Jak Rosengård straty odrabiał
Świat UEFA Womens Champions League

Jak Rosengård straty odrabiał

DSC_3304-2

Wyjściowa jedenastka Rosengård tuż przed meczem Ligi Mistrzyń przeciwko FC Barcelonie (Fot. Bildbyrån)

 Zgadza się, już sam tytuł może budzić delikatne zdziwienie. Bo przecież o jakich stratach mowa, skoro gol Caroline Seger w doliczonym czasie gry teoretycznie wyrównał stan rywalizacji? No właśnie, teoretycznie. Regulamin piłkarskiej Ligi Mistrzyń jest bowiem nieubłagany i na te chwilę (czyli przed pierwszym gwizdkiem meczu rewanżowego) to mistrzynie Austrii wciąż mogą czuć się ćwierćfinalistkami. To one zapisały na swoim koncie dwa trafienia na boisku rywalek i to im do realizacji planu wystarczy bezbramkowy remis. W zdecydowanie innej sytuacji są za to podopieczne Jonasa Eidevalla, które aby marzyć o awansie, muszą w St. Pölten strzelić przynajmniej jednego gola. I choć zadanie to wydaje się być absolutnie w zasięgu piłkarek ze Skanii, to ku przestrodze przypomnijmy sobie poprzednie dwumecze, w których FC Rosengård musiał na wyjeździe gonić wynik. W historii europejskich zmagań doszukaliśmy się czterech takich przypadków i choć trzeba wyraźnie zaznaczyć, że poprzeczka zazwyczaj zawieszona była zdecydowanie wyżej niż obecnie, to żadna z dotychczasowych prób pogoni w wykonaniu ekipy z Malmö nie została ostatecznie zwieńczona sukcesem. Choć przynajmniej jeden raz był on naprawdę na wyciągnięcie ręki. Zacznijmy jednak od początku …

LM 2014/15 – 1/8 finału (vs VfL Wolfsburg)

Dwumecz z już uznaną, lecz wciąż znajdującą się na fali wznoszącej niemiecką marką. W meczu rozgrywanym w Malmö do remisu zabrakło naprawdę niewiele, ale bezbłędnie wykonany przez Martinę Müller rzut karny w samej końcówce spotkania sprawił, że to rywalki przystępowały do rewanżu na własnym boisku w bardzo komfortowym położeniu. I choć w Skanii wierzyli oczywiście w futbolowy cud, to nadzieje szwedzkich kibiców zostały zgaszone nadzwyczaj szybko. Do przerwy spokojne 2-0 dla Wilczyc, później jeszcze honorowe trafienie Sary Björk Gunnarsdottir i pieczątka autorstwa niezmordowanej Müller. 2-5 w dwumeczu i można było się rozejść … awans Wolfsburga do ćwierćfinału ani przez moment nie był w tej rywalizacji poważnie zagrożony.

 

LM 2016/17 – ćwierćfinał (vs FFC Frankfurt)

Znów na drodze pojawiła się niemiecka przeszkoda, a jej pokonanie oznaczało tym razem pierwszy od siedemnastu lat i drugi w historii awans do grona czterech najlepszych drużyn w Europie. Na Malmö IP przyjezdne zwyciężyły 1-0 po golu Dzsenifer Marozsan z rzutu karnego (a jakże!) i wynik ten – wbrew pozorom – dawał nam przed rewanżem sporo powodów do optymizmu. Tym bardziej, że piłkarki ze Skanii wcale nie były w tym starciu drużyną gorszą. Podobnie możemy powiedzieć o potyczce rewanżowej, w której na ratunek Rosengård pospieszyła niezawodna Sara Björk Gunnarsdottir, strzelając gola na wagę dogrywki i rzutów karnych. Te ostatnie skuteczniej egzekwowały jednak zawodniczki z Bundesligi i to one wywalczyły sobie prawo walki z Wolfsburgiem o finał Ligi Mistrzyń. Osłabionej kadrowo, ale walczącej dzielnie do końca ekipie z Malmö, pozostała natomiast gorzka satysfakcja i poczucie niewykorzystanej szansy.

LM 2017/18 – ćwierćfinał (vs FC Barcelona)

Plany były wielkie, a jak się skończyło wszyscy jeszcze pamiętamy. I długo nie zapomnimy. Na potrzeby brazylijskich mediów dwumecz ten zapowiadały Marta i Andressa Alves, ale ku zaskoczeniu wielu, po jego zakończeniu z awansu cieszyła się ówczesna piłkarka FC Barcelony. Rodząca się katalońska potęga najpierw perfekcyjnie wykorzystała szansę na przywiezienie korzystnego wyniku z Malmö (1-0 po goli Ouahabi), a następnie – dzięki trafieniom Hermoso oraz Caldentey – przypieczętowała awans na własnym boisku. Kluczowym elementem okazała się w przypadku tego dwumeczu skuteczność, gdyż tercet MMM (Marta – Masar – Martens) także stworzył sobie naprawdę sporo bramkowych okazji. Wykorzystać nie udało się jednak żadnej z nich, a obijając barceloński słupek trudno wywalczyć sobie miejsce w ścisłej europejskiej elicie.

LM 2018/19 – 1/8 finału (vs Slavia Praga)

Zdecydowanie największa klęska w historii szwedzkiej piłki klubowej, tuż obok pamiętnej porażki Umeå z cypryjskim Apollonem. Piłkarki z Malmö musiały wprawdzie dzielić swój czas pomiędzy finisz Damallsvenskan i europejskie puchary, ale nawet to nie tłumaczy tak fatalnej postawy w dwumeczu z prażankami. Tym bardziej, że za ogon nie udało się ostatecznie złapać żadnej ze srok, bo i w lidze Rosengård musiał na mecie oglądać plecy Piteå oraz Göteborga. Wróćmy jednak do dwumeczu ze Slavią, w którym nawet pomimo porażki 2-3 u siebie, piłkarki ze Skanii absolutnie nie jechały do stolicy Czech jak na ścięcie. Zdyscyplinowana Slavia perfekcyjnie przypilnowała jednak wyniku, a tak uznane snajperki jak Mittag czy Utland były na murawie Eden Areny całkowicie bezradne. W końcówce ekipę z Malmö stać było jeszcze na festiwal rzutów rożnych, ale nie ma wątpliwości, że do dalszej fazy rozgrywek awansowała drużyna lepsza. I chyba to było w tym wszystkim najbardziej smutne.


 

Cztery różne sezony, cztery różne historie, jeden wspólny mianownik: FC Rosengård jeszcze nigdy skutecznie nie odrobił w europejskich pucharach strat w meczu wyjazdowym. Wyjazd do Austrii wydaje się wręcz wymarzoną okazją na przełamanie trendu, tym bardziej, że rywalki przystąpią do starcia rewanżowego osłabione brakiem dwóch kluczowych piłkarek w osobach Jasmine Eder oraz Stephanie Enzinger. Szansa na awans do najlepszej ósemki, a co za tym idzie na piękną, wiosenną przygodę w Lidze Mistrzyń, wydaje się więc nie tyle realna, co wielce prawdopodobna. Wystarczy po prostu bez niepotrzebnego spięcia zagrać swoje, a jeśli tak się stanie, to wiele przemawia za tym, że to piłkarki Rosengård obudzą się w czwartek jako ćwierćfinalistki. I tego pozostaje życzyć zarówno im, jak i wszystkim sympatykom szwedzkiej piłki na całym świecie.

 

Jared Burzynski

Szwedzka Piłka

Dawid Gordecki

Skomentuj

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.

error: Content is protected !!