Szwedzkie wnioski po Pucharze Algarve
Reprezentacje Świat

Szwedzkie wnioski po Pucharze Algarve

swe_ita_segerbild
Występ kadry na Pucharze Algarve dostarczył nam wiele interesujących wniosków (Fot. Bildbyrån)

 Dwa miesiące przed decydującym meczem w eliminacjach mundialu, niespełna pięć miesięcy przed rozpoczęciem finałów EURO 2022 i wreszcie półtora roku przed turniejem, który będzie dla tej drużyny zwieńczeniem pewnego cyklu, kadra Petera Gerhardssona udała się na zgrupowanie do Portugalii. Pewne zwycięstwo nad gospodyniami oraz remis z Włoszkami pozwoliły nam przedłużyć do 26 (!) passę meczów bez porażki, ale nie jest to bynajmniej najważniejszy z wniosków, który możemy wyciągnąć z występu szwedzkiej reprezentacji na Pucharze Algarve. I choć jak to zwykle w futbolu bywa, wszelkie analizy i tak zostaną zweryfikowane przez boisko, to warto przyjrzeć się temu, kto na przestrzeni ostatnich dni zyskał najwięcej, a dla kogo nie były one specjalnie udane. Oto subiektywny przegląd tego, co wiemy po Portugalii:

– stałe fragmenty gry wróciły! Za kadencji selekcjonera Gerhardssona to właśnie niespotykana wcześniej efektywność przy ofensywnych rzutach wolnych i rożnych stała się jednym z symboli szwedzkiej kadry. Po Igrzyskach w Japonii mieliśmy na tym polu chwilowy przestój, ale mecz z Portugalią pokazał, że wszystko powoli wraca do normy. Trzy gole, na dodatek strzelone na trzy kompletnie różne sposoby to wynik, którego zdecydowanie nie musimy się wstydzić!

– wspomniane stałe fragmenty zafunkcjonowały także w drugim meczu i nie chodzi bynajmniej nawet o to, że jedynego gola udało się strzelić Włoszkom po rzucie karnym. Umiejętnościami skutecznego dośrodkowania ze stojącej piłki regularnie popisywały się Jonna Andersson oraz Kosovare Asllani, a przecież trzy dni wcześniej Amanda Nildén również zapisała na swoim koncie asystę najwyższej próby. Tyle tylko, że jeśli chcemy stwarzać po stałych fragmentach zagrożenie, to najpierw … wypadałoby je mieć. A na przykład takie Włoszki podczas 90 minut gry nie pozwoliły Szwedkom na wywalczenie choćby jednego rzutu rożnego. Szczerze mówiąc nie pamiętamy, kiedy ostatnio miała miejsce podobna sytuacja, ale w jej poszukiwaniu z pewnością trzeba byłoby się cofnąć bardzo głęboko.

– dwójka z przodu – żaden problem! Nie jest tajemnicą, że ustawienie 4-2-3-1 oraz jego podwarianty to podstawowa taktyka kadry za kadencji Gerhardssona. Przeciwko Portugalii Szwedki zagrały jednak na dwójkę ustawionych niemal w linii napastniczek i opcja ta dała nam w ofensywie wachlarz nowych możliwości. Współpraca Madelen Janogy ze Stiną Blackstenius wyglądała na boisku bardzo obiecująco, a jednoczesna obecność na placu gry ruchliwych skrzydłowych sprawiła, że ani trochę nie zdziwimy się, gdy podobny wariant zostanie przez selekcjonera uruchomiony w razie potrzeby na przykład podczas EURO.

– wysoki pressing męczy, ale skutecznie odbiera przeciwniczkom koncept. Pamiętacie mecz przeciwko Japonkom na Igrzyskach? Oczywiście, bo był to popis taktycznej dominacji szwedzkiej kadry nad rywalkami. Nie inaczej było w niedawnym starciu z Portugalią, czyli zespołem, który stylem gry nieco przypomina Nadeshiko. Zawodniczki z Półwyspu Iberyjskiego kompletnie nie radziły sobie z nieustanną presją i w zasadzie przez cały mecz nie były w stanie złapać właściwego rytmu. A ilość szwedzkich odbiorów i przechwytów tylko podkreśla skuteczność tego pomysłu. Czyli co, Hiszpania jednak ma się kogo (czego) bać?

– Kosovare Asllani i Stina Blackstenius grają w tej kadrze życiówki. Niby już do tego zdążyliśmy się trochę przyzwyczaić, ale zawsze można podkreślić to raz jeszcze. Jasne, mówimy tu o zawodniczkach uznanych, ale jednak za kadencji poprzednich selekcjonerów żadna z nich nie była w stanie wejść w reprezentacji na oczekiwany poziom. Za kadencji Gerhardssona odwróciło się to jednak o całe sto osiemdziesiąt stopni i teraz na obie te piłkarki możemy liczyć nawet wtedy, gdy w teorii nie są w najwyższej dyspozycji lub dopiero wracają do gry po kontuzji. Portugalski turniej jedynie to potwierdził.

– eksperymenty się opłacają! Oczywiście, Amanda Nildén nie była może postacią numer jeden lutowego zgrupowania, ale defensorka Juventusu z pewnością dała swoją grą powody, aby przy okazji kolejnych powołań znów zostało wyczytane jej nazwisko. A my konsekwentnie liczymy na to, iż w tym miejscu kadrowa rotacja się nie zakończy, bo na liście zawodniczek, które już teraz mogłyby dać tej drużynie coś ekstra, jest jeszcze kilka niesprawdzonych na reprezentacyjnym gruncie piłkarek.

– Amanda Ilestedt gra regularnie w klubie i to zdecydowanie widać. Co więcej, defensorka PSG w zespole mistrza Francji występuje cały czas na tej samej pozycji, co zdecydowanie nie było normą w czasach jej gry dla Bayernu czy Turbine. Mecz z Portugalią pokazał, że pod nieobecność Sembrant, Fischer i Eriksson to właśnie Ilestedt już teraz jest gotowa do tego, aby zostać liderką szwedzkiego bloku defensywnego i nie mamy wątpliwości, że podziękowania za taki stan rzeczy możemy wysyłać przede wszystkim do francuskiej stolicy.

– Hanna Glas to piłkarka niezniszczalna! Trzy razy wracała do gry po ciężkich urazach i każdy kolejny powrót był jeszcze bardziej spektakularny. W Niemczech zachwycają się jej grą, regularnie wybierając ją do wszelkich możliwych jedenastek, ale ani trochę się temu nie dziwimy. I jeśli tylko kolejne miesiące będą dla niej tak udane, jak występ przeciwko Portugalii, to chyba najwyższy czas, aby boczna defensorka na poważnie włączyła się do gry o Diamentową Piłkę. Bo taka zawodniczka to prawdziwy diament!

Jared Burzynski

Skomentuj

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.

error: Content is protected !!