Na dzień przed startem rozgrywek Ekstraligi i Pierwszej Ligi powinniśmy odliczać godziny do emocjonujących meczów, zapowiadać nowy sezon pełen pasji i zaangażowania. Ale niestety, zamiast radości i ekscytacji, mamy powód do oburzenia. Tak źle, jak teraz, ze strony PZPN, jeszcze nigdy nie było. W ostatniej chwili udało się uniknąć strajku klubów, jednak decyzje ratunkowe podjęte na cztery dni przed startem rozgrywek są tylko gaszeniem 'pożaru w burdelu’, który sam PZPN wywołał. Dlaczego? Już Wam mówimy.
TERMINARZ
Zacznijmy od podstawowego problemu – terminarza. Ekstraliga poznała swoje rozgrywki na 31 dni przed startem, Pierwsza Liga na 29. Tak późno nie było jeszcze nigdy! W momencie, gdy kluby były już w połowie przygotowań, PZPN dopiero podał, z kim i kiedy mają grać. Zamiast planowania taktyki i budowania formy, kluby musiały improwizować, czekając na informacje, które powinny być dostępne dużo wcześniej.
BRAK KASY
Ale to tylko wierzchołek góry lodowej. Program wsparcia klubów, który dotąd nagradzał zespoły za udział zawodniczek w zgrupowaniach narodowych, w tym roku… zniknął. Kluby do tej pory dostawały pisma z prośbą o dostarczenie dokumentów, aby mogły otrzymać wsparcie finansowe. Tym razem – cisza. Do tej pory, na dzień przed startem rozgrywek, nie ma żadnych informacji na temat wsparcia klubów, które miało obejmować 100 tysięcy złotych dla zespołów z Ekstraligi i 50 tysięcy dla Pierwszej Ligi. Zwykle połowa tych środków była już na kontach klubów przed rozpoczęciem sezonu.
PIŁKI
Kolejny absurd – nowe piłki. Ekstraliga, która miała grać nowymi piłkami od firmy SELECT, otrzymała je dopiero w tym tygodniu. Niektóre kluby już wydały tysiące na nowe piłki, bo przecież trzeba było trenować, a teraz – niespodzianka! Dziewczyny będą grać nowym modelem piłki po raz pierwszy w meczu ligowym. To nie jest profesjonalizm, to parodia profesjonalizmu.
REGULAMINY
A wisienką na tym gorzkim torcie jest fakt, że kluby otrzymały regulaminy rozgrywek… na 24 godziny przed startem ligi. To czysty brak szacunku dla zawodniczek, trenerów i całego środowiska kobiecego futbolu. Próby tworzenia profesjonalizmu przez PZPN to komedia i dramat w jednym.
SPOSÓB
To lato pokazało jasno, że władza nad kobiecymi rozgrywkami powinna już dawno przejść w ręce klubów, tak jak ma to miejsce w cywilizowanych krajach. PZPN, niestety, z każdym kolejnym sezonem udowadnia, że ma gdzieś kobiecy futbol, a jego działania bardziej przypominają farsę niż rzeczywiste wsparcie.