Moglibyśmy w tym miejscu budować napięcie, że przecież do wygrania jeszcze całkiem sporo punktów, do przegrania równie wiele, a futbol – nie tylko ten w skandynawskim wydaniu – z każdym rokiem staje się coraz bardziej nieprzewidywalny. Skoro jednak mamy do siebie szacunek, to budowanie sztucznego napięcia pozostawmy tym, którzy zajmują się tym zawodowo. Realnie sprawy przedstawiają się bowiem tak, że drugi w historii, a pierwszy od czasu przeprowadzki na Bravida Arenę mistrzowski tytuł klubowi z Hisingen odebrać mógłby wyłącznie jakiś kompletnie nieprzewidziany kataklizm. Hammarby miał szansę ten stojący ogólnie na średnim poziomie wyścig przedłużyć, lecz jeśli popełnia się w defensywie tak szkolne, juniorskie wręcz błędy, to oglądać trzeba się raczej za niż przed siebie. Bo tak dysponowana ekipa z Södermalm prędzej roztrwoni zaliczkę w eliminacjach Pucharu Europy i da się wyprzedzić w ligowej tabeli beniaminkowi z Malmö, niż realnie zagrozi drużynie prowadzonej przez pochodzącego z Libanu szkoleniowca Maka Adama Linda.

Żeby jednak nie było zbyt słodko i cukierkowo, Häcken także nie zaprezentował nam w sobotnie popołudnie wybitnej, sportowej jakości. Jasne, różnica poziomów była tego dnia bezdyskusyjna, ale przecież to wyłącznie niefrasobliwe zachowanie Jennifer Falk pozwoliło przyjezdnym stanąć przed gratisową szansą błyskawicznego powrotu do gry. Wręczony przez reprezentacyjną golkiperkę bilet z rąk zawodniczek Bajen wyszarpała jednak ofiarną interwencją Stine Sandbech, a gościnie ze stolicy samodzielnie nie potrafiły wykreować w okolicy szesnastki Häcken czegokolwiek konstruktywnego. Przechodząc jednak do pozytywów, przepiękną ozdobą starcia na szczycie Damallsvenskan był gol autorstwa znajdującej się w naprawdę świetnej dyspozycji Anny Anvegård. Jeżeli zapomnimy na moment o wszystkich kiksach i nieporozumieniach w szeregach Hammarby i skupimy się wyłącznie na wykończeniu, to dwukrotna królowa strzelczyń rodzimej ligi zasługuje w tej kategorii na zdecydowanie maksymalną notę. Najbardziej wartościową uczestniczką sobotniego widowiska okazała się jednak amerykańska skrzydłowa Tabitha Tindell, która po przeprowadzce do Västergötland tak świetnie nauczyła się gry na nowych dla siebie pozycjach, że coraz trudniej dostrzec w niej rasową snajperkę, którą przez lata mogli oklaskiwać kibice w Kalmarze oraz Kristianstad. Swój piłkarski last dance nadzwyczaj dostojnie i efektownie zalicza także czterdziestoletnia Australijka Aivi Luik, która chyba sama nie zakładała, że jej wkład w ewentualny mistrzowski tytuł dla Os będzie aż tak znaczący. Weteranka nie tylko europejskich boisk najpierw jednak wywalczyła miejsce w wyjściowej jedenastce trenera Linda kosztem tak godnych konkurentek jak Emma Östlund, czy Emelie Byrnak, a następnie każdym kolejnym występem dostarczała nam coraz więcej argumentów przemawiających za tym, że postawienie na nią było najlepszą możliwą decyzją.
Solidarnie, różnicą jednej bramki, swoje mecze poprzegrywały zespoły najmocniej zaangażowane w walkę o pozostanie w najwyższej klasie rozgrywkowej. I choć każdy z nich ewidentnie ma czego żałować, to pretensje i żale ze zdecydowanie największą intensywnością mogą artykułować w Brommie. Piłkarki z zachodniego Sztokholmu w starciu z Vittsjö bez dwóch zdań były zespołem lepszym, bardziej aktywnym i prowadzącym grę, ale ponownie odpowiedniego wsparcia nie dała swoim koleżankom z ofensywnych formacji bramkarka puszczająca niemal każdą lecącą w kierunku jej bramki piłkę. Rosengård w konfrontacji z Djurgården aż tak nie dominował, lecz końcowy rezultat i tak mógłby być z perspektywy zawodniczek ze Skanii zdecydowanie lepszy, gdyby tylko nieco częściej udawało im się skierować futbolówkę w pilnie strzeżony przez Annę Koivunen prostokąt. Tym bardziej, że z drugiej strony na przykład taka Olivia Ulenius wpisywała się na listę strzelczyń nawet wtedy, gdy akurat wyjątkowo chciała dośrodkowywać. Linköping na Eleda Stadion w Malmö był może od sprawienia potencjalnej niespodzianki najdalej, choć nie wątpimy, że trener Kirk ma na ten temat swoje zdanie, do poparcia którego jego podopieczne szczególnie w drugiej połowie dostarczyły mu całkiem sporo argumentów. Niebywale skuteczna Sara Kanutte zadbała jednak o to, aby ewentualna pogoń LFC mogła zakończyć się w najgorszym wypadku nerwową końcówką dla wyjątkowo nielicznie przybyłych tym razem na stadion fanów beniaminka.
Niezwykle cenne zwycięstwo wywiozły z Växjö piłkarki trenera Bernhardssona, choć niewiele brakowało, aby w swoim oryginalnym stylu udało im się zremisować wygrany mecz. Bo właśnie tak by się stało, gdyby strzał Elin Nilsson w siódmej z doliczonych do drugiej połowy minut poszybował dosłownie kilkanaście centymetrów w prawo. Nieco wcześniej poduszkę bezpieczeństwa w postaci dwóch goli zaliczki wypracowała im jednak Emily Gray i jeśli ekipa z Norrbotten jakimś cudem prześlizgnie się nad kreską na koniec sezonu, to właśnie była pomocniczka Utah Royals powinna pierwsza ustawić się do przyjmowania gratulacji i podziękowań. Naprawdę ciekawy, choć pozbawiony realnej stawki mecz obejrzeliśmy w Kristianstad. Początek należał do gospodyń, lecz dysponujące mocniejszą i zdecydowanie szerszą kadrą przyjezdne z minuty na minutę coraz wyraźniej przejmowały nad boiskowymi wydarzeniami kontrolę i pomimo heroicznej postawy Moy Olsson, na samej mecie udało im się ostatecznie dopiąć celu. A żeby uszanować niepisaną, carlssonowską tradycję, decydujący okazał się stały fragment gry, który po dośrodkowaniu Debory-Anne de la Harpe, na zwycięskiego gola zamieniła najlepsza na placu gry Jessica Wik. Gdyby mecz AIK z Alingsås zakończył się po pięciu kwadransach, wówczas moglibyśmy napisać kilka zdań o wyjątkowo efektywnej ekipie z Solnej, która potrafi zrobić użytek z dosłownie każdej stworzonej przez siebie bramkowej okazji. W sposób szczególny w szeregach Gryzoni wyróżniała się coraz pewniej szturmująca pierwszoligowe boiska Nova Selin, choć nieco w jej cieniu swoje równie sympatyczne historie napisały Ella Reidy (autorka dwóch asyst) oraz doświadczona Linda Sembrant (premierowy gol po powrocie do Damallsvenskan). Całe to miłe wrażenie mocno popsuł jednak fakt, że w AIK najwyraźniej zapomnieli, iż mecz piłki nożnej ustawowo trwa 90 minut. Bo na to wszystko, co wyprawiało się na Skytteholms IP w samej końcówce, litościwie spuścimy po prostu zasłonę milczenia.
Komplet wyników:
Statystyki indywidualne:
Statystyki drużynowe:
Przejściowa tabela:
#pokolejce
Jedenastka kolejki: