście, w dwumeczu mieliśmy wówczas absolutny remis, ale dynamika wydarzeń jednoznacznie sugerowała, że dla AIK sobotnie popołudnie powinno należeć do tych miłych i przyjemnych. I koniec końców tak się właśnie stało, lecz trochę na własne życzenie, o pozostanie w najwyższej klasie rozgrywkowej trzeba było walczyć bardziej zaciekle niż wskazywałyby na to suche liczby.
Emocje do ostatniej akcji szokują tym bardziej, że pierwszoligowiec stosunkowo szybko stan rywalizacji nie tylko wyrównał, ale i odwrócił. Raz jeszcze w rolach głównych wystąpiły środkowe pomocniczki AIK, tym razem wypuszczając w bój nieprzewidywalną (w jak najbardziej pozytywnym znaczeniu tego słowa) Maję Johansson. Dziewiętnastoletnia skrzydłowa doskonale wypatrzyła Harunę Tabatę, a ponieważ Japonki tak jakościowe wystawki zazwyczaj zamieniają na gole, to gospodynie jeszcze przed upływem pierwszej ćwiartki meczu mogły z pełną odpowiedzialnością zameldować wykonanie zadania. Sztokholmskim Gryzoniom dwa gole do szczęścia jednak nie wystarczały i na przykład Daniella Famili lub Adelisa Grabus także mogły zapisać swoje nazwiska w najważniejszej rubryce meczowego protokołu. Ekipę z Północy w grze utrzymywała jednak swoimi interwencjami Tea Lundmark i to głównie za jej sprawą fani z Umeå wciąż mogli podtrzymywać wiarę w cudowny zbieg okoliczności, który na nowo rozpaliłby iskierkę pierwszoligowych nadziei. Logicznych i czysto sportowych argumentów gościniom jednak wyraźnie brakowało, a wobec takiego obrazu gry, jeden gol zaliczki AIK w dwumeczu wydawał się wystarczającą poduszką bezpieczeństwa, pozwalającą powoli oswajać się z perspektywą spędzenia najbliższego roku w gronie czternastu najlepszych drużyn w kraju.
Po przerwie w postawie zawodniczek z Umeå nie zaobserwowaliśmy bynajmniej znaczącej poprawy, lecz na ich szczęście do ich poziomu zaczęły dostosowywać się rywalki z Solnej. To one przynajmniej w dwóch sytuacjach podały gościniom z Västerbotten tlen i naprawdę centymetrów zabrakło, abyśmy barażową rywalizacją raczyli się jeszcze przynajmniej pół godziny dłużej. W chłodny, jesienny wieczór szczęście sprzyjało jednak lepszym, więc nieporozumienie pomiędzy Seriną Backmark i Patricią Fischerovą poskutkowało jedynie rzutem rożnym, a trochę przypadkowa próba Makenzie Langdok zatrzymała się ostatecznie na słupku. Okazji nie brakowało także pod drugim polem karnym, ale tam obramowanie bramki obiła z kolei Grabus, a doskonale czytająca grę Lundmark okazała się skuteczniejsza w pojedynku oko w oko z Olsson. Obie snajperki AIK miały zatem wyborne okazję, aby tę rywalizację definitywnie zamknąć, lecz zamiast gola na 3-0 i będącej jego bezpośrednim następstwem celebracji pod efektownie przyozdobioną na tę okoliczność trybuną, dostaliśmy festiwal nerwów, żółtych kartek i stałych fragmentów gry dla Umeå. I nawet jeśli po żadnym z nich dogrywką nawet porządnie nie zapachniało, to jednak drużyna prezentująca zauważalnie wyższą jakość, do tak chaotycznej końcówki dopuścić po prostu nie powinna. Delikatna nonszalancja wyjątkowo nie przyniosła jednak opłakanych skutków, a wraz z dźwiękiem ostatniego gwizdka stało się jasne, że stołeczne drużyny w barażach o prawo gry w Damallsvenskan przegrywać nie mają w zwyczaju. AIK poszedł więc niejako w ślady Brommy, która to na koniec dwóch poprzednich sezonów bezwzględnie zamykała bramy do krajowej elity pretendentkom z Elitettan. Tym razem nieoczekiwanej zmiany miejsc również nie będzie i chyba z korzyścią dla wszystkich zainteresowanych (wyłączając z tego grona sympatyków futbolu z Umeå) obaj barażowicze pozostają na kolejny rok częścią swoich odrębnych światów. W Solnej muszą jednak mieć świadomość, że egzamin zaliczony warunkowo powodem do chluby ani trochę nie jest, a materiału do wyciągnięcia właściwych wniosków nazbierało się przez ostatnie miesiące całkiem sporo. Bo klubowi nieukrywającemu swoich ambicji i planów, grać tak słabo i bezbarwnie zdecydowanie nie wypada.