Dzisiejszy mecz wcale nie był z perspektywy liderek Damallsvenskan spacerkiem, co najlepiej podkreślają słowa wypowiedziane w przerwie przez same zawodniczki gospodyń. Jednogłośnie doceniały one niezwykle ambitną postawę przyjezdnych z Kristianstad, które to radziły sobie na stadionie w Malmö nadspodziewanie swobodnie. Czujność i bramkarską klasę Earthy Cumings postanowiły przetestować między innymi Alice Nilsson oraz Carly Wickenheiser, ale golkiperka FCR tylko potwierdziła, że nieprzypadkowo swoją postawą na szwedzkich boiskach zapracowała sobie na odzyskanie miejsca między słupkami solidnej przecież reprezentacji Szkocji. W drugiej linii KDFF zachwycaliśmy się ponadto grającą całkowicie bez kompleksów, piętnastoletnią Filippą Andersson Widén, która jeszcze kilka miesięcy temu bardziej niż fanom futbolu znana była miłośnikom… siatkówki plażowej. Wydaje się jednak, że ta utalentowana i wszechstronna jak widać sportsmenka ostatecznie postawi jednak na piłkę, bo skoro na tle takich przeciwniczek jak Caroline Seger, Momoko Tanikawa, czy Ria Öling pokazujesz się z tak solidnej strony, to może być to preludium do naprawdę poważnej kariery. Chwaląc Kristianstad, nie możemy jednak zapominać, że to gospodynie już na przerwę schodziły z jednobramkowym prowadzeniem, które to kolejny już raz było efektem perfekcyjnie rozegranego stałego fragmentu gry. Ze strzałem Mai Kadowaki Moa Olsson sobie jeszcze poradziła, ale wypluta przez nią futbolówka poleciała wprost pod nogi Rebecki Knaak, która w takich sytuacjach zwykła dokańczać dzieła z chirurgiczną wręcz precyzją, o czym wielu zdążyło się już na własnej skórze przekonać.
Początek drugiej połowy to z kolei okres dominacji Rosengård, lecz tym razem nie udało się podkreślić jej podwyższeniem skromnego prowadzenia. Być może byłoby o to łatwiej, gdyby najsłabsza tego wieczora na boisku sędzia Eva Svärdsudd podyktowała rzut karny za ewidentne zagranie piłki ręką przez Emmę Petrovic, choć i ławka Kristianstad miała jak najbardziej uzasadnione powody, aby domagać się gwizdka po kontakcie Katli Tryggvadottir z Jessiką Wik w szesnastce po przeciwległej stronie boiska. Pani arbiter z Umeå ewidentnie nie miała jednak dobrego dnia, przez co na murawie i w jej bezpośrednich okolicach zupełnie niepotrzebnie zapanowała nerwowa atmosfera. Szczególnie, że rezultat wciąż nie był przesądzony i nawet jeśli Emma Jansson i Gudrun Arnardottir sprawiały wrażenie zapory nie do sforsowania, to jeden kiks mógł sprawić, że całą tę misternie planowaną fetę trzeba będzie odłożyć w czasie. Tego typu rozważania przerwała nam jednak 77. minuta, kiedy to Momoko Tanikawa dośrodkowała z rzutu rożnego na bliższy słupek. Tam mniej więcej na wysokość pierwszego piętra wzbiła się Rebecka Knaak i choć tym razem była kapitanka Freiburga lotu futbolówki nie przecięła, to wywarta przez nią presja sprawiła, że w najbardziej niefortunny ze swojej perspektywy sposób uczyniła to Carly Wickenheiser. Dwa gole stanowiły już pewną poduszkę bezpieczeństwa, ale okrutnie mylił się ten, kto pomyślał, że oto mamy już tego dnia koniec sportowych emocji. Defensywa FCR pokusiła się bowiem o ten mityczny jeden moment nieuwagi, a perfekcyjnie obsłużona przez Tryggvadottir Tilda Sandén w dość ekwilibrystyczny sposób po raz pierwszy w obecnym sezonie Damallsvenskan zapisała swoje nazwisko w rubryce strzelczyń.
Na tablicy wyników mamy zatem 2-1, a to gwarantuje emocje do końcowego gwizdka. Na bramkę Cumings suną kolejne ataki, formację ofensywną Kristianstad wzmacniają Nilsson oraz Polkinghorne, ale tym razem z tego artystycznego chaosu i nieładu nie udaje się stworzyć bezpośredniego zagrożenia pod bramką Rosengård. Gościnie z północy Skanii mają jeszcze rzut rożny, ale to szybki kontratak gospodyń wzbudza na trybunach najwięcej zainteresowania. Dynamiczny rajd Mai Kadowaki kończy się na dwudziestym metrze przed bramką KDFF, lecz jej podanie w kierunku wychodzącej na czystą pozycję Caroline Seger ofiarnie blokuje jedna z defensorek. Na wyprowadzenie konkretnej odpowiedzi podopiecznym trenera Angergårda brakuje już jednak zarówno czasu, jak i konceptu. Pani Svärdsudd gwiżdże po raz ostatni, Joel Kjetselberg pozwala sobie na wyjątkową chwilę radości, Caroline Seger z trudem powstrzymuje łzy wzruszenia, Halimatu Ayinde odrzuca kule, a Rebecka Knaak jako pierwsza dzieli się z perspektywy murawy swoimi emocjami w tej – bez najmniejszej hiperboli – historycznej chwili. Tak, Rosengård znów to zrobił, lecz w równie imponującym stylu po mistrzowski tytuł nie sięgnął wcześniej jeszcze nikt. Gratulujemy i życzymy niezwykle udanej celebracji, bo takie chwile trzeba przeżyć tak, aby nie umknęła z nich choćby jedna sekunda.
Mästarna från Malmö – FC Rosengård!!