Zapowiedź ostatniej ligowej kolejki często pisze się w zasadzie sama, lecz w tym roku mamy od tej niepisanej reguły całkowite odstępstwo. Stali bywalcy tego serwisu doskonale wiedzą, że zaklinanie rzeczywistości i budowanie sztucznych emocji zdecydowanie nie leżą w jego naturze, więc i tym razem rozpoczniemy naszą analizę od przypomnienia oczywistych faktów. A te przedstawiają się tak, że najważniejsze karty w szwedzkiej piłce klubowej nie tyle zostały już zagrane, co wiele z nich zdążyło już nawet pokryć się cienką warstwą kurzu.
Pierwsza z nich to kwestia wyłonienia zwyciężczyń tegorocznej Elitettan. Od dawna wiemy już, że awans do najwyższej klasy rozgrywkowej zapewniły sobie Malmö oraz Alingsås, lecz dopiero niedzielne popołudnie odpowie nam na pytanie, kto z tej dwójki okaże się najlepszym zespołem na dystansie 26 ligowych kolejek. Przewrotny los sprawił, że losy tej rywalizacji rozstrzygną się w bezpośrednim starciu, więc z tym większą uwagą będziemy w nadchodzący weekend spoglądać w kierunku Gerskendvallen. Gościniom ze Skanii do przyklepania miejsca w fotelu liderek tak naprawdę wystarczyłby remis, ale mogące liczyć na naprawdę solidną grupę wsparcia piłkarki z Malmö z pewnością zechcą i tym razem powalczyć o pełną pulę. I to nawet nie ze względu na perspektywę wywalczenia sobie ewentualnej przewagi psychologicznej przed przyszłorocznym sezonem, bo ta – jeśli sprawdzą się doniesienia o czekającej nas tej zimy w Skanii kadrowo-sztabowej rewolucji – byłaby mocno wątpliwa. Dla zawodniczek i fanów MFF liczy się jednak tu i teraz, a skoro ostatni domowy mecz na poziomie Elitettan zakończył się cokolwiek wstydliwą porażką z Bollstanäs, to wyjazd na teren wiceliderek wydaje się wręcz wymarzoną okazją, aby tę małą plamkę zmazać i z poczuciem dobrze wykonanego zadania udać się na zasłużony urlop. Cały problem jednak w tym, że po drugiej stronie też mają swoje ambicje i cele, a najważniejszym z nich pozostaje godne pożegnanie opuszczającego Alingsås po zakończeniu sezonu doświadczonego szkoleniowca Joakima Carlssona, który niewątpliwie dołożył sporych rozmiarów cegiełkę do tego, że niespodziewana szarża niedocenianego dotychczas klubu na Damallsvenskan zakończyła się pełnym powodzeniem.
W najwyższej klasie rozgrywkowej uwagę skupiać będziemy przede wszystkim na zajmowanej póki co przez AIK lokacie numer dwanaście. Kto zakończy na niej sezon, będzie musiał stoczyć nadprogramowy dwumecz o zachowanie statusu pierwszoligowca, więc nic dziwnego, że w północnym Sztokholmie bardzo chcieliby takiego scenariusza uniknąć. Sprawa nie jest jednak prosta, bo nawet fantastyczna seria meczów bez porażki nie pozwoliła stołecznym Gryzoniom odrobić wszystkich poniesionych wcześniej strat, przez co AIK nie będzie jutro zależny wyłącznie od siebie. Wyjazdowe zwycięstwo nad grającym już wyłącznie o prestiż, dobre samopoczucie i ewentualne indywidualne bonusy Norrköping, niezmiennie pozostaje jednak warunkiem koniecznym, aby w ogóle było o czym dalej rozmawiać. Jeśli podopieczne trenera Björka ze swojej części zadania bezbłędnie się wywiążą, to przyjdzie im jeszcze nerwowo spoglądać w kierunku Linköping i liczyć na to, że wyjątkowo bezbarwne tej jesieni Vittsjö jakimś cudem wywiezie z Bilbörsen Areny komplet punktów. I to właśnie w tym miejscu sprytny plan Żółto-Czarnych może się spektakularnie wykrzaczyć, bo oczekiwanie wsparcia ze strony ewidentnie wyczekujących końca ligowych męczarni zawodniczek z okolic Hässleholm, to już zdecydowanie wyższy poziom abstrakcji. Choć z drugiej strony, dopiero co wspominaliśmy przecież, że obecnie nie ma takiej rzeczy, której Linköping nie potrafiłby w efektowny sposób popsuć. Wracając jednak do początku naszych rozważań, każdy inny scenariusz niż solidarne porażki obu klubów z Östergötland skutkuje tym, że do barażowego dwumeczu przeciwko Umeå zaproszony zostanie AIK.
Wiele razy zradzało nam się podkreślać, że piłka nożna to prawdopodobnie najbardziej zespołowy sport drużynowy. I jest to niewątpliwie prawda, lecz podstawowy paradoks ostatniej kolejki Damallsvenskan polega na tym, że te chyba najciekawsze niewiadome dotyczą jednak klasyfikacji indywidualnych. Przed rokiem Cathinka Tandberg przegrała wyścig o miano najlepszej snajperki szwedzkiej ekstraklasy ze swoją ówczesną klubową koleżanką Cornelią Kapocs zaledwie o… jedną asystę (18+5 do 18+6). Minęło dwanaście miesięcy, norweska napastniczka zdążyła po drodze zamienić Linköping na Södermalm, ale w jej przypadku historia najwyraźniej lubi się powtarzać. I tym sposobem znaleźliśmy się w punkcie, w którym na 90 minut przed oficjalnym zamknięciem ligowego kramiku, Tandberg (15+3) znów znajduje się dosłownie o jeden malutki kroczek za liderującą klasyfikacji strzelczyń Japonką Momoko Tanikawą (15+4). To jednak nie wszystko, bo nie jest przecież wykluczone, że do rywalizacji wspomnianej wyżej dwójki zechce wmieszać się jeszcze wyjątkowo regularna w drugiej części sezonu Hlin Eiriksdottir. 24-latka z Reykjaviku ma wprawdzie w przejściowej klasyfikacji pewne straty (13+6), ale jej Kristianstad zmierzy się w ostatniej serii spotkań z Trelleborgiem, który ostatnimi czasy skutecznie bronić dostępu do własnej bramki może i chce, ale niekoniecznie potrafi. W tej całej zabawie wspomnieć powinniśmy ponadto o Ellen Wangerheim (13+7) oraz Mai Kadowaki (12+5), bo choć im o wdrapanie się na sam szczyt będzie nieporównywalnie trudniej, to Damallsvenskan nie takie rzeczy już widywała…
W klasyfikacji asystentek rozstrzygnięte wydaje się być zdecydowanie więcej i wiele wskazuje na to, że ambitna pogoń Smilli Vallotto za liderującą przez większą część sezonu Olivią Schough, zakończy się pełnym powodzeniem. Mocno i wyraźnie zaakcentować należy jednak jesienną dyspozycję Hanny Wijk, która zaowocowała zresztą nie tylko ewidentnie satysfakcjonującymi samą zainteresowaną cyferkami, ale przede wszystkim długo wyczekiwanym debiutem w kadrze Petera Gerhardssona. Poza wspomnianą powyżej trójką, dwucyfrową liczbą asyst pochwalić może się jeszcze reprezentantka Finlandii Ria Öling, czyli prawdopodobnie najbardziej niedoceniana członkini mistrzowskiej maszyny z Rosengård, która szczególnie w sezonie wiosna-lato bez litości rozwalcowywała każdą napotkaną na swojej drodze ligową przeszkodę.