
Niespodzianki nie było. Faworyt i jednocześnie zespół ograny w poważnych bojach w sposób niemal książkowy wypunktował ambitnego nowicjusza na pierwszoligowym froncie i po wrześniowym tąpnięciu w wielkim stylu powrócił na fotel lidera Damallsvenskan. W pierwszej połowie starcia na Eleda Stadion byliśmy świadkami klasycznych, futbolowych szachów, podczas których obie ekipy stworzyły sobie po jednej naprawdę dogodnej sytuacji bramkowej. Z oczywistych względów zdecydowanie bardziej pamiętać będziemy tę wykreowaną przez gospodynie, kiedy to kapitalne zagrania na jeden kontakt Mii Persson oraz Sary Kanutte sprawiły, że oko w oko z Jennifer Falk stanęła Miljana Ivanovic. Pozyskana w letnim okienku transferowym z angielskiego London City Lionesses reprezentantka Serbii w kluczowym momencie zachowała się jednak fatalnie, czym znacząco ułatwiła swojej vis-à-vis skuteczną interwencję. Dla Ivanovic poniedziałkowy wieczór ogólnie nie był zresztą udany, gdyż po zmianie stron raz jeszcze w bezpośrednim pojedynku lepsza od niej okazała się Falk, która z kolei zachowywała dziś maksymalną czujność od pierwszej do ostatniej minuty spotkania. A że jej koleżanki z pola okazały się w swoich poczynaniach równie konkretne, to ekipa z Hisingen zwyciężyła w sposób bezapelacyjny, bezproblemowy i niepozostawiający jakichkolwiek złudzeń co do tego, który z tych zespołów jest na dziś pretendentem numer jeden do mistrzostwa. Co ciekawe, niepodzielnie liderująca klasyfikacji strzelczyń Felicia Schröder tym razem zadowoliła się tylko jedną asystą, a do tej najważniejszej, meczowej rubryki wpisywały się kolejno Anna Anvegård (bez dwóch zdań najbardziej wartościowa aktorka tego spektaklu), Alice Bergström oraz Tabitha Tindell. Fanów Häcken martwić może w tym wszystkim jedynie fakt, iż znajdująca się od początku rundy rewanżowej w życiowej formie prawa wahadłowa Os murawę opuściła przedwcześnie, co mając na względzie nawracające problemy mięśniowe Moniki Jusu Bah, wciąż powracającą do optymalnej dyspozycji zdrowotnej Anvegård oraz – przede wszystkim – wyłączoną z gry na przynajmniej pół roku Johannę Fossdalsę, nie jest bynajmniej optymistyczną prognozą na niezwykle intensywny pod względem terminarza październik. W tej fazie sezonu kontuzje trapią jednak także inne ekipy, nie wyłączając z tego grona beniaminka z Malmö. Niezwykle eksplozywna skrzydłowa Tuva Skoog imponowała nam do tego stopnia, że coraz częściej wymienialiśmy jej nazwisko w kontekście zbliżających się powołań do reprezentacji, lecz przykre obrazki z dzisiejszego wieczora te rozważania raczej definitywnie zamykają i pozostaje jedynie trzymać kciuki, aby w jej przypadku również nie skończyło się na wielomiesięcznej przerwie w treningach.
Na szczęście dla Häcken, w najbliższy weekend podopieczne trenera Linda czeka wycieczka na Mjörnvallen i choć w Alingsås niejeden już punkty zostawiał, to starych-nowych liderek Damallsvenskan niebezpieczeństwo to raczej w najmniejszym stopniu nie dotyczy. Swoją robotę powinny wykonać w derbach stolicy także piłkarki Martina Sjögrena i jeśli faktycznie tak się stanie, a rewanż za wiosenną klęskę w Solnej zostanie zgodnie z prawidłami logiki wzięty, to za dokładnie dziewięć dni czeka nas nieformalny mecz o mistrzostwo Szwecji. Do rywalizacji Hammarby z Häcken zdążymy się jednak jeszcze odpowiednio przygotować, a już w najbliższą sobotę kolejną z gier o wszystko stoczą na własnym obiekcie zawodniczki z Linköping. O ich atutach, bolączkach, nadziejach i niepokojach napisaliśmy już chyba wszystko i można byłoby nawet zażartować, iż na ten moment decydującego gola dla LFC mogłaby strzelić nawet Cajsa Andersson, gdyby nie drobny szczegół, o którym jeszcze na dobre nie zdążyliśmy przecież zapomnieć. Tak, czy inaczej, Bromma przyjeżdża do Östergötland mając naprawdę wiele do wygrania, bo gdyby bezpieczną zaliczkę punktową udało się piłkarkom z zachodniego Sztokholmu przynajmniej zachować, to ich pozostanie w gronie czternastu najlepszych klubów Szwecji na kolejny rok realnie zacznie się jawić jako misja jak najbardziej do wypełnienia. Choć oczywiście Bengtsson, Lillbäck, Svedberg i spółka musza mieć świadomość, że tylu prezentów, co przed tygodniem Rosengård, nie podaruje im żaden inny rywal i to nie tylko na pierwszo-, ale i na drugoligowym gruncie.
Czysto piłkarsko, wydarzeniem weekendu będą derby Skanii i to zarówno w wydaniu całkiem wielkomiejskim (Malmö vs Rosengård), jak i wiejsko-małomiasteczkowym (Vittsjö vs Kristianstad). Pokrętna i mocno skomplikowana historia, a także i sytuacja w ligowej tabeli każą pierwsze z wymienionych traktować nieco bardziej priorytetowo, lecz trenerzy Blagoievic oraz Angergård z pewnością mają w tym temacie swoje zdanie i nie zawahają się przekonać nas do niego naprawdę solidnymi argumentami. W rundzie wiosennej w obu parach skromne, jednobramkowe zwycięstwa odniosły faworytki, a autorkami strzałów na wagę trzech punktów okazały się Anna Plantin oraz Alexandra Johannsdottir. Czy i tym razem bohaterką okaże się któraś z nich? Na niespodziewane rozstrzygnięcie w Malmö zdecydowanie liczą Mimmi Wahlström i jej koleżanki z Djurgården, choć na miejscu zawodniczek Dumy Sztokholmu w pierwszej kolejności zatroszczylibyśmy się chyba o wyczekiwany od dawna skuteczny występ na LF Arenie. Bo bez względu na aktualną sytuację w ligowej tabeli, akurat z dalekiej Północy kompletu oczek na Olimpijski podopieczne Marcelo Fernandeza nie przywiozły już od dawna. Mało imponującą passę w starciach z Hammarby niedawno udało się im jednak w imponującym stylu przełamać, więc być może i tutaj doczekamy się odwrócenia trendu, a co za tym idzie jeszcze wyraźniejszego umocnienia się DIF w czołowej czwórce.