Häcken wygrywa cichy finał
Damallsvenskan Ligi Świat

Häcken wygrywa cichy finał

hacken_cupmastare

Raz, dwa, trzy i … w górę! Häcken zdobywcą Pucharu Szwecji! (Fot. Bildbyrån)

   Otaczający nas świat nieustannie zmienia się na naszych oczach, ale pewne jego elementy pozostają jednak niezmienne. I tak: jeśli piłkarki BK Häcken rozgrywają finał Pucharu Szwecji na własnym boisku, zawsze sięgają po trofeum. Jeśli zaś decydującą batalię przychodzi im stoczyć na wyjeździe – niezmiennie uznają wyższość rywalek. Od tej żelaznej reguły absolutnie nie ma odstępstw, o czym po raz piąty przekonaliśmy się dziś, kiedy to na Bravida Arenę przyjechała marząca o historycznym sukcesie Eskilstuna. Podopieczne trenera Magnusa Karlssona miały na to spotkanie naprawdę konkretny plan, ale skutecznie potrafiły go realizować jedynie przez godzinę. Końcówka w wykonaniu gospodyń była jednak do tego stopnia piorunująca, że po ostatnim gwizdku nikt nie miał wątpliwości co do tego, że puchar trafił w godne ręce.

Niestety, słowa organizatorów raz po raz przypominające o rosnącym prestiżu krajowego pucharu mocno kontrastowały dziś z rzeczywistością. Z jednej strony przyczyną takiego stanu rzeczy jest oczywiście niekorzystna sytuacja epidemiczna, w wyniku której nie zezwolono na warunkowe otwarcie bram stadionu dla kibiców. O ile jednak tę decyzję należy przyjąć z pełnym zrozumieniem, o tyle upychanie tak niby prestiżowego meczu pomiędzy dwa rozgrywane tego samego dnia spotkania ligowe świadczy już o całkowitym braku jakiejkolwiek wizji. I o ile nigdy nie zrozumiem lamentów na konflikt terminów kluczowych meczów z rozgrywkami mężczyzn, o tyle ligę i puchar da się chyba zaplanować tak, aby imprezy te po prostu nie wchodziły sobie w drogę. Zdrowego rozsądku tym razem jednak zabrakło, w wyniku czego piłkarki Häcken i Eskilstuny rywalizowały o uwagę kibica piłkarskiego z ligowym graniem na stadionach w Vittsjö oraz Linköping. I choć walkę tę zapewne wygrały (na oficjalne dane przyjdzie nam jeszcze kilkanaście godzin poczekać), to po czwartkowym popołudniu pozostał nam duży niesmak i mnóstwo wniosków do wyciągnięcia na przyszłość.

 

Sam mecz też zresztą nie zachwycił, zupełnie jakby piłkarki podświadomie chciały dostosować się do całej otoczki finału. Trener Mats Gren zdecydował się pozostawić na ławce znajdujące się ostatnio w słabszej dyspozycji Hammarlund i Ökvist, a ich miejsca w wyjściowej jedenastce zajęły odpowiednio Holmes i Mijatovic. O końcowym zwycięstwie ekipy z Hisingen przesądziły jednak nie one, a te, które od początku sezonu wyróżniały się na plus w drużynie aktualnych mistrzyń Szwecji. Po kwadransie drugiej połowy wynik otwarła Filippa Angeldal, a nieco ponad dziesięć minut później Stina Blackstenius dała niezwykle efektowny popis indywidualnych umiejętności i … właściwie można było się rozejść. O ile do tego momentu przyjezdne próbowały się odgryzać i jak najbardziej miały w tej potyczce swoje okazje (jak chociażby niepodyktowany jeszcze przy stanie 0-0 rzut karny, czy minimalnie niecelny strzał Oskarsson), o tyle w okolicach 70. minuty rozpoczęło się klasyczne wsteczne odliczanie, na chwilę tylko przerwane trzecim golem autorstwa Pauline Hammarlund. W Västergötland mogli więc odetchnąć z ulgą, gdyż bez względu na wszystko, jedno trofeum za sezon 2021 w klubowej gablocie na pewno będzie. Jeśli jednak w Häcken mają nadzieję na obronę tytułu i skuteczną walkę w Europie, w najbliższych tygodniach trzeba będzie poprawić jeszcze bardzo wiele. Bo choć na indywidualnych błyskach liderek w lidze da się dojechać całkiem daleko, to niesamowicie ambitnych celów postawionych przed tą drużyną nijak nie da się w ten sposób zrealizować. Jeśli jednak dzisiejsze zwycięstwo ma być dla piłkarek z Hisingen nowym otwarciem, to trzymamy gorąco kciuki, aby tak właśnie było. Bo Damallsvenskan z mocnym Häcken z pewnością będzie ciekawsza.

Szwedzka Piłka

 

 

 

Dawid Gordecki

Skomentuj

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.

error: Content is protected !!