Czekając na klasyk, czyli podsumowanie półfinałów Pucharu Szwecji
Publicystyka Świat

Czekając na klasyk, czyli podsumowanie półfinałów Pucharu Szwecji

image
Foto: Alf Linbergh/Pressbilder

  Podobno nawet najbardziej smakowite i pięknie wyglądające danie może się w końcu znudzić, ale pojedynków drużyn z Malmö i Linköping reguła ta wydaje się nie dotyczyć. 28. sierpnia dojdzie do trzeciego w tym roku bezpośredniego starcia tytanów szwedzkiej piłki i – choć po drodze czekają nas jeszcze chociażby emocje związane z Igrzyskami w Rio – już dziś rozpoczynamy odliczanie do meczu, którego stawką tym razem będzie Puchar Szwecji. Taki zestaw finalistów, jak żaden inny, jest bowiem gwarancją niesamowitych emocji.

Jako pierwsze awans do finału zapewnić miały sobie piłkarki FC Rosengård, które w tym celu udały się aż do Piteå. Mecz na LF Arenie rozpoczął się według najbardziej prawdopodobnego scenariusza, a gdy w 22. minucie Martens, wykorzystując podanie Ebby Wieder, podwyższyła prowadzenie mistrzyń Szwecji na 2-0, mogło się wydawać, że będziemy świadkami widowiska podobnego do ostatniego ligowego starcia tych drużyn. Dominacja bardziej dojrzałego piłkarsko zespołu z Malmö nie podlegała żadnej dyskusji, a niepotrafiące oddać choćby jednego celnego strzału na bramkę rywalek zawodniczki z Piteå nie sprawiały wrażenia drużyny wierzącej jeszcze w końcowy sukces. Po przerwie oglądaliśmy jednak zupełnie inne spotkanie, tak jakby podopieczne Stellana Carlssona w szatni przypomniały sobie, za co zbierały tak wiele pochwał w poprzednim sezonie. Owszem, piłkarska jakość cały czas była po stronie ekipy z Malmö, ale prowadzone do boju przez rozgrywającą najlepsze 45 minut w obecnym sezonie Josefin Johansson gospodynie podjęły walkę. Ambicja i waleczność zostały zresztą nagrodzone w ostatnich minutach honorowym trafieniem autorstwa Felicii Karlsson. Murowanego faworyta wyeliminować się wprawdzie nie udało, ale po tym meczu (a doprecyzowując – po jego drugiej połowie) piłkarki Stellana Carlssona pozostawiły po sobie wyłącznie dobre wrażenie.

Ze swojego zadania wywiązał się także Linköping. Martin Sjögren postanowił nie kusić losu i przeciwko Eskilstunie wystawił zdecydowanie najsilniejszą jedenastkę, a ta bardzo szybko zabrała się do roboty. Już w 8. minucie wynik otworzyła Fridolina Rolfö, a potem rozpoczął się … popis Emelie Lundberg. Jeśli budząc się dziś rano Pia Sundhage miała już w głowie gotową osiemnastkę na Rio, to występ bramkarki Eskilstuny z pewnością dał jej sporo do myślenia. Czy aż tyle, aby zachwiać wydawałoby się ustaloną już wcześniej hierarchię? W tej kwestii mądrzejsi będziemy za niewiele ponad tydzień. Cuda wykonywane w bramce przez Lundberg sprawiały, że wynik meczu do ostatnich chwil pozostawał sprawą otwartą, a trzeba podkreślić, że piłkarki United również potrafiły stworzyć sobie na Arenie Linköping bramkowe okazje. Dwie najlepsze – po stałych fragmentach – zmarnowała Irlandka Louise Quinn, której w obu przypadkach zabrakło zaledwie kilkunastu centymetrów, aby przynajmniej o pół godziny przedłużyć nadzieje swojej drużyny na historyczny awans do finału.

Jared Burzynski
https://szwedzkapilka.com

Dawid Gordecki

Skomentuj

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.

error: Content is protected !!