Szwecja : Półfinalistki w komplecie
Damallsvenskan Ligi Świat

Szwecja : Półfinalistki w komplecie

BB211026VG233-e1639151943157-1024x576
Vilde Hasund była jedną z wyróżniających się piłkarek fazy grupowej Pucharu Szwecji (Fot. Hammarby IF)

 Choć od kilku już lat nowy rok w piłce klubowej witamy fazą grupową rozgrywek o Puchar Szwecji, to tegoroczne zmagania przyniosły nam niecodzienną, lecz niezwykle interesującą sytuację. Układ meczów sprawił bowiem, że w drugi weekend marca obejrzeliśmy cztery starcia, które de facto mogliśmy nazwać nieformalnymi ćwierćfinałami pucharowej rywalizacji i choć niektórym do pełni szczęścia całkowicie wystarczał zwycięski remis, to o odpowiedni poziom emocji i tak byliśmy względnie spokojni. Jak się miało za chwilę okazać, było to podejście jak najbardziej słuszne, gdyż piłkarki żadną miarą nie zawiodły i swoją postawą na murawie sprawiły, że odliczanie do nowego sezonu Damallsvenskan stało się jeszcze bardziej niecierpliwe.

Wróćmy jednak do początku, czyli do sobotniego popołudnia na Malmö IP. Trener Linköping Andrée Jeglertz ze sporą pewnością siebie zapowiadał, że jego zawodniczki ani trochę nie przestraszą się bardziej utytułowanych rywalek ze stolicy Skanii i początek meczu rzeczywiście mocno na to wskazywał. Boiskowa inicjatywa należała wprawdzie do dwunastokrotnych mistrzyń kraju, ale dyrygowana przez rekonwalescentkę Nillę Fischer defensywa z Östergötland bardzo długo stawiała dzielny opór naszpikowanej gwiazdami pierwszej linii Rosengård. Ofensywny tercet Kullashi – Larsson – Schough nijak nie potrafił znaleźć sposobu na skuteczne rozmontowanie zasieków obronnych LFC, a po drugiej stronie boiska swojej okazji do pokonania Australijki Teagan Micah niezmiennie szukała Cornelia Kapocs. Długo wyczekiwane przez miejscowych fanów przełamanie przyszło dopiero na początku drugiej połowy, kiedy to na listę strzelczyń wpisała się grająca legenda Rosengård Caroline Seger. Gol doświadczonej pomocniczki zapewnił gospodyniom spokój, a gdy chwilę później na 2-0 podwyższyła Mia Persson, stało się jasne, że piłkarki ze Skanii tego awansu już nie oddadzą. W samej końcówce swoje trafienia dołożyły jeszcze Schough oraz Larsson, dzięki czemu końcowy triumf FCR stał się jeszcze bardziej okazały, ale nie da się ukryć, że to właśnie pierwszy kwadrans po przerwie okazał się decydującym w kwestii rozstrzygnięcia w tej parze.

Jeszcze bardziej naładowana pucharowymi emocjami była niedziela, gdyż dokładnie tego dnia poznaliśmy aż trzech uczestników decydującej rozgrywki. Futbolowe szaleństwo rozpoczęło się już o godzinie 13 na Bravida Arenie, gdzie broniące tytułu Häcken mierzyło się z nieukrywającym wielkich ambicji Kristianstad. Już same nazwy obu zespołów wystarczająco elektryzowały kibiców, a przecież wystarczy krótka lekcja najnowszej historii, aby wiedzieć, że akurat te ekipy mają sobie ostatnimi czasy sporo do udowodnienia. Tym razem obyło się na szczęście bez niepotrzebnych kontrowersji, a trenerka gości ze Skanii Elisabet Gunnarsdottir ewentualne pretensje o końcowy rezultat mogła zgłaszać przede wszystkim pod adresem swoich piłkarek. To one, trochę na własne życzenie, już w pierwszym kwadransie gry postawiły się niemal pod ścianą za sprawą błyskawicznych goli autorstwa Mille Gejl oraz Johanny Kaneryd. Wywalczenie dwubramkowego prowadzenia zajęło zawodniczkom Häcken niespełna 120 sekund i tak perfekcyjnie ustawionego pod siebie meczu tak doświadczona drużyna najzwyczajniej w świecie nie mogła wypuścić z rąk. Gościom ze Skanii trzeba oczywiście oddać, że ambitna walka o odrobienie strat trwała na murawie w Hisingen do ostatniego gwizdka, ale honorowe trafienie Delaney Baie Pridham pozwoliło jedynie na zakończenie pucharowej przygody miłym akcentem.

W niedzielę oglądaliśmy w akcji także dwa kluby ze Sztokholmu i to głównie za ich sprawą zafundowaliśmy sobie prawdziwy, emocjonalny rollercoaster z Pucharem Szwecji. Jako pierwsze swojej wielkiej szansy nie wykorzystały zawodniczki Djurgården, choć podopieczne trenera Pålssona na Tunavallen nie tylko mogły, ale nawet powinny strzelić przynajmniej jednego gola. Wybornych okazji – ze zmarnowanym rzutem karnym na czele – nie brakowało, ale celowniki Lindy Motlhalo i Hayley Dowd były tego dnia wyjątkowo słabo nastawione. Końcówka spotkania przyniosła nam nieprawdopodobną wymianę ciosów, w pewnym momencie emocje zaczęły brać górę nad zdrowym rozsądkiem, ale ostatecznie to piłkarkom z Eskilstuny udało się zamknąć kwestię awansu do półfinału bezbramkowym remisem. Nie był to jednak żadną miarą sukces w wielkim stylu, a nastroje w obu obozach mogły zmienić się jeszcze w ósmej doliczonej minucie. Goli doczekaliśmy się za to na Hammarby IP, gdzie rewelacja poprzedniego sezonu Damallsvenskan podejmowała beniaminka z Umeå. Strzelanie już w drugiej minucie spotkania rozpoczęła coraz mocniejsza kandydatka do tytułu najbardziej udanego transferu zimowego okienka Norweżka Vilde Hasund. Bufor bezpieczeństwa po stronie zielono-białych skurczył się nieco po wyrównującym trafieniu Henny-Riikki Honkanen. Druga połowa rozpoczęła się jednak niemal identycznie jak pierwsza, z tą jednak różnicą, że tym razem zdobytego prowadzenia gospodynie już nie oddały, uzupełniając tym samym tegoroczny skład pucharowych półfinalistek.

Szwedzka Piłka

Jared Burzynski

Skomentuj

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.

error: Content is protected !!