Runda wielkich wyzwań
Damallsvenskan Ligi Publicystyka Świat

Runda wielkich wyzwań

 Pamiętacie jeszcze może sam początek tegorocznej, ligowej kampanii? Wiadomo, mówimy tutaj o całkiem niedawnej przecież przeszłości, ale jednak w maksymalnie przebodźcowanym świecie wczesna wiosna z pewnością jawi się wielu z nas jako fragment cokolwiek odległej rzeczywistości. W każdym razie, mniej więcej wtedy głośno zastanawialiśmy się, jak wyglądać będzie w Kristianstad życie po trwającej nieprzerwanie przez piętnaście długich lat erze Elisabet Gunnarsdottir.

Młody trener Daniel Angergård sprawiał wrażenie pozytywnie zmotywowanego, ale zderzenie nawet nie tyle z żywą legendą poprzedniczki, co z pierwszoligową codziennością, okazało się dla prowadzonego przez niego zespołu nadzwyczaj bolesne. Ekipa z północno-wschodniej Skanii zaliczyła więc klasyczny falstart, ale im dłużej trwał sezon, tym bardziej wspomnienie to odchodziło w zapomnienie, ustępując miejsca nieukrywanemu podziwowi. Kristianstad w każdy kolejnym wydaniu podobał nam się coraz bardziej, nawet jeśli początkowo sami trochę wzbranialiśmy się przed zwerbalizowaniem tego oczywistego faktu. Ewidentnego progresu nie zdołały zahamować nawet urazy kluczowych wydawałoby się ogniw w osobach Any Sayer, czy Emmi Alanen, a wybitna postawa w dwumeczu przeciwko Häcken stanowiła ostateczne potwierdzenie, że w starciu z odnowionym KDFF łatwego życia nie ma nawet największa rewelacja poprzedniej edycji Ligi Mistrzyń. Zafascynowani takim obrotem spraw coraz częściej zaczęliśmy przymierzać kandydaturę Kristianstad do niezwykle wąskiego grona poważnych kandydatów do ligowego podium, ale właśnie wtedy nastąpiła letnia przerwa, po której na murawę… raz jeszcze powrócił całkowicie odmieniony zespół. Demony z przedwiośnia tym razem wzięły nas z zaskoczenia, a lekkomyślnie sprokurowany przez Sofię Reidy rzut karny, czy też cudem uratowany bezbramkowy remis w derbach z dołującym i całkowicie bezzębnym Vittsjö jednoznacznie pokazały, że trener Angergård ponownie musi w czasie rzeczywistym stawić czoła realnym wyzwaniom. Szansa na przełamanie już w najbliższą niedzielę wydaje się wprost wymarzona, gdyż do Kristianstad zawita zespół, który na tym terenie nie potrafił wywalczyć czegokolwiek nawet wówczas, gdy swoją postawą inspirował całą piłkarską Europę. Tym razem Piteå także uda się w daleką wyprawę na Południe bez przesadnie wygórowanych oczekiwań, ale co by się nie wydarzyło, to z dużą dozą prawdopodobieństwa w tym meczu jednej ze stron uda się przerwać niekorzystną passę. A jeśli będzie to Kristianstad, to nadzieje na dokonanie czegoś nieoczywistego, nawet jeśli obiektywnie oparte na stosunkowo wątłych przesłankach, znów błyskawicznie odżyją.

455836879_18458447032056676_5344204380015442988_n
W Kristianstad znów trzeba kombinować, jak wstać z kolan po ligowym falstarcie (Fot. Michael Smolski)

Derby Östergötland na pierwszoligowym gruncie jak dotąd w gole nie obfitowały, ale emocji im towarzyszących spokojnie wystarczyłoby przynajmniej na całą kolejkę. I nie mówimy tu nawet o kapitalnej atmosferze na trybunach (bo ona jest w tym przypadku niejako oczywistością), lecz o aspektach czysto piłkarskich. Nie może jednak być inaczej, skoro nawet sprowadzone zimą zza Atlantyku Samantha Cary oraz Maya Antoine doskonale zdają sobie sprawę, że rok w Norrköping można nazwać udanym tylko wtedy, gdy derbowy bilans wychodzi dla piłkarek IFK przynajmniej na minimalny plus. Rok temu się nie udało, teraz okazja na realizację celu wydaje się przednia, ale swoją wyższość udokumentować trzeba będzie przede wszystkim na boisku. Bo Lwice z Linköping, nawet jeśli wyjdą na arenę mocno poobijane i poturbowane, zawsze są w stanie sprawić rywalkom nieoczekiwanego psikusa. O ile LFC latem niewątpliwie się osłabił (i transfer napastniczki występującej dotąd w zdegradowanym formalnie do trzeciej ligi angielskiej Lewes oceny tej bynajmniej nie zmienia), o tyle w AIK znów szarpnęli się na porządne, kadrowe inwestycje. Tm razem na zakupy wybrano się aż do Azji, a w ich efekcie kadrę stołecznych Gryzoni zasiliły między innymi australijska golkiperka Jada Whyman, japońska obrończyni Haruna Tabata, czy wreszcie koreańska napastniczka Hwa-Yeon Son. Na papierze wzmocnienia te prezentują się nadzwyczaj interesująco i wydaje się, że ta piłkarska jakość powinna zaprocentować na przykład w jawiącym się jako klasyczna potyczka o sześć punktów domowym meczu przeciwko Vittsjö. Beniaminek z Solnej może w ten sposób wykonać zauważalny krok w kierunku spokojnego utrzymania na najwyższym poziomie rozgrywkowym, ale historia najnowsza – również ta bezpośrednio dotycząca właśnie AIK – uczy, że czasami od teoretycznych analiz do praktycznej ich realizacji droga bywa niezwykle kręta i zawiła.

Na innych arenach dojdzie do starć zespołów, które przynajmniej w teorii rywalizować powinny jesienią o zbliżone cele. Dla ekip z Brommy oraz Örebro tym nadrzędnym wydaje się być utrzymanie w krajowej elicie i póki co to w zachodnim Sztokholmie zdają się być zauważalnie bliżej jego realizacji. Wiosną na Behrn Arenie w bezpośredniej potyczce zdecydowanie lepsze okazały się jednak piłkarki z Närke, a Molly Johansson rozegrała na nowej dla siebie pozycji zawody niemal idealne. Czy i tym razem była zawodniczka Häcken poprowadzi swój zespół ku wygranej? Jeśli rzeczywiście miałoby to nastąpić, to sytuacja w dolnych rejonach ligowej tabeli zagmatwa się nam jeszcze bardziej. Z identycznym dorobkiem punktowym przystąpią do dzisiejszego starcia zespoły Djurgården oraz Växjö, ale o ile dla tych ostatnich dwadzieścia wywalczonych dotąd oczek jest rezultatem w okolicach planu maksimum, o tyle w obozie Dumy Sztokholmu ocena dotychczasowych występów nie jest już aż tak jednoznaczna. Jasne, z jednej strony wciąż można całkiem realnie myśleć o najlepszym sezonie od czasu powrotu Djurgården na pierwszy poziom rozgrywkowy, ale udane wejście w sezon w połączeniu z kapitalną dyspozycją liderek (Åsland, Almqvist, Koyama) sprawiło, że w stolicy zaczęli coraz śmielej spoglądać raczej przed niż za siebie. Letnie transfery byłych reprezentantek Szwecji (Hammarlund, Larsson) miały być dla klubu kolejnym pozytywnym impulsem, ale gdyby tuż po nieoczekiwanej, derbowej wpadce ekipie trenera Fernandeza przytrafiła się jeszcze jedna strata punktów, to wytworzony z naprawdę wielkim trudem entuzjazm mógłby niechcący ustąpić miejsca frustracji i rozczarowaniu. A powtórki z właśnie takiej rozgrywki w Sztokholmie najbardziej chcieliby uniknąć. Na koniec pozostała nam poniedziałkowa uczta nad ucztami, znana także jako największy ligowy klasyk ostatnich lat. Ewentualne zwycięstwo zawodniczek Rosengård pozwoliłoby im już na tym etapie rozgrywek położyć na mistrzowskim pucharze dziewięć z dziesięciu palców, ale jeśli po komplet punktów sięgnęłyby jednak gościnie z Hisingen, to ten rozstrzygnięty wydawałoby się mistrzowski wyścig, nieoczekiwanie znów nabrałby naprawdę ciekawych barw. W poprzedniej rundzie podopieczne trenera Kjetselberga sprawiały wrażenie niełapalnych dla ligowych rywalek, ale sześć straconych przez nie goli w niedawnym sparingu z duńskim Nordsjælland, ewidentnie pozwoliło pozostałym ekipom z czuba tabeli Damallsvenskan marzyć o sportowym cudzie, któremu jednak Schröder, Anvegård i spółka same będą musiały wydatnie pomóc.

md16

Jared Burzynski

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.

error: Content is protected !!