[TKF przy kawie] Matt Beard – człowiek, który zmieniał futbol kobiet i serca ludzi
FA WSL Publicystyka Świat TKF przy kawie

[TKF przy kawie] Matt Beard – człowiek, który zmieniał futbol kobiet i serca ludzi

Był głośny, bezpośredni, a jednocześnie ciepły i serdeczny. Matt Beard – dla wielu po prostu „Beardy” – odszedł w wieku 47 lat. Trudno pogodzić się z tą stratą, bo w świecie kobiecej piłki nożnej był kimś więcej niż tylko trenerem. Był symbolem oddania, szczerości i ludzkiego ciepła.

Kiedy obejmował Liverpool Women w 2012 roku, nikt nie przypuszczał, że wkrótce zapisze się złotymi literami w historii klubu. Dwa mistrzostwa WSL z rzędu – w 2013 i 2014 roku – sprawiły, że kibice The Reds pokochali go bezwarunkowo. A kiedy wrócił na Anfield dziewięć lat później, by ponownie wywalczyć awans do najwyższej klasy rozgrywkowej, pokazując charakter i upór, uczucie to tylko się pogłębiło.

Był znany z donośnego głosu przy linii bocznej, ale poza boiskiem można go było spotkać w pubie obok Prenton Park – świętującego razem z kibicami, sztabem, a nawet dziennikarzami. Nie miał w sobie nic z wyniosłości – traktował wszystkich jak równych sobie. Potrafił rozmawiać o taktyce, żartować z krytycznych pytań w mediach, a jednocześnie bez skrępowania mówić o rodzinie i o tym, jak trudno jest… pomagać synowi w matematyce.

Zawodniczki wspominają go jako trenera, dla którego zrobiłyby wszystko. „Śledziłabym go na koniec świata” – napisała Gilly Flaherty. „Był najcieplejszym człowiekiem o największym sercu” – dodała Alessia Russo. Takich głosów jest setki, bo Beard nie tylko trenował – on wierzył w swoje piłkarki, wspierał je i traktował jak własną rodzinę.

Jego droga w futbolu prowadziła przez Millwall Lionesses, Chelsea, West Ham, amerykańskie Boston Breakers, a ostatnio Burnley. Gdziekolwiek się pojawiał, zostawiał po sobie coś trwałego – nie tylko sukcesy, lecz przede wszystkim ludzi, którzy dzięki niemu czuli się ważni.

Richard Bevan z LMA nazwał go „prawdziwym czempionem kobiecego futbolu”. Trudno się z tym nie zgodzić. Beard był jednym z tych, którzy torowali drogę profesjonalizacji kobiecej piłki w Anglii. Bez niego liga, którą dziś oglądamy, wyglądałaby inaczej.

Ale wspomnienia o nim to nie tylko statystyki i puchary. To przede wszystkim obraz „wielkiego misia”, jak nazywali go przyjaciele – człowieka, który rozdawał uściski wszystkim, których spotkał na trybunach. Człowieka, który marzył o podcaście, by mówić prawdę o futbolu. Człowieka, który zawsze wracał do domu i mówił o swoich dzieciach.

„Jednym z najlepszych ludzi” – napisała Emma Hayes. I to chyba najtrafniejsze podsumowanie.

Beardy, zostawiłeś po sobie ligę silniejszą, drużyny lepsze i ludzi szczęśliwszych. Zostawiłeś po sobie pamięć, która będzie żyła długo. A my – kibice, piłkarki, przyjaciele – będziemy pamiętać nie tylko o trenerze dwóch mistrzowskich tytułów, ale przede wszystkim o człowieku, który potrafił rozświetlić każdy pokój, do którego wszedł.

Maja Wójcik

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Ta strona używa Akismet do redukcji spamu. Dowiedz się, w jaki sposób przetwarzane są dane Twoich komentarzy.

error: Content is protected !!