Drużyna z Norrköping na pierwszoligowej mapie Szwecji pojawiła się stosunkowo niedawno, lecz w niespełna dwa lata zaskarbiła sobie całkiem liczne grono sympatyków nie tylko w regionie Östergötland, ale również w przynajmniej kilku oddalonych od siebie dzielnicach Sztokholmu. Niespełna rok temu to właśnie na stadionie IFK pierwsze od niemal czterech dekad mistrzostwo kraju świętowała niezwykle liczna grupa fanów z Södermalm, a w minioną sobotę zwycięstwo podopiecznych trenera Fredheima na Behrn Arenie znacząco poprawiło mocno skomplikowaną sytuację klubów z Brommy i Solnej, w interesie których zdecydowanie leżała ligowa porażka piłkarek z Örebro.
Ta stała się faktem za sprawą dwóch niekwestionowanych liderek ofensywy z Norrköping, które tym razem strzeleckim dorobkiem podzieliły się wyjątkowo solidarnie. Wilma Leidhammar na swojego gola czekała 54 minuty, natomiast Sara Kanutte ostatecznie zgasiła nadzieje rozpaczliwie walczących o ligowy byt rywalek tuż przed końcem regulaminowego czasu gry. Samo spotkanie mocno jednak rozczarowało, choć warto odnotować, że swój prawdopodobnie najlepszy jak dotąd występ na szwedzkich boiskach zapisała na swoim koncie Carrie Jones. Pozyskana latem przez IFK reprezentantka Walii w Damallsvenskan ustawiana jest nieco głębiej niż miało to miejsce na Wyspach Brytyjskich, lecz można odnieść wrażenie, iż z każdym upływającym tygodniem była gwiazda Bristol City czuje się w roli pomocniczki coraz bardziej swobodnie, a jej boiskowa współpraca z Fanny Andersson w perspektywie nowego sezonu rokuje co najmniej pozytywnie.
Jako się rzekło, zwycięstwo Norrköping ułatwiło życie mniej więcej połowie Sztokholmu, lecz tę najważniejszą część zadania ekipy ze stolicy musiały już wykonać same. I rzeczywiście to zrobiły, niejako przy okazji zostawiając po sobie całkiem dobre wrażenie. Starcie Brommy z Trelleborgiem rozkręcało się niezwykle powoli i przez nieco ponad godzinę gospodynie musiały zadowolić się skromnym prowadzeniem, które przy takim przebiegu gry nie gwarantowało im absolutnie niczego. Dwa ostatnie kwadranse to już jednak prawdziwy koncert ekipy trenera Gunnarsa, która passę pięciu ligowych meczów bez zwycięstwa postanowiła przerwać z przytupem. Znaczącą różnicę na skrzydłach zrobiły skrzydłowe Frida Thörnqvist oraz Tuva Ölvestad, lecz bohaterką pierwszego, drugiego i nawet trzeciego planu została tego dnia Klara Andrup. Powracająca do wysokiej dyspozycji napastniczka trafiła już w poprzedniej kolejce przeciwko Piteå, lecz w rywalizacji o pierwszoligowe być albo nie być z Trelleborgiem, jedno trafienie żadnym sposobem nie było w stanie zaspokoić jej ambicji. A skoro tak, to Halle Mackiewicz jeszcze trzykrotnie sięgała po futbolówkę do siatki po strzałach 26-letniej absolwentki Uniwersytetu Troy w Alabamie. Aż tak wyjątkowych, snajperskich popisów nie zafundowały sobie w Växjö zawodniczki AIK, ale w ich przypadku trzy wykreowane sytuacje w zupełności wystarczyły do tego, aby po 30 minutach było już całkowicie pozamiatane. Worek z bramkami w wyniku nieco przypadkowego rykoszetu otworzyła w Kronobergu Adelisa Grabus, ale jeśli trafienie autorstwa reprezentantki Bośni możemy obiektywnie uznać za nieco przypadkowe, to Haruna Tabata, a następnie Beata Olsson, podwyższały wynik po bezbłędnie wykreowanych, płynnych, zespołowych kombinacjach. Podopiecznym trenera Unogårda oddajemy sprawiedliwość o tyle, że nawet szybka utrata trzech goli nie podcięła im całkowicie skrzydeł, choć z drugiej strony nabijanie kolejnych podań i znacząca przewaga w posiadaniu piłki ani trochę nie przekładały się na konkrety w okolicach pola karnego Jady Whyman. A Jennie Nordin z Patricią Fischerovą mogły z pełną odpowiedzialnością stwierdzić, iż nawet tej jesieni zdarzały im się bardziej intensywne, ligowe popołudnia.
W sobotę mieliśmy jak najbardziej realne granie o utrzymanie, natomiast w niedzielnym menu znalazły się dania kuchni zdecydowanie orientalnej. Najpierw rywalizacja dwóch ekip prezentujących chyba najmniej atrakcyjny futbol w całej lidze, następnie mecz, którego z przynajmniej kilku zasadnych powodów nikt najchętniej by w tym konkretnym terminie nie rozgrywał, a na koniec potyczka, której w zasadzie nie potrzebował nikt z wyjątkiem kilku pragnących wykazać się na oczach selekcjonera zawodniczek Häcken. Poważniejsze emocje tak naprawdę wywoływała przede wszystkim konfrontacja Linköping z Kristianstadem, bo choć te kluby także nie rywalizują już w trwającym sezonie o wielkie cele, to jednak oba – choć w możliwie najbardziej różniących się od siebie kontekstach – regularnie znajdowały się ostatnimi czasy w nagłówkach wielu artykułów i eksperckich analiz. I trzeba przyznać, że bezpośrednie starcie ani o milimetr nie zmieniło powszechnej opinii na temat tego, co zespoły te na chwilę obecną sobą prezentują. Piłkarki ze Skanii dosłownie przejechały się po medalistkach Damallsvenskan z poprzedniego kampanii, Hlin Eiriksdottir dołożyła do indywidualnej kolekcji jeszcze jednego gola, jej rodaczka Katla Tryggvadottir potwierdziła, że jest jedną z głównych kandydatek do miana niespodzianki sezonu, a dyspozycja młodych Tildy Sandén oraz Filippy Andersson Widén jest dla trenera Daniela Angergårda gwarantem bezpiecznej i całkiem owocnej przyszłości.
Na dwóch pozostałych arenach widowiska potoczyły się zgodnie z planem. Vittsjö i Piteå przez niemal dwie godziny konsekwentnie usypiały nas swoją grą, zdecydowanie bardziej potrzebujące punktów gospodynie wcisnęły dwa gole, a jedynym godnym uwagi wydarzeniem okazał się najlepszy w sezonie występ Lindy Sällström, która zupełnie jak za swoich najlepszych lat znów była na murawie liderką z prawdziwego zdarzenia. Z roli faworytek wywiązały się także piłkarki z Hisingen, choć trochę na własne życzenie zafundowały sobie na Stadionie Olimpijskim w Sztokholmie niepotrzebne emocje aż do 79. minuty. Wtedy jednak niezastąpiona Hanna Wijk dośrodkowała z rzutu rożnego wprost na głowę Tabithy Tindell i o jakiejkolwiek niespodziance można było zapomnieć. Trochę nieoczekiwanie, iście królewskie granie obejrzeliśmy za to w Malmö, gdzie ustępujące mistrzynie z Södermalm po niemal dwunastu miesiącach zatrzymały rekordowy licznik meczów bez porażki FC Rosengård. Bohaterką fenomenalnego i pełnego zwrotów akcji starcia okazała się autorka hat-tricka Cathinka Tandberg, która w ten sposób niejako przy okazji wskoczyła na pierwsze miejsce wirtualnej klasyfikacji strzelczyń. Przy dwóch golach futbolówkę dograła norweskiej napastniczce Smilla Vallotto, obejmując tym samym samodzielne przodownictwo w rankingu najskuteczniejszych asystentek.
Komplet wyników:
Klasyfikacje indywidualne:
Klasyfikacje drużynowe:
Przejściowa tabela:
#pokolejce