Momenty 23. kolejki:
Ligowe granie wznowiliśmy w Malmö, gdzie liderki z Rosengård w teorii miały dopisać do swojego dorobku łatwe trzy punkty. Do stolicy Skanii zawitała bowiem mocno poobijana Eskilstuna i choć do zawodniczek, które wciąż reprezentują barwy United mamy jak najbardziej bezgraniczny szacunek, to jednak po zespole, w którym jedyną rozpoznawalną twarzą na ławce rezerwowych jest trenerka Sadiku, cudów się nie spodziewaliśmy. A jednak! Obrończynie tytułu rozpoczęły z wielkim impetem, ale po całkiem obiecującym w ich wykonaniu pierwszym kwadransie, dalej było już tylko gorzej. A ośmielone takim stanem rzeczy przyjezdne zorientowały się, że w stolicy Skanii mogą nie tylko od czasu do czasu kopnąć sobie piłeczkę, ale nawet przejąć inicjatywę. I choć gra United też jakością nie powalała, to na przykład taka Mia Jalkerud miała nawet nie stu, a dwustuprocentową okazję na pokonanie Teagan Micah. A na tym nie koniec, bo w drugiej połowie obraz gry się nie zmienił i wciąż – wyłączając może sytuację z główką Mimmi Larsson – więcej czasu spędzaliśmy na połowie gospodyń. To wszystko nie przełożyło się jednak na jakąkolwiek zdobycz punktową, a to dlatego, że po stronie miejscowych w linii pomocy biegała pewna młoda Dunka, która w ostatnich tygodniach jest niewątpliwie jednym z objawień szwedzkich boisk. I to właśnie za sprawą kolejnego trafienia autorstwa Sofie Bredgaard zwycięstwo pozostało w piątkowy wieczór przy faworytkach. A my mogliśmy tylko zastanawiać się, czy dałoby się bardziej dosadnie podsumować obecny sezon; wszak bohaterką numer jeden w kadrze Rosengård została piłkarka, która do tego klubu trafiła … całkowicie przypadkiem, wskutek mało szczęśliwego dla siebie zbiegu okoliczności. Bo jakkolwiek irracjonalnie to zabrzmi, bez Bredgaard w składzie do Malmö mogłaby tej jesieni nie zawitać ani Barcelona, ani mistrzowska feta.
Piłkarska niedziela i na przystawkę konfrontacja Brommy z Vittsjö. Jeśli patrząc na taki zestaw uczestników nie robiliście sobie przesadnie wygórowanych oczekiwań, to oznacza to mniej więcej tyle, że jesteście całkiem rozsądni. Na Grimsta IP wielkiej gry się nie doczekaliśmy, przyjezdne zgodnie z planem odniosły pewne zwycięstwo, a Katrina Gorry i Clara Markstedt mogły wrócić pamięcią do lat dzieciństwa i co nieco się na zielonej murawie pobawić. A o to, żeby była to zabawa całkowicie bezstresowa, odpowiednio zadbały już gospodynie, które nawet gdy udało im się dojść do jakiejś sensownej sytuacji, pudłowały w stylu wprost niewyobrażalnym. Zdecydowanie więcej obiecywaliśmy sobie po rywalizacji na LF Arenie, bo przecież wciąż niepokonane jesienią Piteå zmierzyło się tam z nieporzucającym bynajmniej medalowych aspiracji Linköping. Jeszcze kilka tygodni temu z tej okazji ostrzylibyśmy sobie zęby na prawdopodobnie epickie pojedynki Fanny Andersson z Olgą Ahtinen o dominację w środku pola, ale nawet pod nieobecność czołowej pomocniczki klubu z Norrbotten sam mecz i tak zapowiadał się nader ciekawie. I to pomimo faktu, że pogoda na dalekiej Północy ewidentnie nie zachęcała do jakiejkolwiek sportowej aktywności. W tych trudnych warunkach zdecydowanie lepiej odnalazły się jednak przyjezdne, a faktorem X prowadzącym do ich zwycięstwa miała być perfekcyjnie funkcjonująca prawa flanka. To właśnie ze strony zarządzanej przez Stinę Lennartsson oraz Amalie Vangsgaard czyhało na gospodynie największe zagrożenie, ale dzięki kombinacji sporej dawki szczęścia i ofiarności niezniszczalnej Faith Ikidi (mocna kandydatka do interwencji sezonu!) na boisku w Piteå długo utrzymywał się bezbramkowy remis. Ten stan rzeczy zmienił jednak jeden stały fragment gry, po którym najbardziej przytomnie zachowała się w szesnastce Nellie Karlsson, na raty pokonując Amandę McGlynn. W drugiej połowie zdecydowanie mocniej nacisnęły gospodynie, które nawet pozbawione duetu Andersson – Johansson na kierownicy potrafiły momentami zmusić zawodniczki z Linköping do sporego, defensywnego wysiłku. Upragnionego gola strzelić im się jednak nie udało, dzięki czemu podopieczne trenera Jeglertza zapisały na swoim koncie jeszcze jedno wyszarpane w naprawdę niełatwych warunkach zwycięstwo. A niejako przy okazji Stina Lennartsson oraz Olga Ahtinen zdążyły się jeszcze wykartkować na najbliższy mecz przeciwko Kalmar. Czy ta taktyka za dwa tygodnie przyniesie oczekiwane owoce? Czas pokaże, ale w Östergötland są już naprawdę blisko całkiem sporego sukcesu.
A w tym wszystkim niemała zasługa piłkarek z Behrn Areny, które znów pokazały, że nawet bez Jenny Hellstrom i Anny Sandberg potrafią postawić się najlepszym. W rywalizacji z Rosengård punktów urwać się jeszcze nie udało, ale Kristianstad nie miał już na boisku w Närke tyle szczęścia. Taktyka zaproponowana przez trenera Rickarda Johanssona raz jeszcze okazała się strzałem w dziesiątkę i nie będzie przesady w stwierdzeniu, że odnowione Örebro jest tej jesieni jednym z niewielu promyków radości w cokolwiek smutnym krajobrazie Damallsvenskan. Bo trzeba podkreślić, że osłabiony Kristianstad wcale nie zagrał na Behrn Arenie źle, a mimo tego poniósł tam całkowicie zasłużoną porażkę. A my znów mogliśmy rozpływać się nad tym, jak w nowych dla siebie rolach kapitalnie prezentują się Lockwood i Agustsdottir, jak dobrze układa się współpraca w duecie Hoff Persson – Pechersky, czy wreszcie jak wspaniałym przeglądem pola dysponuje mocno niedoceniana Kollanen. Tak, być może te pochwały są minimalnie na wyrost, ale wreszcie doczekaliśmy się nieoczywistego zespołu, który pokazał, że w tej lidze z taką kadrą da się stworzyć naprawdę interesujące widowisko. I za to, bez względu na osobiste sympatie lub antypatie, należą się słowa uznania.
Na pozostałych arenach aż takich uniesień nie było, choć emocji (niekoniecznie podyktowanych wysokim poziomem sportowym) doczekaliśmy się zaskakująco dużo. Na stadionie w Umeå mogliśmy na przykład zobaczyć, jak po strzałach głową do siatki trafiają kolejno Tilde Lindwall oraz Katariina Kosola, czyli zawodniczki bynajmniej nie słynące z doskonałej gry w powietrzu. Ich gole nie były jednak tego popołudnia jedynymi, jakie padły w rywalizacji beniaminka ze stołecznym Djurgården, gdyż w doliczonym czasie pierwszej połowy na uderzenie z dystansu zdecydowała się Olivia Holm, dzięki czemu gospodynie wygrały swój pierwszy ligowy mecz od pół roku. Skromnym 2-1 zakończyła się także wyprawa wicemistrzyń z Hisingen do Kalmaru, gdzie o emocje w końcówce zadbały Hanna Wijk do spółki z Allison Pantuso i sędzią Lovisą Johansson. Ostateczne jednak trzystuosobowa grupa kibiców ze Småland nie doczekała się sensacyjnego rozstrzygnięcia. Ligowy weekend zamknęła nam derbowa rywalizacja Solnej z Södermalm, czyli starcie AIK vs Hammarby. I choć w teorii to gospodynie grały tu o większą stawkę, to na boisku piłkarska jakość była zdecydowanie po stronie Zielono-Białych. A że te ostatnie miały w swoim składzie takie zawodniczki jak Cooney-Cross czy Vinberg, to komplet punktów pozostał przy grających jeden ze słabszych meczów w tej fazie sezonu Bajen.
Komplet wyników:
Przejściowa tabela:
Klasyfikacje indywidualne: