Kto Miał Wygrać Ten Wygrał – te słowa chyba najlepiej opisują nie tylko wydarzenia ostatniego, ligowego weekendu, ale całą końcówkę obecnego sezonu. Nie było nerwowego liczenia punktów, goli, obyło się nawet bez regularnego zaglądania w tabelę, choć na przykład piłkarkom z Vittsjö trzeba oddać, że na Bilbörsen Arenie w Linköping ambitnie zagrały o pełną pulę. A że ostatecznie wróciły bez jakiejkolwiek zdobyczy? No cóż, oprócz determinacji czasami dobrze byłoby zaprezentować także sportową jakość, a z tym w klubie z północnej Skanii bywało w tej rundzie zdecydowanie gorzej.
A gdy już raz na jakiś czas udawało się bezbłędnie ułożyć wszystkie puzzle, to na przeszkodzie stawały czynniki obiektywne. Do tych ostatnich zaliczyć możemy chociażby dwie instynktowne parady Cajsy Andersson, dzięki którym to Linköping ułożył wczorajszą potyczkę pod swoje dyktando. I nawet zawzięta pogoń w drugiej połowie nie pozwoliła gościniom z Vittsjö odrobić poniesionych wcześniej strat, choć amerykański duet Julia Leas – Jaida Nyby jednoznacznie wygrał rywalizację o dominację w środku pola, pozostawiając po sobie naprawdę przyjemne wrażenie.
Walorów artystycznych spodziewaliśmy się także w drugim z pierwszoligowych ośrodków w Östergötland, gdzie z kolei zawitał potrzebujący trzech punktów AIK. A ponieważ u nas w lidze potrzebującym się pomaga, to beniaminek z Solnej, zgodnie zresztą z tezą postawioną w przedmeczowej zapowiedzi, swój plan zrealizował. Trochę szkoda, że skutkowało to również tym, iż zasłużony trener IFK Tor-Arne Fredheim pożegnał się ze swoim dotychczasowym stanowiskiem dwiema kolejnymi porażkami, ale niejako na pocieszenie dla sympatyków Peking, swojego premierowego gola na murawach Damallsvenskan strzeliła wczoraj siedemnastoletnia Islandka Sigdis Barthardottir, pozycję jednej z liderek zespołu potwierdziła Wilma Leidhammar, a transfer Carrie Jones z każdym upływającym tygodniem jawi się jako naprawdę dobrze rokująca inwestycja. To wszystko zaprocentuje oczywiście dopiero na wiosnę, bo tym razem to Adelisa Grabus, Jennie Nordin oraz Beata Olsson wyszły na boisko bardziej głodne wygranej i piorunujący finisz pozwolił im ów apetyt nasycić. Czekające ekipę z Solnej baraże przeciwko Umeå będą już jednak całkowicie osobną historią, choć nie ulega wątpliwości, że to pierwszoligowiec przystąpi do nich z pozycji zdecydowanego faworyta i każde inne rozstrzygnięcie niż pewne zwycięstwo sztokholmskich Gryzoni trzeba będzie uznać ze sporego kalibru niespodziankę.
A co wydarzyło się w chłodny, listopadowy weekend na pozostałych arenach? Ot, na przykład rywalizacja o triumf w klasyfikacji strzelczyń oraz asystentek. W pierwszej z wymienionych decydującym momentem okazał się perfekcyjnie wykonany przez Momoko Tanikawę stały fragment gry, dzięki któremu bramkowy licznik reprezentantki Japonii zatrzymał się ostatecznie na liczbie szesnaście. Ten skromny wydawałoby się dorobek okazał się jednak w pełni wystarczający, gdyż Norweżka Cathinka Tandberg gonić tym razem nie zamierzała, a Islandka Hlin Eiriksdottir swój pościg rozpoczęła minimalnie zbyt późno. To samo tyczy się zresztą także Hanny Wijk, która popisała się naprawdę przytomną asystą przy golu Clarissy Larisey, ale jedyną korzyścią wynikającą z tego zamieszania była dla niej satysfakcja. Laur zwyciężczyni z poczuciem świetnie wykonanego obowiązku przymierzyć mogła bowiem Smilla Vallotto, co niewątpliwie może stanowić pochwałę systematyczności i solidności, gdyż to właśnie z tymi cechami w pierwszej kolejności kojarzyć możemy młodą, szwajcarską kadrowiczkę. A skoro już wspomnieliśmy poniekąd o Hammarby, to warto podkreślić, że na koniec ligowej kampanii swoje premierowe trafienie w Damallsvenskan zanotowała Bella Andersson, zaś Emma Westin w niezwykle efektownym stylu sfinalizowała szybki, ofensywny wypad Bajen, zainicjowany przez rezerwową tego dnia Emilie Joramo.
Żeby było zabawniej, na przestrzeni całorocznej kampanii Hammarby znów pokonało Häcken najmniejszą możliwą różnicą w przypadku bilansu bramkowego obu ekip, choć oczywiście tym razem obyło się w tym duecie bez remisu punktowego. Gole Olivii Schough oraz Bei Sprung pozwoliły mistrzyniom z Rosengård na wyśrubowanie własnych cyferek do stanu 99-9, a skoro tak, to możemy tylko domyślać się, że jakiś delikatny niedosyt w stolicy Skanii jednak pozostał. Bo być tak blisko setki, a ostatecznie do niej nie dobić, to bez względu na okoliczności zawsze trochę boli. W tym konkretnym przypadku powstałe niedogodności szybko złagodziły jednak celebracje z Tanikawą, Caroline Seger oraz Emmą Berglund w rolach głównych. Jeszcze jednym spokojnym zwycięstwem popisał się pędzący z maksymalną dostępną prędkością przez jesienne, ligowe bezdroża Häcken, a sobotnie popołudnie z dubletami na koncie zakończyły dwie młode strzelby z Hisingen: Felicia Schröder oraz Matilda Nildén. Domową porażką z Växjö pożegnały się z najwyższą klasą rozgrywkową zawodniczki z Örebro, choć do przerwy to one prowadziły na Behrn Arenie po trafieniu skutecznie dobijającej swój strzał Nory Håheim. Larkin Russell oraz Elin Nilsson nie zamierzały jednak tak tego zostawiać, a ponieważ w Kronobergu doskonale wiedzą, że jedno skromne zwycięstwo punktowo znaczy więcej niż kilka honorowych porażek, to Olof Unogård znów mógł się po końcowym gwizdku szeroko uśmiechnąć.
Komplet wyników:
Klasyfikacje indywidualne:
Klasyfikacje drużynowe:
Przejściowa tabela:
#pokolejce