Czy Szwedki awansują do ćwierćfinału?
Euro Publicystyka Świat

Czy Szwedki awansują do ćwierćfinału?

swesup
Na trybunach w Leigh zasiądzie około 1500 szwedzkich kibiców (Fot. Pontus Orre)

 Wczoraj Norwegia, dziś Dania, a jutro … też jest dzień. Nie da się jednak ukryć, że jak dotąd EURO 2022 z całą pewnością nie jest imprezą skandynawskich drużyn. Bo odpaść, nawet w fazie grupowej, jak najbardziej można, ale zarówno zespołowi prowadzonemu przez Martina Sjögrena, jak i podopiecznym Larsa Søndergaarda do awansu zabrakło zdecydowanie więcej niż sugerowałyby suche wyniki. A i one nie prezentują się przecież jakoś specjalnie imponująco. Oczywiście, te skądinąd nierówne boje odpowiednio z Austrią i Hiszpanią absolutnie nie wzięły się znikąd, ale nad problemami naszych nordyckich przyjaciół pochylimy się chyba przy nieco innej okazji. A to dlatego, że za kilkanaście godzin sami staniemy do rywalizacji, w której marginesu na błąd zwyczajnie nie będzie, a ewentualna wpadka sprawi, że mocno przedwcześnie przyszłoby nam podzielić norwesko-duński los.

 

 Takiego scenariusza nie bierzemy rzecz jasna w ogóle pod uwagę, ale gdy jeszcze kilkanaście dni temu wizualizowaliśmy sobie angielski turniej, to wieńczący grupowe zmagania mecz z Portugalią zdecydowanie nie jawił nam się jako nieformalna potyczka w ramach 1/8 finału. Jasne, nie jest to do końca prawda (wszak do awansu do kolejnej fazy szwedzkim piłkarkom w zupełności wystarcza remis), ale w jakimś sensie zagramy jutro o wszystko z zespołem, który o swoim udziale w turnieju finałowym dowiedział się przed kilkoma tygodniami. I choć będziemy w tej rywalizacji wyraźnymi faworytkami, to nie możemy nieobliczalnego przeciwnika lekceważyć. Futbolowa rzeczywistość wygląda bowiem tak, że póki co to zawodniczki z Półwyspu Iberyjskiego strzeliły na angielskich boiskach więcej goli, a dynamiczna i eksplozywna Jessica Silva zachwyciła nas do tego stopnia, że ani trochę nie zazdrościmy w tej chwili naszym bocznym defensorkom tego, co może czekać je za kilkanaście godzin na murawie stadionu w Leigh. Tym bardziej, że zarówno Holenderki, jak i Szwajcarki momentami potrafiły wsadzić szwedzkie obrończynie na niezbyt przyjemną karuzelę. Doceniając klasę pomocniczki Benfiki, pamiętamy jednak także o zdecydowanie słabszych punktach portugalskiej kadry. A tych zarówno po lutowym meczu towarzyskim (kto by wtedy pomyślał, że tak szybko i w takich okolicznościach dojdzie do powtórki), jak i po dwóch kolejkach EURO wynotowaliśmy naprawdę wiele. Podstawowe błędy w kryciu przy stałych fragmentach, pozostawianie zdecydowanie zbyt dużo wolnej przestrzeni tuż przed własną szesnastką, czy wreszcie ubytki motoryczno-szybkościowe to tylko niektóre z nich. A układa się to wszystko o tyle szczęśliwie, że w kadrze mamy zawodniczki wręcz stworzone do tego, aby z tych niedoskonałości skorzystać. Tyle tylko, że w podobny sposób ocenialiśmy to już przed Szwajcarią, a boiskowa rzeczywistość ostatecznie znacząco różniła się od tej z naszych wyobrażeń. Nie chce się jednak wierzyć, żeby kilka z naszych planów A nie zafunkcjonowało skutecznie w przynajmniej jednym meczu grupowym, w związku z tym obstawiamy jutro przynajmniej jednego szwedzkiego gola po stałym fragmencie i jednego po dośrodkowaniu spod linii końcowej. I tej wersji, przynajmniej do godziny 19:00, będziemy się mocno trzymać.

 Jeśli chodzi o kwestie pozasportowe, to na pierwszy plan zdecydowanie wysunęły się w tej chwili dwa tematy. Pierwszy, zdecydowanie mniej zagmatwany, dotyczy kontuzji stopy Caroline Seger, która z tego właśnie powodu opuściła przedmeczowy trening. Szwedzka kapitanka na pewno znajdzie się jutro w kadrze meczowej, ale jej występ w większym wymiarze czasowym wydaje się jednak mało prawdopodobny, co otwiera selekcjonerowi furtkę do nieco bardziej odważnych rotacji w drugiej linii. Inną gorącą kwestią pozostaje także stan murawy w Leigh, krytykowany solidarnie przez szwedzkie zawodniczki i sztab szkoleniowy. Podczas ostatniej konferencji Peter Gerhardsson starał się stosować klasyczny, nordycki humor, obracając ten problem w żart, ale nienaturalnie sucha nawierzchnia, choć identyczna dla obu ekip, z pewnością nie będzie naszym sprzymierzeńcem. Szwedzki trener był jednak wdzięczny, że na tej przypominającej nieco sztuczną murawę płycie udało się przeprowadzić jeden oficjalny trening i teraz pozostaje tylko mieć nadzieję, że spędzony na niej czas nie okaże się ostatecznie czasem zmarnowanym. Bo na gruntowne zabiegi last minute liczyć raczej nie możemy, a ewentualne zroszenie na dłuższą metę wiele nam nie pomoże. Jutrzejsze popołudnie w obszarze metropolitalnym Manchesteru zapowiada się bowiem niezwykle sucho i upalnie, a warunki mogą okazać się zbliżone do tych, które towarzyszyły nam podczas ćwierćfinału francuskiego mundialu. Oby podobny okazał się także końcowy wynik, bo na wszystkich lokalnych stacjach i we wszystkich galeriach handlowych mijamy ogłoszenia przestrzegające przed dalekimi podróżami podczas trzech najbliższych dni. A skoro mądrzy ludzie radzą, to warto się to ich zaleceń stosować i w drogę powrotną do domu wybrać się nieco później. Całkiem ciekawą datą wydaje się tu na przykład 1. sierpnia.

PS. ale gdyby ktoś myślał, że prognozowane podczas jutrzejszego meczu 34 stopnie w cieniu to ostatnie słowo angielskiej pogody, to zdecydowanie tak nie jest. Grupa D rozegra swoje mecze w jeszcze bardziej upalny poniedziałek (choć tam mają to szczęście, że pierwszy gwizdek zaplanowano im na godzinę 20:00), a we wtorek słupki rtęci mają dobić nawet do czterdziestki. Atmosfera schłodzi nam się dopiero na ćwierćfinały, ale zrobi to w stylu nie gorszym niż występ Beth Mead przeciwko Norwegii, czyli gwałtownie i konkretnie.

Szwedzka Piłka

 

Jared Burzynski

Skomentuj

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.

error: Content is protected !!