Para Benfica – Hammarby wydaje się hitem tej fazy rozgrywek nie tylko ze szwedzkiego punktu widzenia, ale nie jest to bynajmniej równoznaczne z tym, że na pozostałych boiskach nie doczekamy się zaciętej i ciekawej rywalizacji. Szczęście ani myśli opuszczać prowadzonych przez doskonale znaną nam Elenę Sadiku mistrzyń Szkocji, które najpierw w nieprawdopodobnych okolicznościach w ogóle po ów tytuł sięgnęły, następnie po zaskakująco trudnych bojach pokonały w kwalifikacyjnych przedbiegach fińsko-litewskie przeszkody, a teraz w decydującej rozgrywce zmierzą się z niewygodną, choć znajdującą się jak najbardziej w zasięgu Worskłą Połtawa. Realne szanse na awans do fazy grupowej zachowuje także nasze trio z Vålerengi, gdyż to właśnie w ekipie z Oslo należy chyba upatrywać minimalnych faworytek w rywalizacji z belgijskim Anderlechtem. Szansę na napisanie nowego rozdziału tureckiego futbolu podarowały sobie natomiast piłkarki Galatasaray, które przepiękną historię postarają się dopełnić w dwumeczu z praską Slavią. W pozostałych parach Roma, Twente oraz Sankt Pölten na papierze wydają się górować nad swoimi przeciwniczkami w niemal wszystkich aspektach piłkarskiego rzemiosła i byłoby zaskoczeniem, gdyby choć jednego przedstawiciela tego tercetu miało ostatecznie w kolejnej fazie zmagań zabraknąć.
Rok temu Häcken dokonał rzeczy wielkiej, przedostając się do fazy grupowej Ligi Mistrzyń przez ścieżkę ligową, lecz już przed losowaniem wiedzieliśmy, że w tym roku poprzeczka przed podopiecznymi trenera Linda zawiśnie na wysokości niemal nieosiągalnej. Jedyną niewiadomą stanowiła nazwa wielkiej, europejskiej firmy, która w drugiej połowie września zawita na Bravida Arenę, bo innych opcji zwyczajnie w koszyku ekip rozstawionych nie uświadczyliśmy. W tym całym zamieszaniu najbardziej chcieliśmy jednak uniknąć wyprawy do Anglii, a skoro tak, to… los przydzielił Osom z Hisingen londyński Arsenal. Oczywiście, historia tego dwumeczu napisze się nam w zasadzie sama, bo przecież Jonas Eidevall, bo Stina Blackstenius, bo wreszcie Rosa Kafaji, ale nie ma wątpliwości, że nawet znajdujący się cały czas w trybie przedsezonowym przedstawiciel najsilniejszej w Europie angielskiej FA WSL będzie tutaj niemal stuprocentowym kandydatem do awansu i jedynie kataklizm mógłby pozbawić Kanonierki kwalifikacji do fazy grupowej. Szwedzkich akcentów nie zabraknie także w innych zestawieniach, choć ze szczególną uwagą śledzić będziemy przede wszystkim rywalizacje Fiorentiny z Wolfsburgiem, a także Juventusu z Paris SG. Swoje pięć minut w Europie przedłużyć spróbuje także opromieniony wyeliminowaniem wielkiego Frankfurtu portugalski Sporting, choć dla debiutujących na tym poziomie lizbońskich Lwic rywalizacja z głodnym tak długo wyczekiwanego międzynarodowego sukcesu madryckim Realem może okazać się jednak wyzwaniem ponad siły. Choć legendarna Claudia Neto z pewnością ma na ten temat zdecydowanie odmienne zdanie.
Choć wydaje się to całkowicie sprzeczne z rachunkiem prawdopodobieństwa, to piłkarskie uniwersum najwyraźniej rządzi się własnymi regułami. A te stanowią jasno, że zawodniczki lizbońskiej Benfiki muszą w ostatnim kwartale każdego roku udać się z gościnnymi występami do Szwecji. Malmö oraz Göteborg podbić im się już udało, do skompletowania klasycznego hat-tricka pozostał więc Sztokholm i to właśnie tam podopieczne trenerki Filipy Patao już za kilkanaście dni powalczą o kolejny awans do fazy grupowej Ligi Mistrzyń.
Debiutujące w tych prestiżowych rozgrywkach Hammarby nie może więc mówić o szczęściu w losowaniu, bo trafić nie udało się ani rywala wymarzonego sportowo, ani tym bardziej logistycznie. Małe ułatwienie stanowić może jedynie fakt, iż to Bajen mają przywilej rozegrania spotkania rewanżowego przed własną publicznością, choć we współczesnym futbolu znaczenie kolejności rozgrywania meczów ewidentnie staje się coraz bardziej marginalne. A taki układ sprawia, że o wynik dający nadzieję trzeba będzie powalczyć już w Portugalii, co – o czym trzykrotnie zdążyliśmy się już na własnej skórze przekonać – nie należy bynajmniej do najprzyjemniejszych zadań. I nawet jeśli w kadrze Benfiki doszło latem do kilku znaczących zawirowań, to nie ma co ukrywać, że oto Hammarby staje przed naprawdę wymagającym, choć z drugiej strony jak najbardziej wykonalnym zadaniem. Aby jednak marzenia o hymnie Ligi Mistrzyń w Södermalm jakkolwiek urzeczywistnić, trzeba będzie zdecydowanie lepszej postawy niż w niedawnych potyczkach przeciwko Djurgården oraz Kristianstad, gdzie szczególnie formacje defensywne notowały przedłużające się niepokojąco w czasie momenty przestoju.