Szwedzka grupa śmierci
Publicystyka Świat

Szwedzka grupa śmierci

GH6FpVzXAAA6sZT
Oj, widywało się już łatwiejsze ścieżki awansu do poważnych turniejów (Fot. UEFA)

 Francja, Anglia, Irlandia – tak prezentuje się ostatecznie zestaw rywalek, z którymi kadra Petera Gerhardssona zmierzy się w pierwszej fazie eliminacji do szwajcarskiego EURO. I gdyby analizować to losowanie z dzisiejszej perspektywy, to wiele przemawiałoby za tym, że przynajmniej dla nas kwalifikacyjne emocje wcale nie zakończą się latem, a o bilety do Bazylei, Zurychu, czy Berna będziemy się bić jeszcze w grudniowym mrozie. Jasne, nie jest to przesadnie zachęcająca wizja, ale nie ma co kryć, że to druga i trzecia obecnie drużyna rankingu FIFA jawią się jako może nie murowane, lecz jednak wyraźne faworytki do zajęcia w tej stawce dwóch pierwszych miejsc. A tylko te lokaty zapewniają awans do finałów bez konieczności rozgrywania mało przyjemnych, dwuetapowych baraży w jesienno-zimowej scenerii. Pewnym pocieszeniem może być tu dla nas fakt, że podczas kadencji obecnego selekcjonera akurat przeciwko Francuzkom grało się naszym kadrowiczkom zaskakująco dobrze, ale potyczki te odbyły się tak dawno, że w błyskawicznie zmieniającej się na naszych oczach futbolowej rzeczywistości, stanowią one już bardziej ciekawostkę niż realny punkt odniesienia. Zdecydowanie świeższe wspomnienia mamy natomiast z konfrontacji z angielskimi Lwicami i te obrazki nie są już delikatnie rzecz ujmując równie przyjemne. Bo choć po poniesionej w marnym stylu porażce 0-4 główną winowajczynią takiego stanu rzeczy ogłoszono publicznie Hedvig Lindahl, to w zasadzie cała szwedzka kadra zaprezentowała się wówczas na Bramall Lane zdecydowanie poniżej oczekiwań. A podopieczne trenerki Sariny Wiegman od tamtego czasu zdążyły wrzucić jeszcze wyższy bieg, o czym dopiero co boleśnie przekonały się na swojej skórze kolejno Austriaczki i Włoszki.

Trzeba uczciwie przyznać, że UEFA zadbała o to, aby najsilniejsze na papierze federacje miały na szwajcarskie boiska nieco łatwiejszą drogę. System rozstawienia, a także formuła dwumeczów na obu etapach baraży, w sposób ewidentny premiują potencjalnie mocniejszych, choć trzeba zaznaczyć, że jest w tym wszystkim jeden malutki haczyk. Otóż spadek reprezentacji Szwajcarii do niższej dywizji sprawił, iż na upragnione rozstawienie w decydującej rundzie kwalifikacji liczyć może jedynie siedem spośród ośmiu ekip ścieżki A. Innymi słowy, niebagatelnego znaczenia może nabrać tu naprawdę każdy punkt i każdy gol, bo zespół sklasyfikowany ostatecznie na lokacie numer 16 (czyli najsłabszy spośród tych, które zajmą w swoich grupach czwarte miejsca), skazuje się tym samym na zdecydowanie trudniejszego rywala w grze o awans do turnieju finałowego. Choć pozycji czerwonej latarni w każdej z grup uniknąć warto jeszcze dlatego, że wiąże się ona także z degradacją do dywizji B kolejnej edycji Ligi Narodów. Stworzony przez UEFA ekosystem zdaje się więc działać jak dotąd sprawnie i bez zarzutów, a liczba meczów rozgrywanych bez jakiejkolwiek realnej stawki rzeczywiście zredukowana została jedynie do niezbędnego minimum. Wracając jednak do baraży: o ile przejście ich pierwszego etapu dla każdej z obecnych w ścieżce A ekip wydaje się być li i wyłącznie mało ekscytującym obowiązkiem, o tyle kolejna faza to już możliwość zmierzenia się z takimi zespołami jak chociażby Serbia, Szkocja, czy Portugalia. Oczywiście, nie są to (jeszcze) rywale, przed którymi trzeba na samą myśl drżeć z przerażenia, ale o powtórce z bośniackiego spacerku w takim zestawieniu mowy na pewno nie będzie. Zanim jednak nadejdzie jesień, skupmy się jednak na wiośnie, wszak dopiero co dał nam przykład BK Häcken, jak skutecznie rywalizować z faworytkami z Anglii i Francji. Powtórka z rozrywki mile widziana i choć słowa wykonywanego przez Idę Redig hymnu aktualnych wicemistrzyń Szwecji odnoszą się rzecz jasna do czegoś zupełnie innego, to aż chciałoby się w kontekście nadchodzących eliminacji powiedzieć från Hisingen till framtiden.

A tak już całkowicie humorystycznie, warto odnotować, że oto kolejny raz losowanie marzeń trafiło się kadrze, która jak żadna inna zawodzi w ostatnim dziesięcioleciu przy niemal każdej nadarzającej się okazji. Trzeci koszyk ani trochę nie przeszkodził Norweżkom w uniknięciu wszystkich europejskich potęg i możemy chyba powoli przyjmować zakłady, że jeśli tylko drużyna prowadzona od niedawna przez Gemmę Grainger do finałów się zakwalifikuje, to niechybnie trafi podczas nich do grupy szwajcarskiej. A z dużym prawdopodobieństwem uświetni nam nawet mecz otwarcia, choć niekoniecznie sięgnie w nim po jakiekolwiek punkty. Cóż, jak zatem widać w życiu pewne są nie tylko śmierć, podatki i główki Lindsey Horan.

Jared Burzynski

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

This site uses Akismet to reduce spam. Learn how your comment data is processed.

error: Content is protected !!