Powrót, że raz, dwa, trzy!
Damallsvenskan Ligi Świat

Powrót, że raz, dwa, trzy!

 To miał być zwykły, piłkarski poniedziałek upływający pod znakiem nadrabiania ligowych zaległości. Zawodniczki dwóch sztokholmskich klubów mocno postarały się jednak o to, aby wieczór na Stadionie Olimpijskim okazał się na swój sposób niezapomniany. I choć na koniec dnia powody do świętowania miał tylko jeden zespół, to – paradoksalnie – nawet pokonane ostatecznie gospodynie nie mogły mieć do siebie większych pretensji. Podopieczne trenera Fernandeza świetnie weszły w mecz i nawet jeśli wynik udało im się otworzyć cokolwiek szczęśliwie, to akcja poprzedzająca trafienie numer dwa była już wyłącznie wypadkową efektownej, zespołowej akcji piłkarek Dumy Sztokholmu. A przecież klasyczną setkę w niewiarygodny wprost sposób zmarnowała jeszcze Shinomi Koyama (ofiarną interwencją sytuację wyjaśniła wówczas Sara Olai), kąśliwy strzał Stinalisy Johansson instynktownie zatrzymała Anna Koivunen i mogło się wydawać, że kwestią czasu pozostaje moment, w którym papierowe faworytki z Djurgården definitywnie zamkną nam ten mecz. Oczywiście, uderzeniem w poprzeczkę odgryzła się także Klara Andrup, ale przed przerwą była to jedyna godna odnotowania próba w wykonaniu gościń z zachodniej dzielnicy. Niedawny przypadek reprezentacji Kolumbii nauczył nas jednak, że jeśli nie potrafisz odebrać mocno naruszonemu przeciwnikowi resztek nadziei na odrobienie strat, to niedługo później możesz zapłacić za to naprawdę wysoką cenę. I dziś na swojej skórze przekonały się o tym zawodniczki w charakterystycznych, pasiastych strojach, choć przed przerwą takiego scenariusza nie zapowiadało absolutnie nic.
bp

Co za gol, co za szał, co za radość! Piłkarki z Brommy w spektakularnym stylu odwróciły losy derbów Sztokholmu (Fot. Henrik Montgomery)

W drugiej połowie Bromma zagrała ambitnie, wreszcie przypominając samą siebie z pierwszych kolejek tegorocznej kampanii. Ida Bengtsson rozgrywała w środku pola niezwykły koncert bez jakiejkolwiek fałszywej nuty, dynamiczne wahadła napędzały odpowiednio Julia Olsson oraz Wilma Wärulf, a Tuva Ölvestad przepięknym uderzeniem zza pola karnego przywróciła swojemu zespołowi wiarę, że w tych derbach będzie można realnie powalczyć o coś więcej niż tylko ładną porażkę. Gol kontaktowy był jednak zaledwie początkiem drogi, z której zawodniczki BP błyskawicznie mogły zostać zawrócone. Djurgården nie był może tego wieczora aż tak bezwzględny, jak w tym sezonie już wielokrotnie być potrafił, ale duet Åsland – Koyama wykreował koleżankom z formacji ofensywnej wystarczająco dużo sytuacji, aby komplet punktów pozostał jednak na Olimpijskim. Szczęśliwie interweniująca Koivunen, czy stająca na linii niemal każdego strzału Ahlberg, skutecznie uchroniły jednak swoją drużynę przed dalszymi stratami, a co nie wpadło gospodyniom, to wpadło przyjezdnym. Tuva Ölvestad tym razem dwukrotnie wystąpiła w roli asystentki, a miejscowych fanów do rozpaczy doprowadziły najpierw pozyskana w letnim okienku z Linköping Johanna Svedberg, a następnie… odstrzelona swego czasu w niezbyt elegancki sposób z kadry DIF Sara Olai. O żadnej zemście nie było jednak absolutnie mowy, bo dla całego obozu BP najważniejsze było w tym momencie samo odwrócenie losów tej źle rozpoczętej przecież rywalizacji. I jeśli prawdą jest powiedzenie, że pojedynczy mecz czasami potrafi zbudować lub odbudować drużynę, to bez dwóch zdań oto przed chwilą byliśmy świadkami właśnie takiego wydarzenia. Inspirująca Brommo, jak dobrze, że do nas wróciłaś!

Spore oczekiwania w temacie nadrabiania ligowych zaległości mieli w Kristianstad, ale domowy dwumecz przeciwko Norrköping i Vittsjö okazał się dla podopiecznych trenera Angergårda istnym koszmarem. Zaczęło się od kuriozalnego rzutu karnego, sprokurowanego przez kompletnie nieodpowiedzialne zachowanie Elli Reidy, a skończyło na swobodnie hasających wśród cokolwiek pogubionych defensorek KDFF Tanyi Boychuk oraz Lindy Sällström. I w zasadzie jedynie wyjątkowej nieskuteczności tej ostatniej, fani z Kristianstad mogą dziękować za to, iż z sześciu możliwych do podniesienia z własnej murawy punktów, niekwestionowana rewelacja końcówki ligowej wiosny cudem wyrwała chociaż jeden. Najmniejszych problemów z pokonaniem pozbawionego niemal wszystkich atutów Linköping nie miały mistrzynie z Hammarby, ale choć Joramo czy Blakstad istotnie nas zachwyciły, a gol autorstwa Tandberg stał się swego rodzaju symbolem, to jednak prawdziwą siłę Bajen poznamy dopiero przy okazji środowej potyczki z Häcken. Bo bezzębny, a na dodatek prowadzony przez rozpaczliwie miotającego się przy linii hiszpańskiego trenera LFC, naprawdę trudno nazwać realnym miernikiem czegokolwiek. Strzał życia Sophii Redenstrand (sama zainteresowana sprawiała wrażenie wyraźnie tym faktem zaskoczonej) sprawił, że letnie granie od zwycięstwa rozpoczęto również w Växjö. Oprócz nieoczywistej autorki jedynego gola, sporych rozmiarów cegiełkę dołożyła do niego także duńska golkiperka Maja Bay oraz dzielnie sekundujące jej na środku bloku defensywnego Emma Holmqvist z Mimmi Nurmelą. Jak zatem widać, potrzeba chwili również w futbolu czasami potrafi podsunąć nam naprawdę skuteczne rozwiązania, a Olof Unogård nie od dziś potrafi z nich korzystać.


Komplet wyników:


Przejściowa tabela:

dam2


Klasyfikacje indywidualne:


Klasyfikacje drużynowe:

Jared Burzynski

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.

error: Content is protected !!