Model wieloklubowego właścicielstwa coraz śmielej wkracza do kobiecej piłki nożnej i – zdaniem jego zwolenników – może stać się jednym z kluczowych motorów jej rozwoju. Kara Nortman, współzałożycielka Angel City FC i inwestorka w Viktoria Berlin, przekonuje, że to właśnie ten model może zapewnić kobiecym klubom jasną i niezależną przyszłość.
Od kontrowersji do konieczności
Dyskusję o sensie takiego rozwiązania rozpaliła w 2024 roku Michele Kang, miliarderka i właścicielka grupy Kynisca. Otwarcie przyznała, że choć wieloklubowe struktury mają złą reputację w męskim futbolu, w kobiecym są „koniecznością, a nie luksusem”. Jej zdaniem tylko w ten sposób można inwestować na poziomie, na jaki zasługują zawodniczki, i w pełni wykorzystać potencjał rosnącego sportu.
Nowi gracze na rynku inwestycji
Kynisca nie jest wyjątkiem. Na scenie pojawiają się kolejne projekty: Mercury 13 z Como i Bristolem City, Bay Collective powiązane z Bay FC czy Crux Football, które rozpoczęło działalność od Montpellier. Do tego grona dołączył także Monarch Collective – fundusz współtworzony przez Karę Nortman i Jasmine Robinson – który ogłosił mniejszościową inwestycję w Viktoria Berlin.
Viktoria Berlin – projekt z duszą
Dla Nortman wybór berlińskiego klubu nie był przypadkowy. – Zobaczyłam tam kreatywność i świetną realizację wizji. To przypomniało mi początki Angel City – mówi. Viktoria Berlin przeszła wyjątkową drogę: w 2022 roku sekcja kobiet oddzieliła się od męskiej, a większościowy pakiet udziałów przejęły kobiety, budując społeczność inwestorek i stawiając na pełną niezależność zespołu.
Dlaczego Niemcy, dlaczego Berlin?
Decyzja o wejściu do Europy, a konkretnie do Niemiec, była także wynikiem chłodnej analizy. – Patrzymy na strukturę ligi, potencjał gospodarczy i partnerów – tłumaczy Nortman. Niemcy oferują największe PKB w Europie, silne fundamenty piłkarskie i ogromny potencjał kibicowski. Berlin natomiast łączy sport, kulturę i kreatywność, co czyni go idealnym miejscem do budowania projektu „female-first”.
Model, który można powielić
Nortman podkreśla, że nie chodzi o kopiowanie jednego schematu. – To wersja rozwiązania, które każdy klub może zaadaptować. Kluczowe są niezależność, odpowiedzialne zarządzanie i mądre korzystanie z istniejących zasobów – zaznacza. Jej ambicje są ogromne: w kobiecym futbolu mają powstać marki porównywalne do Realu Madryt, Manchesteru United czy Golden State Warriors.
Prywatny kapitał i przyszłość kobiecej piłki
Choć wieloklubowe właścicielstwo i prywatne inwestycje wciąż budzą kontrowersje, jedno jest pewne – stały się trwałym elementem krajobrazu kobiecego futbolu. W sporcie przez dekady niedofinansowanym i niedocenianym inwestorzy widzą dziś nie tylko potencjał finansowy, ale także narzędzie realnej zmiany. Jak podkreśla Nortman, to nie pieniądze są najważniejsze: prawdziwa pasja bierze się z wiary w równość i przyszłość kobiecej piłki.











