Na tle innych dziedzin życia sport ewidentnie wyróżnia się swoją nieprzewidywalnością, ale nawet na naszym podwórku istnieją pewne aksjomaty. Wendie Renard czy Lindsey Horan świetnie grają głową, FC Barcelona taśmowo wygrywa hiszpańską ekstraklasę, Tabitha Chawinga zostaje królową strzelczyń w każdym kraju, w którym się pojawi, a derby Östergötland poziomem emocji, dramaturgii i atmosfery na trybunach są wydarzeniem wykraczającym daleko poza skalę lokalną. Nie inaczej było także w miniony weekend, kiedy to ekipy z Linköping oraz Norrköping spotkały się na Bilbörsen Arenie. Starcie derbowych rywalek miało w sobie absolutnie wszystko, czego mógł oczekiwać od niego neutralny kibic i trudno oprzeć się wrażeniu, iż to właśnie niezaangażowani po żadnej ze stron fani mieli po ostatnim gwizdku zdecydowanie najwięcej powodów do zadowolenia. Podział punktów w stu procentach nie usatysfakcjonował bowiem ani gospodyń, ani tym bardziej gościń, które zresztą miały chyba prawo odczuwać szczególny niedosyt. Bo choć boiskowa rywalizacja na zasadzie przypływów i odpływów przenosiła się swoim ciężarem z jednej połowy boiska na drugą, to Norrköping był w swoich poczynaniach dokładniejszy i zdecydowanie bardziej konkretny. W pierwszej połowie podopieczne trenera Fredheima nadziały się jednak na klasyczny wypad LFC, który premierowym golem na szwedzkich boiskach uświetniła pozyskana tego lata z angielskiego Lewes Aimee Claypole, a gdy po przerwie losy rywalizacji udało im się wreszcie odwrócić, to w samej końcówce skutecznie ukłuła je weteranka derbowych potyczek Emma Lennartsson, wykorzystując doskonałe przedłużenie dośrodkowanej w pole karne futbolówki przez Malin Brenn. Fani z Norrköping mogli pocieszać się faktem, iż kapitalne zawody rozegrała na prawej flance defensywy Elin Rombing (gol + asysta), że znów świetną robotę wykonała w środku pola Vesna Milivojevic, a stanowiący nie tak dawno pewien znak zapytania duet zza Atlantyku (Antoine – Cary) raz jeszcze potwierdził swoją pierwszoligową wartość. Do pełni szczęścia zabrakło jednak wyłącznie jeszcze jednego gola, który momentami wydawał się być wyłącznie kwestią czasu. Wszak po próbach Sabiny Ravnell oraz Wilmy Leidhammar futbolówka zatrzymywała się przecież na obramowaniu bramki LFC. Strzał w słupek lub poprzeczkę w statystykach klasyfikujemy jednak jako niecelny, z czego sympatycy Peking od teraz już na pewno będą zdawać sobie sprawę.
Na dwóch arenach spotkały się ekipy błąkające się gdzieś w okolicach kresek oznaczających degradację lub baraże o utrzymanie. I w obu tych potyczkach drużyna uciekająca okazała się ostatecznie o jednego gola lepsza od tej goniącej, choć po prawdzie, ani Bromma, ani tym bardziej Vittsjö, z przebiegu gry na komplet punktów zdecydowanie nie zasłużyły. Tyle tylko, że urządzający się powoli w dolnych rejonach tabeli duet Örebro – AIK, ewentualne pretensje może zgłaszać wyłącznie pod własnym adresem. Bo jeśli na dwadzieścia minut przed końcem spotkania masz korzystny wynik i stwarzasz sobie kolejne sytuacje, aby ten mecz definitywnie zamknąć, to wina za ewentualną stratę punktów leży całkowicie po swojej stronie. Piłkarki z Solnej całkowicie pokpiły jednak temat i nie dość, że przerosła je sztuka skierowania futbolówki do pustej bramki, to jeszcze – być może na fali zakończonych niedawno Igrzysk w Paryżu – we własnej szesnastce zaczęły grać w ping ponga, wspaniałomyślnie podarowując tym samym przeciwniczkom ze Skanii bilet powrotny do meczu. Na Grimsta Idrottsplats piłki meczowe miały z kolei na nodze Katla Thorthardottir oraz Maja Bodin, ale sposób na pierwszą (niesamowicie zresztą efektowny) znalazła Anna Koivunen, a druga – jak sama zresztą samokrytycznie stwierdziła – w wybornej sytuacji zbyt długo myślała zamiast działać. A później sprawy w swoje ręce nogi wzięła już Aslaug Sigurbjörnsdottir i doskonale znany ostatnimi czasy w Örebro protokół 0-1 został odpalony na nowo. W Kristianstad mieliśmy doczekać się przełamania podopiecznych trenera Angergårda, lecz to gościnie z Piteå koniec końców lepiej poradziły sobie z niesprzyjającą statystyką, po raz pierwszy od niepamiętnych czasów wywożąc ze wschodniej Skanii komplet punktów. Zwycięstwo zapewnił im przepiękny gol autorstwa Seliny Henriksson, ale równie ogromną cegiełkę do bezcennego triumfu dołożyła także golkiperka PIF Moa Öhman, na dobre chyba uciszając tych, którzy początkowo bardzo wokalnie podważali jej miejsce w wyjściowej jedenastce. Co ciekawe, kolejny bezbarwny (i to mówiąc bardzo delikatnie) występ zanotowała ubiegłoroczna liderka drużyny z Norrbotten Anam Imo i nie mamy tu na myśli wyłącznie fatalnie wykonanego rzutu karnego, gdyż problem z dyspozycją byłej reprezentantki Nigerii zdaje się mieć zdecydowanie głębsze podstawy. Coraz więcej powodów do niepokoju mają także w Djurgården, bo choć niezawodna Therese Åsland raz jeszcze nie żałowała sił i energii, aby poprowadzić swój zespół do domowego zwycięstwa, to w realizacji tych planów najpierw przeszkodziła jej niewytłumaczalna indolencja strzelecka Mimmi Larsson, a następnie szkolny błąd w kryciu przy rzucie rożnym, w wyniku którego swój moment chwały miała debiutująca tego dnia na boiskach Damallsvenskan Vasiliki Giannaka. Dziewiętnastoletnia Greczynka przedstawiła się nam zatem w najlepszy możliwy sposób i nic dziwnego, że rozwój jej kariery zamierzamy od teraz obserwować zdecydowanie bardziej czujnym okiem.
Komplet wyników:
Klasyfikacje indywidualne:
Klasyfikacje drużynowe:
Przejściowa tabela:
#pokolejce