Czasami w piłce nożnej cisza mówi więcej niż tysiąc słów. Gdy Marie Hobinger upadła na murawę Anfield w meczu z Manchesterem City, nie było krzyku. Tylko gest dłonią w stronę kolana – ten, który kibice i zawodniczki rozpoznają natychmiast. Kilka dni później Liverpool potwierdził najgorsze: zerwane więzadło krzyżowe przednie (ACL). Dla każdej piłkarki to diagnoza, której boją się najbardziej. Dla klubu, który wciąż szuka stabilizacji w Women’s Super League, to kolejny cios.
Cios dla Liverpoolu i samej zawodniczki
24-letnia Austriaczka dołączyła do Liverpoolu latem 2023 roku z FC Zürich i niemal od razu stała się jednym z filarów drużyny. Techniczna, pracowita, z doskonałym przeglądem pola – była jednym z nielicznych jasnych punktów w trudnym sezonie dla „The Reds”.
W styczniu podpisała nowy kontrakt, co miało być początkiem długofalowego projektu, w którym Hobinger miała odgrywać kluczową rolę.
Teraz czeka ją od sześciu do dwunastu miesięcy przerwy, a Liverpool zostaje bez jednej z najważniejszych postaci środka pola.
ACL – kontuzja, która nie daje spokoju
Więzadła krzyżowe stały się cichą plagą kobiecej piłki. Co roku lista poszkodowanych się wydłuża: Beth Mead, Leah Williamson, Vivianne Miedema, Sam Kerr, Janine Beckie – wszystkie przeszły przez ten sam dramat.
Dla zawodniczek to nie tylko ból fizyczny, ale też długie miesiące niepewności, izolacji i walki z własnym ciałem.
Dla Marie Hobinger ten czas dopiero się zaczyna. Klubowy lekarz Liverpoolu, dr Amelia Woodhouse, potwierdziła, że zawodniczka przejdzie zabieg i rozpocznie rehabilitację „z pełnym wsparciem zespołu”.
Ale każdy, kto śledzi futbol kobiet, wie, że to dopiero początek najtrudniejszej podróży – tej psychicznej.
Słowa otuchy i sportowa solidarność
Trener Liverpoolu, Gareth Taylor, nie krył emocji: „Wszyscy jesteśmy zdruzgotani. Futbol bywa okrutny, ale będziemy z nią na każdym kroku tej drogi.”
W kobiecej piłce takie słowa nie są pustym gestem – więzi w drużynach bywają wyjątkowo silne, a doświadczenie wspólnej walki o powrót często kształtuje charakter całego zespołu.
Dla Liverpoolu to też moment, by pokazać odporność. Pięć porażek w pięciu meczach i przedostatnie miejsce w tabeli – sytuacja jest trudna. Ale takie chwile często jednoczą bardziej niż wygrane.
Walka, która dopiero się zaczyna
Marie Hobinger będzie musiała zmierzyć się z długą, żmudną rehabilitacją. Każdy krok, każde ćwiczenie, każdy dzień bez piłki będzie próbą cierpliwości i wiary w sens powrotu.
Ale jeśli jej dotychczasowa kariera czegoś dowiodła, to właśnie tego, że potrafi walczyć. Z Austrii do Zurychu, z Zurychu do Liverpoolu – zawsze konsekwentnie, zawsze z pasją.
Jej historia jeszcze się nie skończyła. Na razie to tylko trudniejszy rozdział.
A kiedy pewnego dnia znów wybiegnie na Anfield, usłyszy nie tylko oklaski. Usłyszy echo własnej determinacji – i świadomość, że przetrwała coś, co dla wielu oznaczało koniec.