Reprezentacja Danii przystępuje do UEFA Women’s EURO 2025 w cieniu bolesnej porażki 1:6 ze Szwecją w decydującym meczu Ligi Narodów. To nie tylko największy cios w przygotowaniach, ale też sygnał ostrzegawczy, bo… właśnie ze Szwedkami Duńki zainaugurują swój udział w turnieju.
Mimo tej wpadki, optymizm nie zgasł. Dania przebrnęła przez kwalifikacje z dużym przekonaniem, prezentując ofensywny, oparty na posiadaniu piłki styl. Prawie udało się zaskoczyć Hiszpanki na Teneryfie, prowadząc 2:0 do 72. minuty. Choć zakończyło się porażką 2:3, mecz pokazał, że zespół Andrée Jeglertza potrafi rywalizować z najlepszymi.
To właśnie Jeglertz poprowadzi Dunki po raz pierwszy i… ostatni na dużym turnieju. Szwedzki selekcjoner nie przedłuży kontraktu wygasającego po EURO i już wiadomo, że jego następcą zostanie Jakob Michelsen. Jeglertz ma jednak jasną misję – zbudować drużynę, która będzie w stanie zagrozić takim potęgom jak Niemcy czy Szwecja.
Filarem zespołu jest niezmiennie Pernille Harder – kapitan, liderka, ikona. Rekordzistka pod względem bramek w reprezentacji, gwiazda światowego formatu, dla wielu to ostatni wielki turniej na najwyższym poziomie. Jej obecność na boisku dodaje Duńczyczkom nie tylko jakości, ale i pewności siebie.
Warto również zwrócić uwagę na Sarę Holmgaard. Lewa obrończyni Evertonu miała świetny sezon i wywalczyła sobie miejsce w wyjściowym składzie kadry kosztem bardziej doświadczonej Sofie Svavy z Lyonu. Jej energia, dokładność i umiejętność kreowania sytuacji mogą być jednym z kluczy do sukcesu Danii.
Choć liga duńska nadal pozostaje w dużej mierze półprofesjonalna, coraz więcej klubów stawia na rozwój piłki kobiet. Brøndby przeszło na pełną profesjonalizację, a Fortuna Hjørring, jako mistrz i zdobywca pucharu, nadal dominuje w rozgrywkach krajowych.
Cel? Wyjście z grupy i sprawienie niespodzianki. Realnie jednak – Szwedki i Niemki wyglądają na mocniejsze. Dania musi zagrać na maksimum swoich możliwości, by nawiązać do sukcesu z 2017 roku i znów zamieszać w strefie medalowej.