Kobiecy futbol rozwija się w zawrotnym tempie – nowe kontrakty, rosnące frekwencje, medialne sukcesy. Ale pod tą warstwą postępu kryje się coś, o czym rzadko się mówi: samotność i psychiczne obciążenie trenerek, które ten rozwój napędzają. Rehanne Skinner, menedżerka West Hamu, postanowiła przerwać milczenie.
Ukryta presja zawodu
Bycie trenerką w Women’s Super League to praca z misją, ale i ogromnym ryzykiem. Umowy trwają zwykle półtora roku, kluby mają ograniczone budżety, a oczekiwania są porównywalne z męskimi drużynami. W praktyce trenerka często pełni kilka funkcji naraz: jest selekcjonerką, dyrektorką sportową, rekruterką i psycholożką.
Różnice finansowe są ogromne. Gdy w Premier League trenerzy dysponują sztabem kilkunastu specjalistów i wielomilionowymi budżetami, w WSL jedna osoba odpowiada za niemal wszystko. Praca staje się więc nie tyle pasją, co ciągłym balansowaniem między profesjonalizmem a przetrwaniem.
Brak systemowego wsparcia
W teorii w kobiecej piłce funkcjonują struktury pomagające dbać o zdrowie psychiczne – organizacje branżowe, fundacje, programy edukacyjne. W praktyce jednak większość z nich skupia się na zawodniczkach, nie na trenerkach. Ich problemy traktowane są jako „temat poboczny”, a nie element infrastruktury sportowej.
Skinner zauważa, że system reaguje dopiero wtedy, gdy ktoś jest już w kryzysie. Brakuje kultury profilaktyki, regularnego mentoringu i bezpiecznej przestrzeni, w której trenerki mogłyby mówić o presji, wypaleniu, czy po prostu o zmęczeniu.
Między pasją a wypaleniem
Większość trenerek trafia do zawodu z ogromnej pasji do futbolu. Ale kiedy praca wymaga codziennego poświęcenia, częstych przeprowadzek i rozłąki z rodziną – a nie zapewnia stabilności – nawet największa pasja może stać się źródłem bólu.
Skinner przyznaje, że po latach w Tottenhamie czuła się „wypalona”. W świecie, gdzie porażka w trzech meczach z rzędu może oznaczać koniec kariery, trudno znaleźć przestrzeń na odpoczynek, refleksję, czy zwykłą ludzką słabość.
Futbol, który nie nadąża za sobą
Kobiecy futbol w Anglii rośnie szybciej niż jego struktury. Stadiony się zapełniają, sponsorzy inwestują miliony, a transmisje trafiają do globalnych widzów. Ale to tempo rozwoju nie idzie w parze z ochroną ludzi, którzy ten rozwój tworzą.
Raporty rządowe i federacyjne skupiają się na infrastrukturze, szkoleniu i marketingu. Nikt nie wspomina o tym, że zdrowie psychiczne trenerek jest równie ważne jak wyniki ich drużyn. A przecież to one stoją na pierwszej linii emocjonalnego frontu – między zawodniczkami, mediami i klubowymi zarządami.
Samotność w epoce sukcesu
„To wciąż samotne miejsce. Ale jeśli zaczniemy o tym mówić głośno, może przestanie takie być” – mówi Skinner.
To zdanie najlepiej oddaje paradoks współczesnej kobiecej piłki. Z jednej strony triumfy, wzrost widoczności, medialne kontrakty. Z drugiej – przemilczana samotność liderek, które płacą psychiczną cenę za rozwój dyscypliny.
Dopóki o tym nie zaczniemy mówić systemowo, kobiecy futbol pozostanie sukcesem tylko w połowie.












 
																		 
																		 
																		 
																		