W czerwcu mieliśmy wyjątkowo kapryśną wiosnę, wrześniowym meczom towarzyszyła często iście letnia aura, ale po kolejnej przerwie reprezentacyjnej przyszedł wreszcie czas na prawdziwie jesienne granie. Pory roku i wskazania termometrów ani trochę nie wpłynęły jednak na mocno rozpędzone zawodniczki z północy Skanii, które jak wygrywały przy dwudziestu pięciu kreskach powyżej zera, tak wygrywają przy piętnastu. I nie ma większego znaczenia, czy po przeciwnej stronie boiska biegają rozpaczliwie walczące o utrzymanie rywalki z Uppsali lub Växjö, czy też nieukrywające nawet mistrzowskich aspiracji piłkarki z Linköping. Te ostatnie przyjechały do wsi nieopodal Hässleholm w minioną niedzielę i choć teoretycznie przegrały zaledwie różnicą jednego gola, to jednak w zasadzie ani przez moment nie były bliskie nawiązania równej walki z podopiecznymi trenerskiego duetu Mårtensson – Kristiansson. Skalę dominacji Vittsjö najlepiej obrazuje fakt, że w szeregach LFC na największe pochwały zapracowała sobie golkiperka Cajsa Andersson, która kilkoma kapitalnymi interwencjami uratowała swój zespół od zdecydowanie bardziej dotkliwej porażki. Nieporównywanie więcej wyróżnień przyznalibyśmy za to gospodyniom, bo oprócz znajdującej się w niezmiennie wybitnej dyspozycji autorki dubletu Sary Stratigakis, kapitalne zawody rozegrały między innymi Clara Markstedt, Nellie Persson, czy kapitanka Sandra Lynn. Ta ostatnia jeszcze przed pierwszym gwizdkiem wprawiła zresztą wszystkich kibiców w dobry nastrój, wymownie poprawiając stadionową spikerkę, która… podczas przedmeczowej prezentacji przedstawiła ją używając panieńskiego nazwiskiem Adolfsson. I jak dobre humory na trybunach w północnej Skanii momentalnie się pojawiły, tak nie zniknęły nawet na chwilę, bo nawet nieco szczęśliwy, wyrównujący gol niezawodnej Yuki Momiki nie był w stanie wybić gospodyń z uderzenia. A kilka zespołowych akcji miejscowych jak najbardziej nadawałoby się jako element wykładu traktującego o tym dlaczego futbol to najbardziej zespołowa wśród gier zespołowych.
W zdecydowanie mniej optymistycznych nastrojach zamykały pierwszy, październikowy weekend pozostałe kluby ze Skanii. Rosengård wybrał się na teoretycznie niezbyt wymagający teren do Växjö, ale zamiast przekonującego zwycięstwa gościń obejrzeliśmy pierwszy od niemal trzech miesięcy punkt wywalczony przez podopieczne Olofa Unogårda. A przecież mogło być z perspektywy beniaminka jeszcze radośniej, bo sama tylko Dessi Dupuy aż trzy razy stawała przed szansą na umieszczenie futbolówki w siatce Earthy Cumings. 24-latka ze Szkocji znów broniła jednak bez zarzutu, choć chyba decydując się na transfer definitywny z Liverpoolu nie spodziewała się, że w takich meczach przyjdzie jej regularnie ratować swoim koleżankom z pola wynik. Oczywiście, Rosengård też miał swoje szanse, sporo wiatru robiły w zespole wciąż aktualnych mistrzyń Szwecji przede wszystkim obie wahadłowe (Ria Öling oraz Fiona Brown), ale nie będziemy udawać, że od takiego zespołu wymagamy po prostu więcej. A nie da się ukryć, że w tej fazie sezonu mocno pod formą znajdują się Wik, Schough, czy Larsson, o Caroline Seger nawet nie wspominając. Smutny czas nastał także w Kristianstad, bo najpierw wyjazd do mocno pokiereszowanej Brommy zakończył się powrotem z zaledwie jednym punktem, a następnie całą piłkarską Szwecję obiegła informacja, że już za miesiąc swoją piętnastoletnią pracę w klubie zakończy Elisabet Gunnarsdottir. I wiele wskazuje na to, że to właśnie ta wiadomość okaże się informacją numer jeden najbliższego tygodnia. Bo nie da się ukryć, że historia islandzkiej trenerki i tego, jak stała się żywą legendą klubu zasługuje nie tyle na osobny akapit, co na osobny tekst. Co zaś się tyczy piłkarek BP, to im z kolei satysfakcję z wywalczonego na wyżej notowanym rywalu punktu zepsuła nieco informacja o kontuzji Louise Lillbäck, która jeszcze przed przerwą ucierpiała w wyniku niefortunnego zderzenia z Hlin Eiriksdottir.
Häcken strzeliło gola! Bez szaleństw, póki co tylko jednego, na dodatek z rzutu karnego i po rękach interweniującej Sofii Hjern, ale zwycięstwo 1-0 okazało się wystarczające, aby w mistrzowskim wyścigu nie ponieść kolejnych strat. Inna sprawa, że jeszcze chwila, a naprawdę zaczniemy się zastanawiać, czy Osy z Hisingen rzeczywiście nie oszczędzają całej amunicji na dwumecz z holenderskim Twente, bo dziś wieczorem znów zdarzało im się marnować sytuacje nie tyle stu-, co tak naprawdę dwustuprocentowe. Pudło do pustej bramki? Nie ma sprawy! Strzał z pięciu metrów w bramkarkę lub w słupek? Obie opcje wykorzystane! Zmarnowana kontra w przewadze trzy na jedną? A jakże! Libański szkoleniowiec Mak Adam Lind może jednak cieszyć się z niezmiennie wysokiej dyspozycji Mariki Bergman Lundin oraz Rosy Kafaji, którym gra w piłkę sprawia na ten moment naprawdę sporo frajdy i widać to za każdym razem, gdy futbolówka znajdzie się w zasięgu nawet nie tyle ich nóg, co ich wzroku. Nie brakuje jednak też zmartwień, bo terminarz na najbliższe tygodnie wydaje się niezbyt łaskawy, a z powodu urazu plac gry przedwcześnie opuścić musiała Molly Johansson, co w obliczu problemów zdrowotnych innych bocznych defensorek zadanie nowemu trenerowi Häcken bynajmniej nie ułatwia. Po komplet oczek w starciu z innym beniaminkiem sięgnęło Hammarby, choć jeszcze przy stanie 0-0 czujność Anny Tamminen sprawdzić postanowiły Taryn Ries oraz Klara Folkesson. Fińska golkiperka ów test zdała jednak bez zarzutu, a później Jonna Andersson wrzuciła piłkę na głowę Matildy Vinberg i stało się jasne, że w obecności dwóch i pół tysiąca zielono-białych fanów żadna krzywda Bajen stać się nie może. Tym bardziej, że Vilde Hasund raz jeszcze dała z ławki niezwykle pozytywny impuls, a Smilla Vallotto potwierdziła, że nieprzypadkowo właśnie teraz dostała szansę debiutu w seniorskiej kadrze Szwajcarii. Zwycięstwa duetu liderek pozwoliły im odskoczyć nie tylko od Linköping, ale i od Piteå, które z kolei wracało na tarczy z Örebro. Anam Imo oraz Katrina Guillou jak zawsze robiły, co mogły, ale tym razem ich wysiłki nie pozwoliły rewelacji sezonu dopisać w tabeli choćby jednego punkcika, choć do dziewięćdziesiątej minuty na Behrn Arenie zanosiło się na bezbramkowy remis. Wtedy jednak kluczową akcję przeprowadziły dwie rezerwowe nastolatki; asystowała Emilia Pelgander, finalizowała Ida Björnberg i wydaje się, że ta ostatnia w ten właśnie sposób przyklepała swojemu klubowi miejsce w Damallsvenskan na kolejny sezon.
Komplet wyników:
Statystyki indywidualne:
Statystyki drużynowe:
Przejściowa tabela: