Hammarby zrobił swoje, Hammarby może… odetchnąć. Póki co jeszcze niekoniecznie tak pełną piersią i z poczuciem ostatecznej ulgi, ale jednak przynajmniej do chwili, gdy najgroźniejsze rywalki odrobią ligowe zaległości, sytuacja na szczycie tabeli przedstawia się z perspektywy Södermalm naprawdę obiecująco. Ten stan gry udało się uzyskać dzięki stosunkowo spokojnemu zwycięstwu nad Linköping w starciu, które zapowiadaliśmy jako potencjalną pułapkę czyhającą na ekipę trenera Martina Sjögrena. Nic takiego w rzeczywistości miejsca jednak nie miało, w czym spora zasługa magicznie odrodzonej tego dnia Smilli Holmberg. Osiemnastoletnia reprezentantka Szwecji na przełomie marca i kwietnia trafiała do siatki niczym urodzona snajperka, ale później – przynajmniej na niwie klubowej – zrobiła sobie od strzelania kilkumiesięczną przerwę. Ponowne uruchomienie indywidualnego licznika nastąpiło jednak w idealnym momencie i to zarówno w ujęciu szerszym, jak i tym sytuacyjnym, gdyż to właśnie perfekcyjnie wykonany przez Holmberg rzut wolny skutecznie ostudził zapędy coraz śmielej poczynających sobie w końcówce pierwszej połowy piłkarek LFC.
Po wznowieniu gry te ostatnie do powiedzenia miały już jednak bardzo niewiele, jakby podświadomie wychodząc z założenia, że akurat na Kanalplan tak bardzo potrzebnych im w tej chwili punktów wywalczyć się chyba nie da i szczęścia trzeba będzie szukać przy okazji innych spotkań. Co ciekawe, autorką pierwszego gola dla Hammarby była w sobotnie popołudnie Vilma Koivisto, która jeszcze nie tak dawno cieszyła swoją grą kibiców z Östergötland. Młoda, fińska pomocniczka jesienią rywalizuje jednak o zdecydowanie wyższe cele, a te – jakkolwiek paradoksalnie by to nie zabrzmiało – znajdują się coraz bliżej południowego Sztokholmu. Skoro jednak drużyna, w której postawie dostrzegamy tak wiele ewidentnych mankamentów i niedociągnięć, może już za nieco ponad dwa miesiące sięgnąć po krajowy dublet, to być może właśnie tą miarą powinniśmy mierzyć skalę jej wielkości.

Hammarby ucieka, Häcken i Malmö pauzują, a reszta peletonu do ruszania w pogoń za ligowym podium bynajmniej się nie kwapi. Typowany tutaj jako potencjalny zwycięzca w kategorii best of the rest Norrköping koncertowo popsuł pierwszą część sezonu, a i teraz – po krótkim, letnim zrywie – dyspozycja piłkarek trenera Carlssona ponownie pikuje w dół. Na osłabione zarówno kontuzjami, jak i efektami niedawnego okienka transferowego Djurgården pary jeszcze wystarczyło, ale to nie fantastyczna postawa całego zespołu, a pojedyncze przebłyski indywidualne Wilmy Leidhammar oraz Vesny Milivojevic, okazały się czynnikiem decydującym, o tym, iż komplet punktów pozostał przy IFK. Jeżeli jednak ktoś podczas tego męczącego mimo wszystko ligowego weekendu okazał się iskierką niosącą nam wszystkim pozytywną nowinę, to bez wątpienia były to młode, coraz śmielej zaznaczające swoją pozycję piłkarki. Mowa tu przede wszystkim o Filippie Widén z Kristianstad, która nie tylko podzieliła się łupem bramkowym z niewiele tylko starszą Mathilde Janzen, ale całokształtem występu wysłała jasny sygnał, iż już za moment Damallsvenskan będzie sceną, na której jej popisy oglądać będziemy regularnie. Dokładnie tymi samymi kategoriami zdaje się myśleć reprezentująca stołeczny AIK Nova Selin, choć jeszcze wczesną wiosną fani Gryzoni z Solnej zdecydowanie więcej nadziei wiązali chociażby z wykręcającą oszałamiające liczby w rozgrywkach juniorskich Aleksandrą Bogucką. Pozyskana z Vasalund siedemnastolatka konsekwentnie robi jednak swoje, a ostatnią ofiarą tych poczynań okazał się coraz bardziej pogubiony w tej nowej rzeczywistości Rosengård.
A skoro jesteśmy już przy obrończyniach tytułu i rekordowych mistrzyniach, to debiut Martina Qvarmansa Möllera w roli pierwszego trenera FCR pozostaje niezwykle trudny do oceny. Z jednej strony nie dało się nie zauważyć, a przede wszystkim nie usłyszeć, jak bardzo aktywna podczas całego spotkania była dosłownie cała ławka klubu ze stolicy Skanii. Słowa motywacji, porady i pozytywne komunikaty ewidentnie wywarły korzystny efekt na zawodniczki, które przez nieco ponad dwa kwadranse niepodzielnie panowały nad boiskowymi wydarzeniami. W największym stopniu na plus wyróżniały się japońska rozgrywająca Aemu Oyama, a także islandzka skrzydłowa Isabella Tryggvadottir, lecz ich starania – podobnie jak miało to miejsca przy wielu poprzednich okazjach – nie znalazły bezpośredniego przełożenia na bramkową zdobycz. Druga połowa to już jednak zupełnie nowa historia, podczas której Rosengård dosłownie gasł w oczach i gdyby nie kilka intuicyjnych interwencji tradycyjnie już mocno nierównej Samanthy Murphy, AIK wyjeżdżałby ze Skanii z jeszcze bardziej okazałym zwycięstwem. Czy zatem to już jest ten etap sezonu, w którym w Malmö powinni zacząć na serio drżeć o ligowy byt? Zarówno logika, jak i rozegrane w niedzielę bezpośrednie starcie podpowiadają, że to jednak Piteå lub Bromma powinny w połowie listopada znaleźć się pod przynajmniej jedną kreską. Żadna z tych drużyn w przekroju ostatnich tygodni do pierwszoligowego grania ani trochę nawet nie pretenduje, a w Norrbotten o rozczarowaniu i braku jakiejkolwiek koncepcji można mówić w zasadzie od początku rozgrywek, co najlepiej podsumowuje systematycznie spadająca frekwencja na kultowej LF Arenie. Jak widać, cierpliwość nawet tych najwierniejszych sympatyków ma jednak pewne granice, a w Piteå niezmiennie testują ją zarówno serią kompletnie bezbarwnych występów, jak i jeszcze bardziej niezrozumiałych decyzji personalnych.
Komplet wyników:
Statystyki indywidualne:
Statystyki drużynowe:
Przejściowa tabela:
#pokolejce
Jedenastka kolejki: