„Witamy w piekle, na prostej drodze po tytuł!” Czarni Sosnowiec – AZS UJ Kraków 4-0!
Ekstraliga Polska Publicystyka Specjalnie dla Nas

„Witamy w piekle, na prostej drodze po tytuł!” Czarni Sosnowiec – AZS UJ Kraków 4-0!

​ 

foto. Adam Murzański

Blog Mireckiego 31Tego typu zjawiska i wydarzenia powinny być szeroko promowane i ogłaszane we wszelki możliwy sposób w mieście, tak aby nie popaść w wir szaleństwa podczas ich odbywania. Nie mając pojęcia o jakimkolwiek pokazie podczas przelotu wielozadaniowych F-16 kilku z nas wpadło w niekłamaną panikę i gdy już myślałem, że nic już z większą siłą i mocą tego dnia nie uraczy mojej percepcji to okazało się, że wystarczyło obejrzeć pierwsze minuty spotkania Czarnych Sosnowiec ze studentkami Uniwersytetu Jagiellońskiego z Krakowa. Szybciej niż pobranie krwi, szybciej niż papieros, w końcu szybciej niż wspomniane wytwory General Dynamics. Tak się to robi na południu kochani. Czarni Sosnowiec – AZS UJ Kraków 4-0!

  Jako że Sosnowiec żąda do niego dostępu, to zacznę od morza tak aby wspomnieć czar wakacji. Sympatyczne jak rejs Stena Line dziewczyny z Krakowa miały w pierwszych minutach meczu mniej kontaktu z piłką niż marynarz ze swoimi dziećmi, co więcej, do czwartej minuty już dwukrotnie wyciągały piłkę z niebieskiej sieci, po czym odpłynęły… Bardziej pompatyczne wejście niż w meczu z nadmorskim Sztormem dwa tygodnie temu. Tego typu introdukcja w mecz z siłą odrzutu X-43 niejednokrotnie nie wróży nic dobrego, jedna ze szczelnie skrywanych w katakumbach tajemnych prawd bukmacherskich mówi, że jeśli drużyna A do dziesiątej minuty spotkania strzeli dwie bramki drużynie B to pojawia się duże prawdopodobieństwo, że wysoki kurs na under 2.5 w całym spotkaniu dojdzie do skutku. Jedna z najbardziej paradoksalnych zasad, która ma poparcie w tym, że drużyna ustawiła sobie przeciwnika pod pręgierzem na tyle, że może zająć się już swobodną kontrolą boiskowych wydarzeń (czyt. Leżeć na stojąco). Poniekąd miało to przełożenie i wczoraj, z tą tylko różnicą, że Paulina Zawiślak nie wiedziała o tej zasadzie i postanowiła strzelić sobie swoją drugą bramkę. Tak chyba tylko po to, by pokazać panu Jaszczakowi, że jej miejsce jest w Lidze Mistrzów, z tym, że jeśli nadal będziemy się tak rozwijać to po powrocie do Medyka również nie będzie pewne, czy to nie będzie dezercja z kolejnej drużyny grającej w tych rozgrywkach… Takim oto sposobem do piętnastej minuty obejrzeliśmy pokaz mocy, tylko po to, by następne minuty, aż do samej przerwy były już interesujące niczym list biskupi z diecezji podczas niedzielnego kazania.

  Szczerze powiedziawszy już po 240 sekundach było pewne kto będzie pił szampan tego wieczora, to znaczy tak, przed meczem już wiedziałem o paru osobach, które to i tak uczynią, jednak o godzinie 15-35 wiedzieli to już wszyscy zebrani na trybunach stadionu im. Jana Ciszewskiego. Asia Operskalska przeszła samą siebie, będąc najważniejszą figurą w meczu, w którym niemal w pojedynkę zbudowała sieć zagrań i zachowań nadających ton grze. Jej gra była przyjemniejsza niż pięć minut do końca lekcji, zagrania celniejsze niż riposty Andrzeja Poniedzielskiego, wyprzedzanie rywalek skuteczniejsze niż Trabanta, co sprawiało że zawodniczki z Krakowa były zagubione jak Kevin w Nowym Jorku. Pięknych porównań moc nie ma końca, chcąc oddać wartość Joanny Operskalskiej w Czarnych, porównam do gwiazdki Michelin dla Wojciecha Modesta Amaro, bowiem jej obecność otwiera furtki do astronomicznych rezultatów i korzyści.

  Po godzinie gry swoją drugą, a czwartą w ogóle bramkę dorzuciła rozgrywająca już standardowo kapitalne zawody Nikol Kaletka. Ale.. Już nie będę tutaj rozmnażał zdań dotyczących jej nieobecności w kadrze narodowej, ktoś podjął wysoce niefortunną decyzję, kontrowersyjną, a w dodatku tak nieroztropną jak spacery po rusztowaniach podczas licealnych domówek. Czyli niby to szalone, niby wywołuje śmiech, ale finalnie może okazać się tragiczne. Nikol właśnie wyszła na czoło w wyścigu o koronę królowej strzelczyń i powiem tak, nie wiem jakie jeszcze inne plebiscyty ligowe mogłyby powstać, ale wiem, że na pewno wygrałaby je Kaletka. Jeśli już jesteśmy przy kluczowych postaciach drużyny, to cieszy powrót do składu naszej uroczej Słowaczki. Patricia Fischerova rozegrała bardzo interesujące zawody, w zasadzie widać było, że zupełnie nie jest sobą, ale ja cieszę się niezmiernie bo odkąd pojawiłem się tutaj to czekałem długo na ten dzień, by wreszcie zobaczyć coś co do tej pory jedynie pozostawało pod postacią oksymoronu: Błąd Fischerovej. Mecz leciał i płakał już w pewnym momencie, Krakowianki nie prezentowały dobrego poziomu, nie spodziewałem się jednak takiego efektu konwergencji wobec nich i to ze strony Fiszku. Ten jej ekwilibrystyczny wywijas z drugiej połowy, po którym Krakowianki otrzymały rzut karny był sensu largo oceną gry Akademiczek w tym sezonie.


  Chimeryczność to jedna z chorób w kobiecym futbolu, a tą oferuje nam od początku swej przygody z naszą drużyną Stanislava Liskova, zapewne to przez młody wiek, jednak jak to jest możliwe, że po kilku bramkach uzyskanych w poprzednich spotkaniach wczoraj na tle rywala, który daleki jest od dobrej dyspozycji i formy ta przechodzi niemal obok spotkania? Tak, obok spotkania i trzeba sobie to jasno powiedzieć, jest to dość ryzykowne posiadać w drużynie żeński odpowiednik Pawła Brożka. A zatem jeśli już jesteśmy przy łyżkach dziegciu w całej tej beczce miodu to nie mogę nie odnieść się krótko do sprawy, która zbulwersowała mnie tego weekendu po stokroć bardziej. Czy jeśli w domu mielibyście brylant to rzucalibyście nim o ściany? Retoryczne pytanie, które jest metaforą problematycznej kwestii związanej z Darią Długokęcką i przesunięciem jej do drużyny rezerw bez uprzedniego poinformowania zainteresowanej, że to ILUZJA. Miejcie świadomość, że w młodej osobie bardzo łatwo zabić sny, wprowadzając rozczarowanie, Daria daje serce temu klubowi, poświęca się mu od dziecka odkąd się w nim zakochała, widać, że jest jedną z najlepiej rozwijających się dziewczyn w kraju, czyli dla klubu to wszystko co najcenniejsze, a ktoś pozwolił sobie na niedopatrzenie, które sprawia, że ma jesień z głowy po całym okresie przygotowawczym z Kadetkami, gdzie tę drużynę polubiła, a w sercu jej zagościła radość. Ktoś inteligentny lekko zabił w tej dziewczynie iskrę, jednak mimo wieku wierzę, że jest na tyle silna, że nikt nie złamie w niej ciągu do marzeń, jestem przekonany, że przebijając w sukces powstałe rany w pierwszym meczu Kadetek na wiosnę wyjaśni tę ligę.


  Jak widać, nie wszystko tego weekendu było tak kolorowe jak się może z boku wydawać, myślę, że to wspaniałe zwycięstwo tuszuje kilka spraw, które wciąż istnieją i nie ma się co czarować, że żyjemy w ogrodzie pełnym zieleni. Wspaniałe interwencje Weroniki Klimek nie zatuszują błędów logistycznych, Bramki Nikol nie sprawią, że nikt nie zauważy bardzo wysokiej porażki Kadetek w Poraju, profesorska gra środka pola Horvathovej i Operskalskiej nie przekłada się na wyższą frekwencję a z kolei zaangażowanie i hart ducha Julki Wycisk nie sprawi, że pewnym ludziom włączy się kontrol bajery podczas newralgicznych boiskowych momentów. Mimo wszystko witamy na prostej drodze po tytuł!

Gratuluję Dziewczyny, jest coraz lepiej!

Dawid Gordecki

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.

error: Content is protected !!