W morzu turkusowych koszulek z napisem “Winners” i medalami na szyjach zawodniczek, to nie bramkarka ani kapitan, ale kobieta w białej sukni, okularach przeciwsłonecznych i na wysokich obcasach przyciągała najwięcej spojrzeń. Michele Kang – właścicielka London City Lionesses – nie przyszła do kobiecego futbolu po to, by siedzieć cicho. Przyszła, żeby zmienić reguły gry. I właśnie je zmieniła.
W sobotę 4 maja jej zespół awansował do FA Women’s Super League, najwyższej klasy rozgrywkowej w Anglii, po remisie 2:2 z Birmingham City na wyjeździe. Awans ten jest wydarzeniem bez precedensu – Lionesses to pierwszy klub w historii WSL, który nie ma żadnego powiązania z męską drużyną piłkarską. Żadnego herbu z Premier League, żadnego stadionu ze 40 tysiącami miejsc. Tylko pasja, determinacja i – nie oszukujmy się – znaczące inwestycje.
Odłączenie od Millwall i marzenie o niezależności
London City Lionesses powstały w 2019 roku jako odłam Millwall Lionesses – zespół kobiecy zdecydował się na ryzykowny, ale odważny krok w stronę samodzielności. Przez pięć lat klub był stałym bywalcem Championship, walcząc o rozpoznawalność i miejsce na piłkarskiej mapie Anglii.
Przez większość tego czasu wydawało się, że brak afiliacji z męskim klubem to kula u nogi – brak wsparcia finansowego, brak rozbudowanej bazy kibiców, brak infrastruktury. Wszystko zmieniło się w grudniu 2023 roku.
Michele Kang – tygrysica biznesu w sercu futbolu
Kiedy Michele Kang przejęła klub, wniosła ze sobą nie tylko wielki kapitał, ale i wizję. Amerykańska miliarderka, właścicielka również Lyonu i Washington Spirit, stworzyła nowy sportowy ekosystem – Kynisca Sports International – w którym wszystkie jej kluby współdzielą know-how, technologie, struktury treningowe i zaplecze medyczne.
W Lionesses z miejsca zatrudniła renomowanego trenera – Jocelyna Precheura, który niedawno prowadził PSG w półfinale Ligi Mistrzyń. Sprowadziła piłkarskie gwiazdy – Kosovare Asllani, Saki Kumagai, Sofia Jakobsson, ale też zadbała o infrastrukturę. Powstaje nowe centrum treningowe w hrabstwie Kent, zaprojektowane od podstaw z myślą o potrzebach piłkarek.
Brytyjska krew i sportowa dusza
Ale największym sukcesem Kang może nie być nawet ten błysk inwestycji. To fakt, że w meczu, który dał awans, bohaterkami były dwie brytyjskie zawodniczki. Izzy Goodwin, 22-latka i królowa strzelczyń Championship, zdobyła pierwszego gola. Chantelle Boye-Hlorkah dołożyła drugiego, a później uratowała drużynę ofiarną interwencją na linii bramkowej.
To mieszanka młodego talentu z przemyślanym wsparciem międzynarodowych gwiazd, która może okazać się przepisem na sukces w WSL – lidze, gdzie każdy błąd kosztuje utrzymanie.
WSL: Liga marzeń i finansowych realiów
Awans do WSL to nie tylko sportowy zaszczyt – to również zastrzyk gotówki. Nowy kontrakt telewizyjny o wartości 65 milionów funtów daje klubom WSL około 800 tysięcy funtów rocznie. Dla niezależnego klubu to ratunek, ale i wyzwanie – zwłaszcza że najwyżej opłacane piłkarki w lidze zarabiają nawet 300 tysięcy rocznie, czyli więcej niż budżet płacowy niektórych klubów z Championship.
Lionesses grają swoje mecze na skromnym stadionie Hayes Lane (5 tysięcy miejsc), który dzielą z Bromley FC. Nie mają dostępu do stadionów Premier League ani wielomilionowej bazy fanów. Mają za to coś, czego nie da się kupić – odwagę, wizję i przywództwo, które nie boi się wejść na boisko w szpilkach.
Rewolucja w białej sukni
Michele Kang zmienia narrację w kobiecym futbolu. Pokazuje, że sukces w WSL nie musi być oparty na strukturach męskich klubów. Pokazuje, że kobiecy sport może być inwestycją, a nie dodatkiem. Że można tworzyć profesjonalizm od podstaw, odważnie i skutecznie.
„To dopiero początek” – zapowiedziała po meczu. I trudno się z nią nie zgodzić. Biała sukienka Kang może i kontrastowała z boiskową rzeczywistością, ale to właśnie ona stanęła z pucharem w ręku, kiedy historia pisała się na nowo.