To jak to w końcu jest z tą piłkarską logiką? Häcken miał potraktować wyjazd do Kristianstad jako okazję do odkupienia inauguracyjnych win, a tutaj zamiast oczekiwanego odbicia nadciągnęły kolejne problemy. Drużyna Daniela Angergårda raz jeszcze doskonale weszła w mecz, lecz tym razem – pomimo przejściowych trudności – skutecznie potrafiła go domknąć, sprawiając niejako przy okazji największą niespodziankę ligowego weekendu. Raz jeszcze ze swojej najlepszej strony pokazała się Alexandra Johannsdottir, potwierdzając niejako nasze przedsezonowe przypuszczenia, że to właśnie pozyskana zimą z włoskiej Fiorentiny pomocniczka może okazać się kluczem do udanej kampanii w wykonaniu KDFF.
Po sobotniej potyczce zdecydowanie najwięcej pochwał całkowicie zasłużenie zebrał jednak blok defensywny ekipy ze wschodniej Skanii. Gudny Arnadottir imponowała zarówno pewnością w odbiorze, jak i precyzją dośrodkowań, Emma Petrovic była dla gwiazdozbioru z Hisingen jednoosobową zaporą nie do sforsowania, a mocno niedocenianą Sofię Reidy kilka centymetrów dzieliło od tego, aby kapitalny występ uświetnić dodatkowo niezwykle efektownym golem. Co więcej, gdy wystąpiła taka konieczność, refleksem i umiejętnością zatrzymywania niewygodnych piłek popisała się także Moa Olsson, dzięki czemu napierające w końcówce z coraz większym animuszem faworytki nie były w stanie dać sobie nadziei na odrobienie strat za sprawą gola kontaktowego. Drużyna, która w sparingach oraz w fazie grupowej pucharowych zmagań sprawiała wrażenie kompletnej, rozpoczęła ligowy sezon od dwóch kolejnych porażek i nic dziwnego, że w Västergötland coraz głośniej biją na alarm. I są ku temu realne powody, wszak jeszcze nigdy w historii Damallsvenskan po mistrzowski laur nie sięgnął zespół z zerowym dorobkiem punktowym po dwóch kolejkach.

Tę ostatnią statystykę z lubością mogli przywoływać przede wszystkim fani z Södermalm, którym z kolei początek ligowej wiosny jawi się w nadzwyczaj radosnych barwach. Inna sprawa, że końcowy rezultat batalii na Bilbörsen Arenie nieco przekłamuje rzeczywistość, bo wydarzeń na murawie w Linköping żadną miarą nie da się podsumować słowami typu utklassning lub överkörning. W sobotnie popołudnie różnicę pomiędzy rywalizującymi zespołami zrobiły jednak indywidualności, a te w swoich szeregach posiadały wyłącznie gościnie ze stolicy. Ellen Wangerheim zamknęła zmianę z trzema golami przy swoim nazwisku, a Smilla Holmberg skompletowała nieco innego hat-tricka, rozpoczętego jeszcze podczas domowej premiery przeciwko Växjö (gol lewą nogą, prawą nogą oraz głową). Na lewym wahadle imponujący popis dała Julie Blakstad, dwie asysty dołożyła do klubowego skarbczyka Vilde Hasund i nawet Nadia Nadim dostosowała się do euforycznej atmosfery, wpisując się na listę strzelczyń w zaledwie kwadrans po wejściu na plac gry. To ostatnie zdarzenie przyjęliśmy zresztą z pewną ulgą, gdyż doświadczona Dunka kilkanaście godzin wcześniej w swoim stylu rozpaliła włoskie media mało pochlebną wypowiedzią na temat swojej byłej już trenerki z Mediolanu. Cóż, z takimi zawodniczkami nasza liga z całą pewnością nie będzie nudna, choć mamy oczywiście nadzieję, że o wyczynach piłkarek Hammarby pisać będziemy głównie w ujęciu czysto sportowym. A skoro kapitanka Alice Carlsson gorąco zapewnia, że ta grupa ma jeszcze naprawdę głębokie rezerwy, to z tym większą ekscytacją wyczekujemy tego, co przyniesie nam dalsza część rundy.
Skromne, choć niezbyt przekonujące zwycięstwa odniosły w sobotę dwa kluby ze Skanii. Mistrzynie z Rosengård raz jeszcze okazały się o jedno trafienie lepsze Växjö i ponownie w roli głównej wystąpiła niekwestionowana liderka FCR na tym etapie sezonu Emilie Woldvik. Reprezentantka Norwegii skromnie (choć nie bez racji) podkreślała zasługi Hanny Andersson, lecz nie da się ukryć, że to ze strony prawej wahadłowej nieustannie czyhało na drużynę trenera Olofa Unogårda największe zagrożenie. O jeszcze większym szczęściu może natomiast mówić rzeczone Vittsjö, ponieważ to piłkarki z Brommy zaprezentowały się w bezpośrednim starciu dwóch skazywanych na walkę o uniknięcie degradacji drużyn ze zdecydowanie lepszej strony. Wystarczył jednak jeden moment nieuwagi, aby centrę Hanny Ekengren zamieniła na złotego gola… z konieczności wprowadzona na boisko kilkadziesiąt sekund wcześniej Sofie Rewucha. Nieoczekiwane kłopoty przeżywał na terenie beniaminka z Alingsås inny stołeczny klub, gdyż jedynie dzięki skutecznym interwencjom Anny Koivunen, Djurgården nie musiał odrabiać w tym starciu jeszcze bardziej pokaźnych strat. Dwa ostatnie kwadranse były już jednak popisem niezniszczalnej Therese Åsland, której dzielnie sekundowały autorka dwóch bramek Lucia Duras oraz coraz wyraźniej zgłaszająca akces do wyjściowej jedenastki siedemnastoletnia Olivia Ulenius.
Niedzielny hit kolejki miał być bardzo wstępną weryfikacją dwóch zespołów nieukrywających swoich medalowych ambicji. Długo wyczekiwany dzień okazał się jednak z perspektywy fanów beniaminka z Malmö czymś na kształt brutalnego powrotu do rzeczywistości. Przyjezdne z Norrköping perfekcyjnie wytrąciły bowiem z rąk zawodniczek trenera Valfridssona największe atuty, a D’Aquila, Kosola, czy Bellomou w niczym nie przypominały zawodniczek, które dopiero co błyszczały w pojedynkach z liderkami Häcken i Rosengård. Tym razem gra toczyła się jednak niemal wyłącznie pod dyktando Peking, a gospodynie – pomimo niesamowicie ofiarnej postawy Nathalie Hoff Persson oraz Tuvy Skoog na prawej flance – nie potrafiły oddać choćby jednego celnego strzału na bramkę mającej nieoczekiwanie spokojny dzień w biurze Caroline DeLisle. Nad boiskową bezradnością MFF w końcu zapłakało nawet niebo, choć kibicom z Norrköping skąpana w deszczu stolica Skanii powinna od dziś przywoływać wyłącznie pozytywne skojarzenia. Nie może jednak być inaczej, skoro Vesna Milivojevic i Wilma Leidhammar raz jeszcze potwierdziły, że już w tej chwili można z pełną odpowiedzialnością wymieniać ich nazwiska w panteonie największych gwiazd naszej ligi, a Fanny Andersson do spółki z prawdopodobnie najlepszą na placu Walijką Carrie Jones, zdominowały rywalizację w środku pola do tego stopnia, że nawet miejscowi fani musieli być pod niemałym wrażeniem ich geniuszu. Wirtuozerskich momentów nie zabrakło także na LF Arenie, gdzie marznącą publiczność rozgrzewała przede wszystkim autorka obu trafień dla Piteå Emily Gray. Pomimo dwubramkowej porażki, piłkarki AIK ponownie zaprezentowały nam jednak solidny, usystematyzowany futbol i chyba wreszcie nadszedł ten długo wyczekiwany moment, w którym fani w Solnej mogą wyczekiwać kolejnych meczów swojego zespołu z nadzieją i dobrze rozumianą ekscytacją. A jest to stan, którego w północnym Sztokholmie nie przerabiali od przynajmniej kilku lat.
Komplet wyników:
Statystyki indywidualne:
Statystyki drużynowe:
Przejściowa tabela:
#pokolejce
Jedenastka kolejki: