Arsenal przerwał niepokojącą serię w Lidze Mistrzyń i pokonał Real Madryt 2:1, choć to hiszpański zespół jako pierwszy trafił do siatki po znakomitej akcji Caroline Weir. Londyński klub, który w ostatnich tygodniach gubił punkty zarówno w Europie, jak i w WSL, odzyskał jednak kontrolę w drugiej połowie dzięki dwóm bramkom Alessii Russo.
Weir daje sygnał, ale Arsenal odpowiada podwójnie
Spotkanie na Meadow Park rozpoczęło się od przewagi Realu Madryt. Aktywnie grała Linda Caicedo, a akcje Naomie Feller wymuszały reakcje defensywy gospodarzy. Ta dominacja przyniosła efekt — Caroline Weir popisała się znakomitym wolejem, którym otworzyła wynik meczu.
Arsenal, mający za sobą trzy kolejne spotkania bez zwycięstwa, długo nie potrafił przedrzeć się przez hiszpańską obronę. Przełamanie pojawiło się jednak po zmianie stron. Precyzyjne dośrodkowanie Chloe Kelly trafiło idealnie na głowę Alessii Russo, która doprowadziła do wyrównania.
Chwile później kolejny stały fragment gry odmienił przebieg spotkania. Beth Mead wprowadzona z ławki posłała piłkę z rzutu rożnego w kierunku Russo, a ta ponownie wygrała walkę w powietrzu i dała Arsenalowi prowadzenie.
„The Gunners” bez fajerwerków, ale skutecznie
Choć dwa trafienia Russo stały się kluczowe, Arsenal nie zdominował meczu pod względem okazji. Najwięcej zagrożenia stwarzała Olivia Smith, która kilkukrotnie zmusiła Misé Rodriguez do interwencji. Jednak to właśnie efektywność przy stałych fragmentach okazała się decydująca.
Real Madryt szukał odpowiedzi — Caicedo i Feller cały czas szukały przestrzeni, a zawodniczki gości kilkukrotnie podrywały się do kontr. Hiszpańska drużyna mogła podwyższyć prowadzenie wcześniej, ale brak skuteczności i konsekwencja londynek przechyliły szalę na stronę gospodarzy.
Presja rośnie, ale punkty są najważniejsze
Arsenal wciąż próbuje wrócić do formy, która przed rokiem zaprowadziła zespół do europejskiej chwały. Słabszy okres w WSL oraz porażka 2:3 z Bayernem wywołały wątpliwości, ale zwycięstwo nad Realem może okazać się kluczowe w walce o awans.
Frekwencja na Meadow Park — około 3 tysięcy kibiców — mimo mroźnych warunków stworzyła atmosferę sprzyjającą odwróceniu losów meczu.











