Wisła Kraków – legenda polskiego futbolu i dziecięce marzenie. Przez lata dostępne niemal wyłącznie dla chłopców, dziś staje się również szansą dla utalentowanych dziewczyn. Gabriela Oleś, bramkarka drugoligowej Wisły, łączy w sobie pasję, determinację i odwagę, by spełniać marzenia właśnie pod szyldem Białej Gwiazdy. W rozmowie opowiada o swojej piłkarskiej drodze, emocjach między słupkami i codzienności w cieniu wielkiego klubu z wielką historią.
Dlaczego Wisła Kraków? Od kiedy grasz w tej drużynie?
Wisła Kraków to spełnienie moich dziecięcych marzeń. Gram tutaj od lipca 2024 roku i od pierwszego treningu wiedziałam, że to moje miejsce.
Wasza pozycja w tabeli pozostawia jednak sporo do życzenia. Co się dzieje?
Awansowałyśmy po wygranych barażach i teraz gramy w drugiej lidze. Jesienią poznawałyśmy nowych rywali, teraz robimy wszystko, by zakończyć sezon na zadowalającym miejscu. To dla nas duże wyzwanie, ale jesteśmy na to gotowe.
Statystyki mówią same za siebie – więcej bramek straconych niż zdobytych. Dlaczego?
Jak to mówią – niewykorzystane sytuacje lubią się mścić. Czasem brakuje skuteczności, innym razem trochę szczęścia. Ale pracujemy nad tym.
Czy słabsza pozycja w tabeli nie wpływa demotywująco na zespół?
Wprost przeciwnie – jeszcze bardziej nas motywuje. Każda z nas chce udowodnić, że zasługujemy na grę w tej lidze i utrzymanie.
Czy bramkarki nie są czasem niesłusznie obwiniane za niepowodzenia?
Nigdy. W naszej drużynie nie ma czegoś takiego jak zrzucanie winy na jedną osobę. Wspieramy się nawzajem, bo jesteśmy zespołem.
Jak radzisz sobie z momentami, gdy piłka wpada do twojej bramki?
Przede mną jeszcze dużo pracy, ale zawsze staram się nie blokować psychicznie. Gdy tracę gola, jeszcze bardziej się mobilizuję i daję z siebie 110%.
Jesteś optymistką przed końcem sezonu?
Zdecydowanie tak. Mamy ogromną motywację i nie dopuszczamy innej myśli niż walka do samego końca.
Wisła Kraków – to brzmi dumnie. Czy to twoje „miejsce na ziemi”?
Zdecydowanie tak. Od zawsze marzyłam, by grać w Wiśle. Od początku poczułam się tutaj jak w domu. Ciepło i rodzinna atmosfera między dziewczynami są nie do opisania.
Czy klub oferuje specjalistyczne treningi bramkarskie?
Tak, mamy dedykowane treningi dla bramkarek, które są bardzo potrzebne, by rozwijać swoje umiejętności.
Dlaczego wybrałaś właśnie pozycję bramkarki?
Bo jestem jak Wojciech Szczęsny w spódnicy – to mówi wszystko! (śmiech)
Jak wygląda sztab szkoleniowy Wisły?
Mamy głównego trenera i trenera bramkarskiego – mały, ale zaangażowany zespół.
Jaki mecz szczególnie zapadł Ci w pamięć?
Finał Pucharu Polski z Targowianką – mój pierwszy ważny mecz w barwach Wisły. Duże emocje i jeszcze większe doświadczenie.
Zdarzyły się „babole”?
Oczywiście! Nawet jak wyciągnę tzw. „setkę”, czasem zdarzy się też coś wpuścić. To część gry – uczymy się na błędach.
Czy na boisku jesteś głośna, czy raczej cicha?
Potrafię krzyknąć, jeśli trzeba. Komunikacja na boisku to podstawa.
Czy czuć rywalizację z drugą drużyną Jagiellonek, czy Wandą?
Do każdego rywala podchodzimy z takim samym nastawieniem – liczy się walka i zwycięstwo, niezależnie od przeciwnika.
Czym zajmujesz się poza boiskiem?
Najczęściej spędzam czas z przyjaciółmi – lubię mieć chwilę oddechu poza treningami i meczami.
Ulubiona potrawa, film, książka?
Spaghetti Carbonara to mój klasyk. Filmów raczej nie oglądam, ale ostatnio wciągnął mnie serial „Krew z krwi” – totalny sztos! Książki? Nie mam jednej ulubionej.
Planujesz kiedyś wyjazd za granicę?
Już miałam okazję być za granicą, ale zdecydowanie wolę Polskę i bliskość rodziny.
Jak mówią na Ciebie koleżanki z drużyny?
Gaba albo Gabryśka – najlepiej z wyraźnym „rrr” i głośno! Uwielbiam to!
Dużo kibiców przychodzi na wasze mecze?
Tak, zazwyczaj jest ich sporo. Czuć wsparcie z trybun i to daje nam dużą motywację.
Jak wyobrażasz sobie swoją przyszłość?
Nie wiem, co los mi przyniesie, ale mam nadzieję, że będzie ciekawie. Czerpię z życia jak najwięcej i doceniam każdą chwilę.
Rozmawiał: Jacek Piotrowski