Bromma, Örebro, AIK – dzień prawdy
Damallsvenskan Świat

Bromma, Örebro, AIK – dzień prawdy

 Tak się interesująco to wszystko poukładało, że przynajmniej dla czterech klubów Damallsvenskan sobotnie popołudnie może okazać się tym, które znacząco i być może również nieodwołalnie wpłynie na ich najbliższe losy. O najmniejszą w teorii stawkę zagrają zawodniczki z Trelleborga, choć perspektywa tak bardzo wyczekiwanego, pierwszoligowego zwycięstwa również ma swoją niebagatelną wartość.

Tym bardziej, że dopiero co dwa razy z rzędu niezwykle prawdopodobne wiktoria wymknęła się piłkarkom ze Skanii z rąk w niesamowicie dramatycznych okolicznościach. Inspirująca nas wszystkich swoją postawą Linnéa Prambrant, podobnie jak dynamiczna Hanna Persson oraz robiące właśnie prawdziwą, medialną furorę siostry Persson Welin zdecydowanie udowodniły już, że ich miejsce jest w najwyższej klasie rozgrywkowej. Gdyby jednak przyszło im zakończyć ligową kampanię z zerem po stronie drużynowych zwycięstw, to bez względu na jakiekolwiek towarzyszące temu dodatkowe okoliczności, w ich sercach i umysłach pozostałby spory niedosyt. Mecz na Grimsta Idrottsplats z mocno dołującą ostatnio Brommą wydaje się być zatem kolejną jak najbardziej realną okazją, aby tę perspektywę oddalić. Łatwo jednak zdecydowanie nie będzie, gdyż między słupkami drużyny z zachodniego Sztokholmu stanie rozgrywająca właśnie swój najlepszy jak dotąd sezon Anna Koivunen, ofensywne filary w osobach Tuvy Ölvestad oraz Klary Andrup coraz częściej pojawiają się w pomeczowych relacjach jako bohaterki pozytywne, potencjał Idy Bengtsson zdążyliśmy doskonale poznać podczas upalnych, letnich miesięcy, a rekonwalescentki Adelina Engman, Ellen Toivio oraz Frida Thörnqvist z każdym upływającym dniem na powrót łapią treningowo-meczowy rytm. I choć sytuacja w tabeli obu wspomnianych tu zespołów pozornie wydaje się być diametralnie różna, to paradoksalnie w sobotnie popołudnie zagrają one o bardzo podobny cel, a będzie nim wejście w reprezentacyjną przerwę w rozgrywkach z poczuciem względnego bezpieczeństwa i komfortu. Sztuka ta uda się co najwyżej jednemu z nich, choć nie jest wcale wykluczone, że z Brommy popłynie jutro klasyczna w tego typu sytuacjach narracja o dwóch poważnie rannych.

anders_nyberg
Przez rokiem Hammarby i Rosengård zachwyciły nas hitowym meczem. W ten weekend najchętniej wcale by go nie grały (Fot. Anders Nyberg)

Na taki obrót spraw z pewnością nie obraziliby się sympatycy Örebro oraz AIK, gdyż te kluby swoje mecze rozpoczną już w pełni świadome tego, co wydarzyło się w starciu BP z Trelleborgiem. Ewentualne potknięcie konkurentek z zachodniego Sztokholmu byłoby zatem niezwykle mile widziane, choć aby skutecznie powalczyć o pierwszoligowy byt, trzeba przede wszystkim liczyć na siebie. Dlatego właśnie na Behrn Arenie już od kilkudziesięciu godzin trwają pilne przygotowania do operacji Norrköping, a na pokład rzucone zostały chyba wszystkie dostępne ręce. Czynnikiem dla Örebro sprzyjającym pozostaje fakt, że gościnie z Östergötland najpewniej i tak zakończą tegoroczne rozgrywki na solidnej, piątej lokacie, choć akurat w przypadku IFK brak realnej stawki na tym etapie ligowego grania wcale nie musi okazać się aż takim problemem. Mówimy bowiem o klubie, który na poziomie Damallsvenskan dopiero co debiutował, a rekordowa na niemal każdej płaszczyźnie kampania niewątpliwie napędzi Wilmę Leidhammar, Elin Rombing, czy Sarę Kanutte do podjęcia kolejnego wyzwania. Dodajmy do tego jeszcze charakter i nieustępliwość Vesny Milivojevic, przyprawmy odrobiną talentu Carrie Jones, która wciąż czeka na swój przełomowy moment na szwedzkiej ziemi i okaże się, że w Örebro na jakiekolwiek darmowe (ani nawet półdarmowe) punkty nie będą mogli liczyć. Strzelecki nos Mai Bodin, chirurgiczna precyzja Nory Håheim, odwaga i skoczność Maggy Henschler, a także powrót po kartkowej pauzie Minnei Lassas to jednak także całkiem przekonujące argumenty i jeśli na Behrn Arenie lubią szczęśliwe zakończenia, to pozostaje po prostu uwierzyć w ich moc. Tym bardziej, że goniący niestrudzenie AIK czeka tym razem teoretycznie łatwiejsze zadanie. Oczywiście, doskonale pamiętamy na pół absurdalny, na pół godny podziwu pościg piłkarek z Växjö na boisku w Kristianstad, lecz drużyna trenera Unogårda właśnie wtedy swój podstawowy cel na obecny rok w zasadzie zrealizowała. A doświadczenie ostatnich lar podpowiadają, że w zaistniałych okolicznościach w szeregi ekipy ze Småland lubi się wkradać pewnego rodzaju rozprężenie. Rok temu dzięki niemu darmowy bilet na całoroczne występy w elicie dostały kosztem rywalek z Uppsali zawodniczki z Brommy, tym razem beneficjentem może okazać się inny, sztokholmski klub. Bo z Tabatą, Grabus, czy Nordin nie da się zwyciężyć, grając na siedemdziesiąt lub osiemdziesiąt procent, a więcej zawodniczki z Växjö niekoniecznie dadzą radę z siebie wykrzesać.

W niedzielę emocji związanych z walką o utrzymanie już nie uświadczymy, a ligowy rozkład jazdy wskazuje raczej na deser po daniu głównym. Jego teoretycznie najbardziej smakowity kąsek być może odnajdziemy w Linköping, gdzie na dobrym występie wyjątkowo zależeć powinno obu ekipom. W temacie rozbitych i przewalcowanych przez Häcken gospodyń napisano już wiele, a piłkarki z Kristianstad spróbują przede wszystkim samym sobie udowodnić, że ubiegłotygodniowa zapaść była jedynie dwudziestominutowym odstępstwem od normy, nie zaś zapowiedzią niepokojącego trendu. Swoje do ugrania mają także w Vittsjö, gdzie właśnie dowiedzieli się o nadchodzącym zakończeniu współpracy z trenerem Axeldalem. Dziś wiemy już, że misja ćwierćfinalisty Igrzysk w Barcelonie w roli szkoleniowca na poziomie Damallsvenskan zakończy się niepowodzeniem, lecz ewentualne zwycięstwo nad gościniami z Piteå zagwarantowałoby przynajmniej tyle, że jego następca lub następczyni także otrzyma szansę sprawdzenia się w tej samej klasie rozgrywkowej. Najbardziej zabawnym elementem weekendowego planu dnia pozostaje jednak rywalizacja Rosengårdu z Hammarby. Na papierze mamy bowiem ewidentny hit w postaci ostatniego w tym roku kalendarzowym bezpośredniego starcia zespołów ze szwedzkiej wielkiej trójki, a w praktyce mamy mecz, którego – gdyby tylko istniała taka możliwość – nikt rozgrywać by nie chciał. W Malmö świętują i planują kolejne tygodnie, które w stolicy Skanii będą początkiem całkowicie nowej, derbowej rzeczywistości, natomiast w Södermalm kalendarz mają tak wypełniony, że powoli zaczyna brakować w nim czasu na solidną regenerację, a długa podróż powrotna z Barcelony sprawie zdecydowanie nie pomogła. Magia nazw, herbów i fanów robi jednak swoje, więc możemy być pewni, że wszystkie wątpliwości znikną dokładnie w tym samym momencie, w którym na Malmö Idrottsplats zabrzmi pierwszy gwizdek.

omg24

Jared Burzynski

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.

error: Content is protected !!