Nie zatrzymujemy się i po raz kolejny prezentujemy podsumowanie rozgrywek ligowych, w oparciu o ranking UEFA. Zatem pora przenieść się do Anglii.
1. Chelsea: Tytuł pozostaje tym samym w niebieskiej części Londynu. Zawodniczki The Blues dzielnie dążyły do celu, wygrywając w decydującej fazie sezonu mecz za meczem, nie dając szansy na odrobienie strat przez Manchester United. W Lidze Mistrzyń przygoda mistrzyń zakończyła się na półfinale, gdzie w dwumeczu uległy Barcelonie 1:2.
2. Manchester United: Jedyna ekipa, która realnie do samego końca mogła nawiązać walkę z Chelsea o mistrzostwo. Tytuł w Manchesterze wypuszczony został w 14. kolejce, właśnie po wyjazdowej porażce z późniejszymi liderkami 0:1. Choć seria 7 ligowych wygranych budzi niewątpliwie szacunek, wystarczyło to jedynie do zdobycia srebra. Wyróżnić należy defensywę Red Devils, najszczelniejszą w WSL (ledwie 12 bramek straconych) .
3. Arsenal: Podium uzupełniają najmocniejsze z rywalek ze stolicy. Należy jednak zauważyć, że dystans do czołowej dwójki (głównie za sprawą dwóch porażek pod koniec sezonu) jest dość zauważalny. Strata do Chelsea wyniosła ostatecznie 11 punktów, do Man Utd 9 „oczek”. Trzeba powiedzieć wprost, że ten sezon pod każdym względem okazał się gorszy od poprzedniego. Lepiej wyglądało to w europejskich pucharach, gdzie dotarły do 1/2 finału, a tam za mocny okazał się Wolfsburg.
4. Manchester City: Obywatelki pod względem zdobyczy punktowej oraz bilansu spotkań powtórzyły swoje osiągnięcie z kampanii 2021/2022. 47 punktów, na które składa się 15 zwycięstw, 2 remisy oraz 5 porażek. Pod względem bramek wyglądało to nieco gorzej, jak i również nie przełożyło się na miejsce w TOP 3. Zawodniczki z błękitnej części Manchesteru brały udział w eliminacjach do Ligi Mistrzyń, lecz lepszy w nich okazał się Real Madryt.
5. Aston Villa: Pod względem notowań z poprzedniego sezonu zdecydowanie największy progres zaliczyła ekipa The Villains. 37 punktów i aż 11 zwycięstw pozwoliły zając naprawdę dobre piąte miejsce. Największa zasługa w tym nieoczekiwanej królowej strzelczyń całej ligi, Rachel Daly, która zgromadziła 22 bramki na swym koncie. Choć poziomem drużyna ta dalej odstaje od ligowego topu, projekt wygląda obiecująco.
6. Everton: Umknąć uwadze nie może także poprawa dyspozycji The Toffees. 9 wygranych, 3 remisy i 10 porażek spokojnie pozwoliło umiejscowić się w górnej części tabeli. Może to także wynikać z poziomu konkurencji, jednak z każdym trzeba potrafić punktować, a ta sztuka w porównaniu do sezonu 2021/2022 udawała się zdecydowanie częściej, a przede wszystkim więcej razy udawało się zgarnąć pełną pulę.
7. Liverpool: Jak na beniaminka wynik na pewno solidny. Ilość zwycięstw może nie jest imponująca (6 Z, 5R, 11 P) , tak jednak bez większych problemów wystarczyło to do pewnego utrzymania. Taka specyfika rozgrywek kobiecych na najwyższym poziomie – połowa przegranych meczy nie ma prawa skreślić szans na miejsce w środku tabeli.
8. West Ham: Ciężko jakkolwiek zdefiniować ten sezon w wykonaniu The Hammers. Ekipa ta grała jak typowy ligowy przeciętniak, bez wyraźniejszej boiskowej tożsamości. Sam potencjał kadrowy nie pozwalał im na spadek, którego udało się z dużym zapasem uniknąć. W oczy rzuca się postawa defensywy, która dopuściła do straty 44 bramek. Średnia dwóch goli wpuszczanych na mecz wygląda naprawdę blado, ale jak się okazuje, najgorsze jeszcze przed nami.
9. Tottenham: Zespół Nikoli Karczewskiej z pełnym przekonaniem należy definiować jako największe rozczarowanie kampanii Women’s Super League. Na dobrą sprawę fakt, że w ostatnich pięciu kolejkach nie punktowały tylko raz (1 Z, 3R, 1P) pozwolił im lekko odbić się od dna i zakończyć sezon na dziewiątej pozycji. Wygląda to jednak blado, że przewaga nad ostatnią bezpieczną ekipą wyniosła raptem dwa „oczka”. Sama Polka także nie może zaliczyć rozgrywek do udanych. Wystąpiła w 14 meczach WSL, lecz tylko dwa razy w pełnym wymiarze czasowym. Jej dorobek stanowią 2 gole.
10. Leicester: Czy da się podchodzić do meczu w 10. kolejce, mając na koncie 0 punktów i jeszcze pozostać w lidze na kolejny rok? Okazuje się, że jak najbardziej i sam biję się w pierś za słowa, które niegdyś głosiłem z pełnym przekonaniem. Byłem pewien, że dla The Foxes ratunku już nie ma. Wiosna jednak przyniosła poprawę formy na dobre i Leicester włączyło się do walki o utrzymanie, które jeszcze w styczniu wydawało się tylko mrzonką. Wygrana w ostatniej kolejce pozwoliła nawet opuścić przedostatnie miejsce. Na pewno razi skuteczność ofensywy, widocznie najgorszej w całej WSL (15 bramek w 22 spotkaniach) . Choć tym razem się udało, scenariusz cudownego powrotu może okazać się nie do zrealizowania w kampanii 2023/2024.
11. Brighton: Poziom Mew od początku kazał podejrzewać, że walka choćby o środek tabeli będzie nie lada wyzwaniem. Narracja ta zmieniła się z biegiem sezonu, ale na gorsze. Nie mniej jednak sytuacja The Seagulls, choć rozczarowująca, nie była gorsza od tarapatów, w jakich znajdowało się choćby Leicester, bowiem na kolejkę przed końcem drużyna Brighton wiedziała już, że pozostanie w lidze na kolejny rok. Porażka na sam koniec właśnie z The Foxes spowodowała spadek na przedostatnią lokatę WSL. In minus oczywiście prezentuje się tu defensywa. Średnia wpuszczanych goli bowiem niemal dobiła do trzech na spotkanie.
12. Reading: Sześć kolejek do końca sezonu, Reading traci raptem punkt do Brighton oraz Tottenhamu. Ma także cztery „oczka” przewagi nad Leicester, co wydaje się stosunkowo bezpieczną przewagą. Jednak od tamtego momentu, Lisy do końca rozgrywek zgarniają aż 9 punktów, Spurs 6, Mewy 4, a Reading…okrągłe 0. Ostatecznie pięć punktów straty do bezpiecznej lokaty. Dorobek taki sam, jak zeszłoroczny spadkowicz – Birmingham. Pod praktycznie każdym względem – zasłużone.
Beniaminkiem Women’s Super League w sezonie 2023/2024 zostało Bristol City.