WOMEN’S SUPER LEAGUE : Grad bramek w Londynie, hit kolejki dla Chelsea ! [PODSUMOWANIE]
FA WSL Ligi Publicystyka Świat

WOMEN’S SUPER LEAGUE : Grad bramek w Londynie, hit kolejki dla Chelsea ! [PODSUMOWANIE]

 Zaplanowana na niedzielę 7. kolejka zmagań najlepszej ligi kobiecej w Anglii miała na dobrą sprawę wszystko, by bez wyrzutów sumienia nazwać ją „kompletną” . Zobaczyć mogliśmy sporo bramek, lecz nie zabrakło także meczu dla koneserów. Zachowawcza postawa w jednym meczu kontrastowała z otwartym, obustronnym ogniem w innym. Nie zabrakło niespodzianki, lecz większość meczy rozstrzygnięta została na korzyść faworytek. Zwieńczeniem zmagań był zawsze wyczekiwany „mecz na szczycie”.

Leicester – Arsenal : Chyba nawet najwięksi optymiści nie zakładali, że zamykające tabelę gospodynie będą w stanie nawiązać jakąkolwiek walkę z aspirującymi o obronę tytułu mistrzowskiego Kanonierkami. Cel był dość jasny : szybko zamknąć mecz i do ostatniego gwizdka kontrolować przebieg spotkania. Zadanie to udało się w 100% na dobrą sprawę w pierwszej części gry. Wynik otworzyła w 13. minucie Leonhardsen – Maanum. Do przerwy bramki dla przyjezdnych zdobyły jeszcze Caitlin Foord oraz Stephanie Catley. Krótko po rozpoczęciu drugiej połowy czwartego i jednocześnie ostatniego gola w meczu strzeliła Szwedka, Stina Blackstenius. Od tamtego momentu tempo starcia zwolniło i mając wszystko pod pełną kontrolą gościnie dowiozły korzystny, w pełni zasłużony rezultat, dzięki czemu objęły pozycję liderek WSL.

Liverpool – Aston Villa : W samym założeniu jedno z bardziej wyrównanych na papierze spotkań zaplanowanych na tę turę zmagań. Hipotetycznie mogło ono być albo naprawdę ciekawe, albo ponadprzeciętnie nudne. Na nieszczęście dla widowiska, bliżej temu spotkaniu było do tej drugiej opcji. W pierwszej części gry żadna z ekip nie zdołała skonstruować akcji dobrej „od A do Z”. Zawsze gdzieś wkradła się niedokładność, niechlujność bądź przewidywalność. Obraz meczu nie zmienił się zbytnio po wznowieniu, choć trzeba przyznać, że wkradło się w nie nieco pikanterii, gdyż agresywna gra z obu stron zobligowała sędzię główną , Massey – Ellis, do rozdawania żółtych kartek. W 57. minucie przyznała ona przyjezdnym rzut karny, który na gola zamieniła Rachel Daly. To była jedna z niewielu rzeczy do odnotowania z gatunku tych ciekawszych i to nie zmieniło się do samego końca. Skromna wygrana Aston Villi pozwoliła awansować tymczasowo na szóste miejsce w tabeli.

Reading – Manchester City : Jeżeli przyjezdne, które jednocześnie były wyraźnymi kandydatkami do pewnej wygranej miały podobne założenie do zwycięskiego Arsenalu, to trzeba przyznać, że w odróżnieniu od drużyny z Londynu w meczu z Reading długo trwały kłopoty z realizacją. Przewaga rzeczywiście nie podlegała żadnej dyskusji, lecz żadna z akcji nie została sfinalizowana bramką, która przerwałaby impas i dała względny spokój Obywatelkom. Do przerwy więc na tablicy wyników widniał bezbramkowy remis. Niedługo po rozpoczęciu drugiej połowy ekipa z Manchesteru przekonała się o gościnności rywalek. „Gdzie City nie może, tam Reading pomoże.” , a żeby być bardziej precyzyjnym Emma Mitchell, która w przeciągu siedmiu minut skompletowała dublet, ale do niewłaściwej bramki. Dwa błędy na dobrą sprawę ustawiły mecz pod dyktando faworytek, które w 76. minucie dobiły przeciwniczki strzałem Shaw, dla której było to już siódme trafienie w sezonie.

West Ham – Brighton : Popularne Mewy przyjechały do Londynu już bez Hope Powell, która zrezygnowała z funkcji trenerki zespołu. Pierwszy mecz bez 55 – latki rozpoczął się dla przyjezdnych fatalnie, bowiem już w 3. minucie Lisa Evans wyprowadziła West Ham na prowadzenie. Jak się miało okazać, to były dla gospodyń miłe złego początki, gdyż w 20. minucie na tablicy wyników nie widniało już 1:0, a 1:3. Prawdziwe show dała Danielle Carter, która dwukrotnie pokonała Sophie Hyllyerd, w międzyczasie asystując przy golu Sarri. Taki rezultat utrzymał się do gwizdka, zapraszającego obie ekipy do szatni. Po zmianie stron wydawało się, że na ten moment mające dwubramkową stratę zawodniczki będą w stanie coś jeszcze wskórać. W 61. kontakt dał im samobój Victorii Williams. Zamiast jednak pójść za ciosem, to oponentki ten cios wymierzyły, a właściwie dwa. Także w 71. minucie Brighton miało w teorii bezpieczny rezultat, w końcu ciężko roztrwonić 5:2. Otóż jak miało się okazać, było naprawdę blisko. Choć jeszcze w 85. minucie przyjezdne miały trzy gole zapasu, tak niecałe 120 sekund później za sprawą Viviane Asseyi przewaga stopniała do ledwie jednej bramki. Ostatecznie jednak cudem udało się wywieźć z Londynu komplet punktów po iście szalonym, pełnym dramaturgii i zwrotów akcji pojedynku.

Manchester United – Chelsea : Mecz na szczycie, na którym w przypadku braku przełamania United najbardziej skorzystać mógł czekający jak na szpilkach na końcowy wynik Arsenal. Należy pamiętać, że The Blues będą mieć wciąż jeden mecz rozegrany więcej, więc nawet ewentualne zrównanie się punktami z rywalkami ze stolicy wciąż „w pamięci” daje przewagę Kanonierkom. Cała pierwsza połowa wyglądała jak plac gry strategicznej aniżeli mecz piłki nożnej. Każda z ekip niezwykle zachowawczo podeszła do kwestii ataków i badała grunt pod ewentualne wykorzystanie błędów rywalek. Więcej strzałów na bramkę oddały przyjezdne, jednak żaden nie mógł sprawić trudności Mary Earps. Jeszcze mniej pracy miała Niemka, Ann – Katrin Berger. Zatem pierwsza połowa zakończyła się bezbramkowym remisem, który wydawał się stosunkowo sprawiedliwy. Druga część ligowego hitu to zupełne przeciwieństwo wydarzeń przed przerwą. Coraz odważniej nacierać zaczęły zawodniczki Chelsea, co w 60. minucie dało im upragnione prowadzenie. Bramkę zdobył nie kto inny, jak Sam Kerr. Mając korzystny rezultat, poszły za ciosem i już cztery minuty później mogły cieszyć się z drugiego trafienia. Tym razem Australijka dopisała na swe konto asystę, obsługując podaniem Lauren James. Mający już naprawdę spore problemy Manchester rzucił większość dostępnych sił do ataku, co w 71. minucie pozwoliło złapać kontakt po strzale Russo. Wciąż jednak to przyjezdne wyglądały na murawie pewniej i zmniejszenie przewagi nie wpłynęło na ich postawę. Dzielnie tłumiły na dość wczesnym etapie zakusy dotychczasowych liderek WSL. Wszelkie wątpliwości dotyczące tego, kto wygra mecz rozwiała Erin Cuthbert, pieczętując tym samym wygraną Chelsea 3:1.

Mecz Tottenham – Everton został przełożony z powodu fatalnego stanu murawy, wywołanego intensywnymi opadami deszczu.


Komplet wyników 7. kolejki Women’s Super League :
Leicester – ARSENAL 0:4 (0:3)
Liverpool – ASTON VILLA
0:1 (0:0)
Reading – MANCHESTER CITY
0:3 (0:0)
West Ham – BRIGHTON
4:5 (1:3)
Manchester United – CHELSEA
1:3 (0:0)
Tottenham – Everton
(przełożony)

Tabela po rozegraniu spotkań 7. kolejki :

Michał Nadrowski

Skomentuj

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.

error: Content is protected !!