Mało jest w Europie drużyn, do których tak idealnie pasowałaby łatka zespołu zbyt słabego na ekstraklasę, a jednocześnie zbyt silnego na jej zaplecze. Anglicy nazywają takie kluby yoyo teams, ale w Szwecji po prostu wystarczy powiedzieć AIK i w zasadzie każdy fan futbolu doskonale zdaje sobie sprawę z powtarzalności cyklu, według którego przez kilkanaście ostatnich lat funkcjonują stołeczne Gryzonie. Kibice z Solnej w teorii mogli więc przyzwyczaić się do następujących po sobie spadków i awansów, ale wczorajszy wybuch radości najwierniejszych sympatyków AIK na stadionie w Uppsali wyraźnie pokazuje, że radosnych celebracji nigdy nie za wiele. I nawet jeśli od pewnego momentu kwestia nie tylko wywalczenia promocji, ale i przyklepania pierwszego miejsca w tabeli wydawała się wyłącznie formalnością, to jednak początek rundy wiosennej ani trochę nie przypominał spokojnego dryfowania w kierunku obranego wcześniej celu. Dwa bezbramkowe remisy z Trelleborgiem oraz Alingsås zapowiadały raczej przejściowe trudności, ale włodarzom i szkoleniowcom z północnego Sztokholmu stosunkowo szybko udało się je przezwyciężyć, a im dłużej trwał sezon, tym częściej zawodniczki AIK prezentowały na boisku coś na kształt imponującej demonstracji siły. Wyniki pokroju 8-0 z Uddevallą, czy wyjazdowego 6-1 w Möldnal nie trafiały się wprawdzie co tydzień, ale nie da się ukryć, że były one jasnym wyznacznikiem tego, że żółto-czarna maszyna w pewnym momencie stała się całkowicie niełapalną maszynką do wygrywania. A my możemy zastanawiać się, czy również w najwyższej klasie rozgrywkowej dokładnie takie same barwy będą w tym roku synonimem mistrzostwa. O tym przekonamy się jednak dopiero za miesiąc.
Póki co wypada jednak pogratulować całemu zespołowi AIK, a także wszystkim sympatykom tego starego i utytułowanego przecież klubu i do w pełni zasłużonych gratulacji dołączyć życzenia, aby tym razem w Solnej nie wystąpił wspomniany już efekt yoyo, a pierwszoligowa przygoda trwała znacznie dłużej niż klasyczne dwanaście miesięcy. Wiemy, że właśnie takie są cele i ambicje, a środków na ich realizację w klubowej kasie zabraknąć nie powinno. Tyle tylko, że podczas dwóch ostatnich prób podboju Damallsvenskan AIK dysponował odpowiednio siódmym oraz szóstym najwyższym budżetem płac w ligowej stawce, a efekt końcowy w obu przypadkach okazał się niezwykle przykry. I nawet jeśli pojedyncze gwiazdy pokroju Honoki Hayashi, Rosy Kafaji, czy Hanny Davison indywidualnych oczekiwań nie zawodziły, to w ujęciu zespołowym klub z Solnej drużynę przypominał głównie na przedmeczowych fotografiach. Tym razem osoby decyzyjne zarzekają się, że właściwe wnioski zostały już wyciągnięte, a operacja Damallsvenskan 2024 na dobre rozpoczęła się wraz z początkiem letniego okienka transferowego. Namacalnym potwierdzeniem tej tezy miało być między innymi ściągnięcie do AIK Słowaczki Patricii Fischerovej i Finki Silji Jaatinen, które już teraz wydają się być w pełni gotowe na pierwszoligowe boje, podobnie zresztą jak doświadczona legenda klubu Jennie Nordin, o której nie przez przypadek mówi się, że w jej żyłach płynie żółto-czarna krew. Dodajmy do tej układanki równie charakterystyczną, co charyzmatyczną bramkarkę w osobie Seriny Backmark i szybko dojdziemy do wniosku, że tyły już dziś są w jakimś stopniu zabezpieczone. Zdecydowanie więcej znaków zapytania znajdziemy za to w ofensywie, choć ani trochę nie zdziwimy się, jak osiemnastoletnia Matilda Nildén zafunduje nam coś na kształt powtórki z Kafaji i w przeciągu kilku miesięcy popularnością prześcignie swoją grającą na co dzień we włoskim Juventusie siostrę. Wielu zwolenników zyskuje także opcja pozostawienia w klubie bramkostrzelnej Adelisy Grabus, choć 26-letnia reprezentantka Bośni i Hercegowiny jak dotąd zachwycać potrafiła wyłącznie na boiskach Elitettan, a każde zetknięcie się z futbolem w najwyższej klasie rozgrywkowej kończyło się dla niej jednym wielkim rozczarowaniem. Skoro jednak niepisaną klątwę przełamać ma AIK, to czemu niejako przy okazji nie miałaby zrobić tego także jedna z jego piłkarek? Tym bardziej, że jeśli wierzyć odważnym zapowiedziom, to wiosną 2024 zarówno Grabus, jak i Nildén funkcjonować będą w jeszcze silniejszym zespole, w którym zawodniczkom o właśnie takich profilach z definicji powinno grać się łatwiej.
Zasadność ewentualnych ruchów transferowych recenzować będziemy jednak dopiero zimą, a póki co raz jeszcze zakrzyknijmy głośno: AIK Solna, witamy w Damallsvenskan! Świętujcie, bo naprawdę macie ku temu powody, a awans wywalczyliście w stylu, który nie pozostawił żadnych wątpliwości czy niedomówień!