Zanim jednak na ligowe boiska wrócą faworytki, w chłodny (przynajmniej według prognoz), piątkowy wieczór rozgrzewać będą nas zawodniczki Norrköping i Djurgården. Oba kluby dość nieoczekiwanie mają u progu sezonu sporo zmartwień związanych z obsadą bramki. W okresie przygotowawczym poważnej kontuzji doznała bowiem szykowana na jedynkę w ekipie ze stolicy Katelin Talbert, a zastępująca ją młodzieżowa reprezentantka Szwecji Elvira Björklund jak dotąd częściej rozczarowuje niż zachwyca. W zaistniałej sytuacji dyrektor sportowy Jean Balawo podjął próbę przeprowadzenia transferu last minute, ale – co sam zainteresowany szczerze zresztą przyznał – misja ta zakończyła się niepowodzeniem. Zdecydowanie inny rodzaj bólu głowy doskwiera za to trenerowi Fredheimowi, a także podpowiadającemu mu w kwestii bramkarek Eliasowi Melkerssonowi. W teorii Sofia Hjern oraz Emma Lind powinny gwarantować spokój, stabilność i stały, solidny poziom, ale ich dotychczasowe tegoroczne występy pokazały coś dokładnie odwrotnego. Na kogo postawić tym razem i jakimi kryteriami się kierować? Kto wie, czy odnalezienie prawidłowej odpowiedzi na to pytanie nie okaże się kluczowe w drodze po pierwsze w tym roku kalendarzowym zwycięstwo w oficjalnym meczu. A łatwo o trzy punkty zdecydowanie nie będzie, bo w Djurgården mają już serdecznie dość roli wiecznego rozczarowania i dla odmiany chcieliby wreszcie zaskoczyć kibiców od tej pozytywnej strony. Pomóc ma w tym chociażby osoba przyzwyczajonego do wygrywania trenera Marcelo Fernandeza, a także oparta o tercet Åsland – Koyama – Almqvist druga linia, które w tej lidze przed nikim nie powinna mieć kompleksów. Z drugiej strony w Norrköping niezmiennie liczą na eksplozję talentu Wilmy Leidhammar, jeszcze jedną kapitalną rundę kapitanki My Cato oraz powrót do dawnej świetności Fanny Andersson. To wszystko, uzupełnione jeszcze skutecznością bramkostrzelnej Sary Kanutte, ma zapewnić wynik jeszcze lepszy od ubiegłorocznego, kiedy to ówczesny beniaminek z Östergötland tak często potrafił zachwycić nas swoją ambicją i bezkompromisowością. Bądźcie więc czujni, bo wcale niewykluczone, że to właśnie w piątek obejrzymy najciekawszy mecz drugiej serii ligowych spotkań.
Zdecydowanie najwięcej emocji towarzyszy jednak niedzielnym derbom Skanii, w których to Kristianstad podejmie na własnym obiekcie rozpędzony Rosengård. Podopieczne trenera Kjetselberga w ostatnich tygodniach dosłownie bawią się grą i choć w zakończonym szalonym remisem 4-4 meczu przeciwko Linköping sporo zastrzeżeń można było mieć do postawy defensywy, o tyle wygrany w łącznym stosunku 8-0 pucharowo-ligowy dwumecz z Vittsjö dobitnie pokazał, że w Malmö nie zamierzają tej wiosny brać jeńców. Bezbłędną techniką i przeglądem pola czaruje nas cudowne dziecko akademii w Fukushimie Momoko Tanikawa, dwie Olivie (Holdt i Schough) raz po raz wkręcają w murawę kolejne rywalki, a Kadowaki, Bredgaard i reszta po prostu robią swoje, czyli… grają w piłkę na absolutnie nieosiągalnym dla wielu rywalek poziomie. Czy młody trener ekipy z Kristianstad Daniel Angergård znajdzie na tak usposobione i żądne kolejnych skalpów przeciwniczki skuteczną receptę? Fani Pomarańczowych mogą pocieszać się, że fenomenalne wejście w sezon zaliczyła Katla Tryggvadottir, a jej nieco bardziej doświadczona rodaczka Hlin Eiriksdottir jak mało kto potrafi wyczarować coś z niczego. Miedzy słupkami KDFF mamy jednak wyjątkowo niepewną Moę Olsson, a i środek defensywy (Polkinghorne – Harrysson) okazywał się ostatnimi czasy nadspodziewanie wrażliwym sektorem, czego najlepszym dowodem było kompletne fiasko w wysoko przegranym (2-7) starciu z Häcken. Czy odpowiednie wnioski zostały z tych potknięć wyciągnięte? W Kristianstad mają nadzieję, że tak, bo w przeciwnym razie ofensywa z Malmö posiada w swoim arsenale wszystkie niezbędne atuty, aby niezwykle boleśnie popsuć kibicom lokalnego rywala uroczystą, domową inaugurację.
A co czeka nas na innych arenach? Na przykład derby Sztokholmu, w których Hammarby podejmie Brommę i będzie w tym zestawieniu zdecydowanym faworytem. Przedmeczowe prognozy potrafią być jednak złudne, o czym fani Bajen osobiście przekonali się zresztą przed kilkoma miesiącami, kiedy to z Grimsta Idrottsplats udało im się przywieźć jedynie bezbramkowy remis. Tym razem obrończynie tytułu zagrają oczywiście u siebie, a planów nie pokrzyżuje im już kapitalnie dysponowana Nichole Persson, ale kto wie, czy w jej ślady nie zechce pójść uskrzydlona czystym kontem na inaugurację (a także debiutem w narodowych barwach) Anna Koivunen. Wielu fanów ostrzy sobie zęby na poniedziałkowe starcie trzeciej z drugą ekipą poprzedniego sezonu, ale do stworzenia dobrego, piłkarskiego widowiska – podobnie jak do tanga – trzeba dwojga, a zawodniczki z Linköping wchodzą w nowy sezon wyjątkowo niemrawo i nie ma tu na myśli wyłącznie punktów pogubionych przed tygodniem w Brommie. Jeśli jednak Kapocs i Tandberg powrócą na właściwe dla siebie, strzeleckie tory, a trener Roldan wymyśli na nowo drugą linię LFC już bez wsparcia japońskiej mocy napędowej, to ćwierćfinalistki tegorocznej edycji Ligi Mistrzyń w istocie może czekać na Bilbörsen Arenie realnie trudna przeprawa. W przeciwnym razie, miłośnikom zakładów bukmacherskich i wszelkiej maści typowań radzilibyśmy rozważyć postawienie w tej parze na czystą dwójkę. Nie sposób jednoznacznie wskazać faworytki w dwóch innych starciach, gdzie zmierzą się ze sobą drużyny ranne (Växjö vs Örebro), a także rozbite (Vittsjö vs AIK). Papier kazałby w obu przypadkach skłonić się delikatnie w kierunku gospodyń, ale na przykład prowadzona przez trenera Axeldala drużyna z północnej Skanii zaprezentowała się przed tygodniem tak żenująco słabo (to i tak stosunkowo łagodne określenie), że po tym popisie można byłoby mieć opory, aby wytypować ją nawet w rywalizacji z własnymi rezerwami. Inna sprawa, że w przypadku beniaminka z Solnej było w tym aspekcie zaledwie niewiele lepiej i jakkolwiek zaskakująco to brzmi, z większą ciekawością będziemy spoglądać w weekend w kierunku Växjö. Bo nawet jeśli oba zespoły wystąpią osłabione brakiem swoich podstawowych dziewiątek, to obecność na placu gry Larkin Russell, Dessislavy Dupuy, Molly Johansson, czy wreszcie gwiazdy inauguracyjnej kolejki Ashley Barron może (choć absolutnie nie musi – lojalnie ostrzegamy!) gwarantować nam całkiem przyjemne popołudnie z pierwszoligową piłką. Czyli coś, co lubimy przecież najbardziej.