[Eurogorączka] Włoski sen, który trwał do ostatniej minuty – fenomen Azzure na szwajcarskim Euro
Eurogorączka Publicystyka Serie A Świat

[Eurogorączka] Włoski sen, który trwał do ostatniej minuty – fenomen Azzure na szwajcarskim Euro

Na papierze nie miały szans. Jedno zwycięstwo, cztery punkty, drugie miejsce w grupie za Hiszpanią – to statystyki, które w teorii nie zapowiadały niczego wielkiego. Ale turnieje nie wygrywa się teorią. Turnieje wygrywa się sercem, taktyką, determinacją i czasem… cichym buntem wobec oczekiwań. Włoszki na Euro 2025 udowodniły, że status „outsidera” może być największą siłą.

Zespół prowadzony przez Andreę Soncina, trenera z przeszłością wyłącznie w męskim futbolu, nie zachwycał w fazie grupowej, ale nie pękał. Remis z Danią, porażka z Hiszpanią i wygrana nad Finlandią – wystarczyło, by wejść do ćwierćfinału. Potem zaczęła się opowieść, której nikt nie przewidział.

Cud w ćwierćfinale, dramat w półfinale

Ćwierćfinał z Norweżkami miał być końcem. Zamiast tego był najlepszym meczem Włoszek od lat. Wygrana 2:1 po dwóch trafieniach kapitan Cristiany Girelli, która niczym cichy generał poprowadziła zespół do heroicznego triumfu. Piękna piłka? Nie zawsze. Skuteczna? Zdecydowanie.

W półfinale z Angielkami Włoszki grały jak drużyna, która naprawdę wierzyła, że może więcej. Gol Barbary Bonansey dał prowadzenie i nadzieję. Przez 60 minut były o włos od finału. A potem nadeszła 96. minuta i Michelle Agyemang. Dogrywka. Cios. Koniec snu. Przegrana 1:2, ale z honorem.

Zespół z krwi i kości

Co było siłą tej reprezentacji? Paradoksalnie – nie indywidualności. A przynajmniej nie tylko one. Tak, Girelli strzelała gole, Cantore asystowała, a Linari i Boattin tworzyły solidny mur w defensywie. Ale to, co zbudował Soncin, to kolektyw. Zespół złożony z piłkarek, które nie zawsze były bohaterkami gazet, ale zawsze zostawiały serce na murawie.

Włoszki grały elastycznie, zmieniały ustawienia, dostosowywały się do przeciwnika – czasem z piątką z tyłu, czasem agresywnie pressingując. Nie były najpiękniejszą drużyną turnieju, ale były najbardziej pragmatyczną. I najbardziej głodną sukcesu.

Soncin – od sceptyka do bohatera

Kiedy Andrea Soncin został mianowany selekcjonerem we wrześniu 2023 roku, wielu kręciło głowami. Brak doświadczenia w futbolu kobiet, przeszłość jedynie z młodzieżówkami mężczyzn. A jednak to on tchnął nowe życie w tę drużynę. Potrafił słuchać, zmieniać, reagować. I co najważniejsze – potrafił przekonać swoje piłkarki, że mogą więcej niż sądzą.

Jego Włoszki nie są jeszcze drużyną kompletną, ale są drużyną świadomą. I to czyni różnicę.

Przyszłość? Bardziej realna niż kiedykolwiek

Po meczu Sofia Cantore powiedziała:

„Jesteśmy smutne, ale wiemy, że możemy być silne”. To klucz do tego, co dalej. Włoszki przegrały półfinał, ale zyskały coś znacznie większego – wiarę społeczeństwa, zainteresowanie mediów, i – co najważniejsze – szacunek kibiców.

Bo choć kobiecy futbol we Włoszech przez lata był cieniem męskiego, teraz – za sprawą tej drużyny – zaczyna świecić własnym światłem. Nie trzeba było medali, by zainspirować kolejne pokolenia. Wystarczyła odwaga, by marzyć. I determinacja, by prawie te marzenia spełnić.

Włoszki się budzą

W 1997 roku Włoszki grały w finale mistrzostw Europy. Później był długi sen – pełen rozczarowań i stagnacji. Euro 2025 to moment przebudzenia. Nie triumfu, ale czegoś więcej – narodzin tożsamości. Zespołu, który nie jest kopią męskiej kadry. Nie jest przypadkowym zlepkiem talentów. Jest sobą.

Nie ma znaczenia, że zabrakło minuty. Dla tych, którzy kochają piłkę, liczy się, że przez 119 minut Włoszki były w grze o marzenia. I to, że przez cały turniej pokazywały, że futbol kobiet w Italii wreszcie ma twarz, głos i… serce.

Maja Wójcik

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Ta strona używa Akismet do redukcji spamu. Dowiedz się, w jaki sposób przetwarzane są dane Twoich komentarzy.

error: Content is protected !!