Klaudia Dymińska potrafiła poradzić sobie w życiu, które nie zawsze było dla niej łaskawe. Dziś spełnia się na boisku, zarówno w futsalu, jak i piłce nożnej 11-osobowej, reprezentując AZS UAM Poznań. Przed Wami piłkarka z charakterem, która nie boi się mówić wprost.
Klaudio, przypomnij nam swoją drogę piłkarską. Grałaś chyba w naprawdę wielu klubach?
– Tak, zdecydowanie trochę już tego było! Moja przygoda zaczęła się w MUKS Praga Warszawa – to tam postawiłam pierwsze poważne kroki w piłce. Potem trafiłam na wypożyczenie do ekstraligowego zespołu z Piaseczna. Później był Medyk Konin, czyli klub, który w tamtym czasie był jednym z najmocniejszych w kraju. Po Koninie przyszedł czas na Gdańsk, a aktualnie gram w KKP Słupczanka Słupca, jeśli chodzi o piłkę 11-osobową. Ale równolegle od lat gram także w futsal – najpierw w Warszawie, gdzie reprezentowałam AWF i SGGW, a dziś jestem zawodniczką AZS UAM Poznań.
Czy to już to miejsce, gdzie chcesz osiąść na dłużej? Co było powodem tak wielu zmian klubowych – ambicje, konflikty, nowe doświadczenia?
– Wiesz co, myślę, że cały czas szukam swojego miejsca – może właśnie teraz, w Poznaniu, je wreszcie znajdę. Niebawem się tam przeprowadzam i jestem naprawdę dobrej myśli. Jeśli chodzi o zmiany klubów, to powodów było wiele. Czasem była to chęć sportowego rozwoju, czasem potrzeba poznania nowego środowiska, nowej drużyny, a zdarzały się też i konflikty. Takie jest życie, taka jest piłka.
Futsal czy klasyczna piłka nożna? Masz faworyta?
– Oj, zdecydowanie futsal. To zupełnie inna dynamika, inne emocje, inny klimat. Tam czuję się najlepiej. Choć wiadomo – piłka 11-osobowa to zupełnie inny wymiar, też piękny, ale jednak sercem jestem przy futsalu.
Bez treningu nie ma wyników – zgadzasz się z tym?
– W stu procentach. Oczywiście, czasem można błysnąć bez solidnej pracy, ale takie sukcesy są chwilowe. Prawdziwa forma i rozwój rodzą się na treningu – w pocie czoła, z pełnym zaangażowaniem. Trzeba to kochać.
Który z trenerów był dla Ciebie najbardziej wymagający?
– Każdy trener miał swój styl i podejście. Jeden wymagał więcej dyscypliny, inny stawiał na relacje. Z każdego okresu staram się coś wyciągnąć. Nie lubię porównań – wszyscy zostawili jakiś ślad.
Masz patent na gole? Często trafiasz do siatki.
– Haha, najczęściej działam na spontanie. Nie ma jednego „patentu”. To jest czucie gry, moment, reakcja. Najlepszy zwód? Zdecydowanie improwizacja. Staram się być nieprzewidywalna i to działa!
Kiedy AZS UAM Poznań zacznie rozdawać karty w futsalowej lidze?
– Myślę, że to tylko kwestia czasu. Mamy bardzo fajny zespół, świetną atmosferę i pracujemy naprawdę ciężko. Wierzę, że sukcesy przyjdą – krok po kroku. Proces trwa.
Piłka nożna kobiet i futsal wciąż są w cieniu męskich rozgrywek. Skąd to się bierze? Może chodzi o pieniądze?
– Trudno powiedzieć, czy chodzi tylko o pieniądze. Na pewno to jeden z czynników. Ale wierzę, że powoli się to zmienia. Coraz więcej ludzi interesuje się kobiecą piłką, coraz więcej klubów inwestuje w zawodniczki. To piękne, że możemy być częścią tego rozwoju. Wychodzimy z cienia i dobrze to widać.
A może zagranica? Myślisz o wyjeździe, grze za granicą?
– Kto wie! Gdyby pojawiła się konkretna propozycja, to na pewno bym się zastanowiła. Nigdy nie mówię „nigdy”. Jestem otwarta.
O czym marzysz jako piłkarka? Masz jakieś cele do spełnienia?
– Chciałabym być zapamiętana jako dobra zawodniczka – zarówno w futsalu, jak i piłce nożnej. Marzę o sukcesach z UAM-em, chciałabym zagrać w kadrze Polski w futsalu. To są cele, które mnie napędzają.
Piłka to Twoje życie? Nie żałujesz tej drogi?
– Absolutnie nie. Miałam trudne dzieciństwo, nie wszystko szło po mojej myśli. W domu też nie zawsze było łatwo. Ale piłka nożna mnie dosłownie uratowała. Gdyby nie ona, nie wiem, gdzie bym dziś była. Jestem ogromnie wdzięczna trenerowi Markowi Anglartowi, że zaprosił mnie kiedyś do gry w Warszawie. Dzięki piłce mogłam wyjechać z domu, poznać świetnych ludzi, zobaczyć kawałek świata. Zyskałam coś, czego nie da się kupić. Piłka jest moim ratunkiem i pasją. Dziękuję wszystkim, którzy pojawili się na mojej drodze.
Jak spędzasz wolny czas, gdy akurat nie biegasz po boisku?
– Bardzo różnie. Lubię odpocząć, spotkać się ze znajomymi, pójść na siłownię, obejrzeć coś na Netflixie. Czasem po prostu posiedzieć z kawą i posłuchać muzyki. Taki balans też jest potrzebny.
To na koniec – tradycyjnie: ulubiony film, muzyka, jedzenie?
– Z filmami mam problem, bo lubię wiele – nie umiem wybrać jednego. Muzyka? Słuchawki na uszy i lecę z tym, co akurat wpadnie w ucho. A jedzenie… oj, tu to już naprawdę wszystko! Lubię dobrze zjeść. Dużo i smacznie, haha.
Rozmawiał: Jacek Piotrowski