UWCL : Niespodzianka w Szwecji
Świat UEFA Womens Champions League

UWCL : Niespodzianka w Szwecji

Bez tytułu

Gol Sanne Troelsgaard przywrócił nadzieje na korzystny rezultat (Fot. Christoffer Borg Mattisson)

 Niespełna dwa tygodnie temu, na kameralnym stadionie w Paoli, kadra Petera Gerhardssona wysoko pokonała w meczu towarzyskim reprezentację Austrii. Dziś futbolowe losy obu tych nacji przecięły się ponownie i choć po obu stronach barykady nie brakowało zawodniczek doskonale pamiętających przywołany przed chwilą mecz, to tym razem stawka boiskowej rywalizacji była nieporównywalnie wyższa. Na szali leżał bowiem awans do ćwierćfinału obecnej edycji Ligi Mistrzyń, a do podniesienia z murawy Malmö IP były ponadto bezcenne punkty rankingowe, które mogą na kilka lat do przodu znacząco podreperować współczynnik klubowy i krajowy.

Jeszcze przed pierwszym gwizdkiem dyrektorka sportowa Rosengård Therese Sjögran głośno narzekała na regulamin europejskich pucharów, który jej zdaniem znacząco faworyzuje ligi grające na co dzień systemem jesień – wiosna. Na tapecie znalazł się przede wszystkim przepis o możliwości zarejestrowania na wiosenne boje w Lidze Mistrzyń zaledwie trzech pozyskanych podczas zimowej przerwy piłkarek. Tym sposobem klub ze Skanii znalazł się w nie lada tarapatach, a w rywalizacji z mistrzyniami Austrii wystąpić nie mogła chociażby niesamowicie kreatywna reprezentantka Finlandii Ria Öling. Trener Jonas Eidevall zdecydował się bowiem na wpisanie do meczowej kadry nazwisk Stephanie Labbe, Emmy Berglund oraz Olivii Schough i jak byśmy nie patrzyli, wybór ten trudno nazwać kontrowersyjnym. Niemożność skorzystania ze wspomnianej Öling znacząco ograniczała rzecz jasna opcje w drugiej linii, ale akurat ta formacja wicemistrzyń Szwecji na papierze i tak prezentowała się nadzwyczaj efektownie. Niepokoić mógł za to brak na ławce choćby jednej nominalnej napastniczki, co w dużej mierze spowodowane było urazem Anny Anvegård, która – jak mówią lekarze z Malmö – jest na ten moment wyłączona z treningów na czas nieokreślony.

 
 

Tych, którzy oczekiwali powtórki z reprezentacyjnej rozrywki, stosunkowo szybko sprowadziły na ziemię przyjezdne z St. Pölten. Mistrzynie Austrii nie zamierzały bowiem odpuszczać wyżej notowanemu przeciwnikowi i choć to Rosengård częściej znajdował się w posiadaniu piłki, niewiele z tego wynikało. Zagrożenie pod bramką Isabelli Kresche podopiecznym trenera Eidevalla udawało się stwarzać głównie dzięki pojedynczym przebłyskom Jeleny Cankovic lub Olivii Schough, ale konkretów było po stronie zawodniczek ze Skanii zdecydowanie zbyt mało. Te, dość niespodziewanie, pojawiły się za to u rywalek i od razu przełożyły się na efekt bramkowy. Kluczową główkę w kole środkowym wygrała Bernadett Zagor, mało zwrotną defensywę Rosengård oszukała Maria Mikolajova, a całą akcję chyba zbyt łatwo sfinalizowała Mateja Zver. I choć można zastanawiać się, czy Stephanie Labbe nie zbierała się do interwencji zbyt ociężale, to obarczanie wyłącznie kanadyjskiej golkiperki winą za utratę gola, byłoby zdecydowanie ogromnym nadużyciem. Inna sprawa, że wicemistrzynie Szwecji ani myślały wyciągnąć z popełnionych przez siebie błędów właściwych wniosków i tuż po przerwie ponownie dały się zaskoczyć. Raz jeszcze w roli głównej wystąpiła doświadczona Słowenka Zver, która wykorzystała moment niezdecydowania duetu Viggosdotttir – Bennison i popędziła z kilkudziesięciometrowym rajdem na bramkę Labbe, której znów pozostało jedynie wyjąć futbolówkę z siatki. Nic więc dziwnego, że z ławki Rosengård raz po raz dobiegały komendy, które mówiąc oględnie w dość krytyczny sposób odnosiły się do postawy zawodniczek w białych koszulkach. Mecz, a tym bardziej dwumecz, absolutnie nie był jeszcze w tym momencie rozstrzygnięty, ale wicemistrzynie Szwecji niejako na własną prośbę znalazły się w nie lada kłopotach.

Z nich ostatecznie udało się wyjść, choć na rewanż do Austrii udamy się bez jakiejkolwiek zaliczki. Najważniejsze jednak, że dwubramkowy deficyt został koniec końców odrobiony, a nie brakowało przecież okazji, aby i w dzisiejszym starciu sięgnąć po pełną pulę. Doskonale pamiętamy przecież chociażby niepodyktowany po faulu na Olivii Schough rzut karny, zmarnowane sytuacje sam na sam Troelsgaard i Larsson, czy wreszcie rozpaczliwie wybijającą futbolówkę tuż sprzed linii bramkowej Leonardę Balog. To wszystko każe nam myśleć, że za tydzień wystarczy po prostu zagrać na swoim normalnym poziomie i europejskie puchary powinny pozostać w Malmö przynajmniej do kwietnia. Z drugiej jednak strony, gdzieś w oddali wciąż straszą nas duchy z pamiętnej rywalizacji z praską Slavią i całe szczęście, że w przeciwieństwie do tamtego dwumeczu, tym razem do pełni szczęścia wystarczy nam jakiekolwiek wyjazdowe zwycięstwo. A o tym, że w rywalizacji z St. Pölten można strzelać gole, przekonaliśmy się dziś dwukrotnie. Najpierw nadzieję przywróciła wszystkim kibicom ze Skanii Sanne Troelsgaard, korzystając z jednej z wielu kapitalnych wrzutek Cankovic, a już w doliczonym czasie gry do remisu doprowadziła niezastąpiona Caroline Seger, w swoim stylu wykorzystując ogromne zamieszanie w polu karnym. Czy któryś z tych goli okaże się w kontekście dwumeczu tym kluczowym? Odpowiedź poznamy już za tydzień, najwcześniej w okolicach godziny 22:30.

Jared Burzynski

Szwedzka Piłka

 

Dawid Gordecki

Skomentuj

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.

error: Content is protected !!