Jeszcze niedawno była tylko jedną z wielu kobiet sukcesu na amerykańskiej scenie biznesu – miliarderką, która zrobiła karierę w branży technologicznej i ochrony zdrowia. Dziś Michele Kang to nazwisko, które z coraz większym szacunkiem wypowiada się w środowisku sportowym. Kobieta, która zamiast mówić o równości w sporcie – po prostu ją tworzy. Bez półśrodków, bez kompleksów, z rozmachem i jasną wizją.
W ciągu niespełna trzech lat stworzyła futbolowe imperium, którego nie powstydziliby się najwięksi inwestorzy sportowi na świecie. Washington Spirit, Olympique Lyon i – teraz – London City Lionesses, które pod jej wodzą w rekordowym tempie awansowały do Women’s Super League. Jak to zrobiła? Odważnie, nieszablonowo i przede wszystkim: inaczej niż wszyscy przed nią.
Początek wielkiej pasji
Zaczęło się całkiem zwyczajnie – od zaproszenia na mecz. Był chłodny dzień w kwietniu 2021 roku, kiedy Michele Kang po raz pierwszy pojawiła się na trybunach podczas spotkania drużyny Washington Spirit. Wspomina, że była oczarowana: atmosferą, tempem gry, zaangażowaniem zawodniczek. „Byłam kompletnie zahipnotyzowana, naprawdę nawrócona” – mówi dziś. To wtedy zaczęła się jej miłość do kobiecej piłki nożnej. Miłość, która w błyskawicznym tempie przerodziła się w jedną z najbardziej śmiałych i wpływowych inwestycji we współczesnym sporcie. Zaledwie rok później została większościową właścicielką Spirit, a potem – krok po kroku – zaczęła budować kobiece futbolowe imperium.
Od bankructwa do awansu – historia jak z filmu
Gdy w grudniu 2023 roku Michele Kang przejmowała London City Lionesses, klub znajdował się na granicy upadku. Brak środków, niepewna przyszłość, kadra złożona z niedocenianych zawodniczek i nikłe zainteresowanie mediów. Dziś – niespełna półtora roku później – klub awansował do najwyższej klasy rozgrywkowej w Anglii, a telefon w biurze sportowym nie przestaje dzwonić. „Nasze telefony i wiadomości nie milkną. Piłkarki same zgłaszają chęć dołączenia” – przyznaje Kang z uśmiechem.
Nic dziwnego. Lionesses przyciągają jak magnes – nie tylko dzięki świetnym wynikom, ale także profesjonalizmowi, warunkom, jakie zapewniają zawodniczkom i niezwykle ludzkiej atmosferze, jaką buduje ich właścicielka. Michele nie siedzi w loży VIP. W dniu awansu to ona unosiła trofeum razem z kapitanem zespołu, Kosovare Asllani. W kremowym płaszczu i ciemnych okularach wyglądała jak reżyserka własnego sukcesu. Bo nią właśnie jest.
Inwestycja z duszą
Kang nie ukrywa, że klub to nie zabawka, ale inwestycja – świadoma, strategiczna i długofalowa. „Widzę ogromną różnicę między tym, gdzie kobiecy futbol jest, a gdzie może być. I dziwi mnie, że tak mało osób dostrzega ten potencjał”– mówi.
O tym, że nie rzuca słów na wiatr, świadczą nie tylko wyniki, ale i działania: ściągnięcie do Championship tak uznanych nazwisk jak Asllani, Saki Kumagai, Sofia Jakobsson czy Maria Perez było jasnym sygnałem, że Londyn nie zamierza być kopciuszkiem WSL. A to dopiero początek. W planach są siedem boisk spełniających standardy FIFA, centrum treningowe wyprzedzające wiele ośrodków męskich drużyn Premier League, a także własny stadion. Na razie Lionesses dzielą obiekt z Bromley FC, ale Kang nie zamierza się tym zadowolić.
„Nie mamy męskiego klubu i nie potrzebujemy go”
To jedno z kluczowych haseł, które Kang powtarza niczym mantrę. Jej kluby – Lionesses, Washington Spirit i Lyon – funkcjonują bez wsparcia sekcji męskiej. Nie są przybudówkami. Nie są dodatkami. Są pełnoprawnymi, niezależnymi organizacjami. I jak pokazuje życie – mogą się rozwijać, przyciągać sponsorów, tworzyć społeczność i osiągać sukcesy.
Właśnie ta niezależność przyciąga zawodniczki. „Dla mnie to pierwszy raz, gdy inwestuje w nas kobieta. I nie tylko mówi, że wierzy w kobiecy sport – ale daje nam wszystko, czego potrzebujemy, by odnieść sukces” – mówiła Asllani, która w przeszłości grała m.in. dla PSG, Manchesteru City i Realu Madryt. Taka deklaracja z ust takiej zawodniczki znaczy więcej niż niejedna kampania promująca równość w sporcie.
Globalna sieć – i globalna wizja
Ale to nie tylko Lionesses. Kang przejęła wcześniej Washington Spirit, a w 2024 roku dokonała wręcz szokującego ruchu: kupiła Olympique Lyonnais Féminin – najbardziej utytułowany klub w historii kobiecej piłki. Tym samym stworzyła unikalną strukturę, w której trzy kluby na dwóch kontynentach współpracują, uczą się od siebie i rozwijają wspólną filozofię.
„Wszyscy uczymy się od siebie nawzajem. Spirit mają największe doświadczenie w budowaniu relacji z kibicami i sponsorami, Lyon – w sukcesach sportowych, a Lionesses pokazują, jak szybko można zbudować coś z niczego” – mówi Kang. I dodaje: „Te kluby to nie hobby. To nie filantropia. To biznesy, które mają działać sprawnie, efektywnie i z zyskiem. Ale z misją.”
Przyszłość? Mistrzostwo i Liga Mistrzyń
Czy Kang planuje poprzestać na awansie? Nic z tych rzeczy. London City ma być – jak zapowiada – najpierw zespołem środka tabeli, a później zespołem walczącym o tytuły i europejskie puchary. Do tego potrzebna będzie nie tylko silna kadra i infrastruktura, ale także społeczność. Dlatego już teraz zapowiedziano duże inwestycje w rozwój bazy kibiców, lokalne programy społeczne, działania promocyjne i media.
Kobieta, która zainspirowała pokolenia
Kang nie ma własnych dzieci, ale mówi, że dziś czuje, jakby miała ich setki – w trzech klubach, po obu stronach Atlantyku. Jej historia to nie tylko inspiracja dla świata sportu, ale także dla każdej kobiety, która słyszała kiedyś, że „to nie jej miejsce”.
Z jednej strony bije rekordy w biznesie. Z drugiej – potrafi uścisnąć dłonie kibiców, rozmawiać z zawodniczkami i dzielić się pasją na stadionie. Jej sukces to nie tylko liczby i trofea. To zmiana mentalności. To pokazanie, że kobiety mogą – i powinny – być liderkami, inwestorkami, właścicielkami klubów.
Michele Kang zmienia zasady gry. A jej historia dopiero się zaczyna.