Faworyt w tym dwumeczu mógł być tylko jeden. Piłkarki z Brommy nie są oczywiście żadną pierwszoligową potęgą, ale runda jesienna była w ich wykonaniu więcej niż przyzwoita, czego potwierdzeniem były chociażby pewne zwycięstwo na Behrn Arenie w Örebro i cokolwiek pechowy remis ze znacznie wyżej klasyfikowanym Kristianstad. Podopieczne trenera Joakima Carlssona miały natomiast za sobą zdecydowanie trudniejszy czas, bo nawet jeśli do barażowego dwumeczu udało im się doczołgać bez większej nerwówki, to forma zespołu zdawała się wyraźnie pikować w dół. Problemem zawodniczek z Alingsås była przede wszystkim ofensywa, gdyż w zaledwie jednym spośród pięciu ostatnich meczów piłkarkom występującym na co dzień w charakterystycznych, zielonych strojach udało się znaleźć sposób na pokonanie bramkarki rywalek. A miało to miejsce w starciu z Jitexem, którego rozstrzygnąć na swoją korzyść również się zresztą nie udało. Doświadczony szkoleniowiec trzeciej siły tegorocznej Elitettan niewątpliwie stawał więc przed niezwykle ambitnym wyzwaniem, którego ani trochę nie ułatwiał fakt, iż z powodu kontuzji oraz kartek przeciwko Brommie nie mogły zagrać dwa niezwykle istotne filary formacji defensywnej: Ebba Ranieli i Alexandra Roholt. A to oznaczało mniej więcej tyle, że w najważniejszym od ponad dwóch dekad dwumeczu jeszcze przed pierwszym gwizdkiem trzeba będzie uciekać się do roszad i przemeblowywania całkiem nieźle funkcjonującej dotąd strategii.
Sam mecz rozegrano na nieco wysłużonym Gerdskenvallen, gdyż murawa na domowym stadionie zawodniczek z Alingsås zdecydowanie nie nadawała się do tego, aby w drugiej połowie listopada uprawiać na niej jakiekolwiek formy aktywności fizycznej. Spragnionych futbolowych emocji kibiców nie rozpieszczała też pogoda, a ponieważ żadna z rywalizujących tu ekip nie słynie raczej z głośnego czy choćby fragmentami intensywnego dopingu z trybun, to nijak nie mieliśmy poczucia, że oto na naszych oczach właśnie pisze się jakaś ciekawa historia. Gościnie ze stolicy od samego początku ruszyły do zmasowanych ataków na bramkę miejscowych, jakby podświadomie czując, że ten dwumecz można będzie rozstrzygnąć stosunkowo szybko i bezboleśnie. Pierwszy kwadrans upłynął więc pod znakiem całkowitej dominacji piłkarek z zachodniego Sztokholmu, ale tej niepodważalnej żadną miarą przewagi nie dało się tym razem przekuć na choćby najskromniejszą zdobycz bramkową. W kolejnych minutach napór podopiecznych trenera Gunnarsa nieco osłabł, ale niezmiennie to one sprawiały wrażenie drużyny zdecydowanie bardziej zainteresowanej wywalczeniem dziś kompletu punktów. Na prawej flance sporo wiatru robiła osiemastoletnia Vera Blom (trochę przypominająca stylem gry Johannę Kaneryd z czasów Djurgården), poprzeczkę bramki Alingsås obiła Sara Olai, a niezwykle aktywna Ida Bengtsson momentami szukała chyba nieco zbyt koronkowych rozwiązań zamiast decydować się na te najprostsze i często najskuteczniejsze. Po stronie gospodyń na wyróżnienie zdecydowanie zasłużył natomiast duet środkowych pomocniczek Cameras – Barth, choć i posklejana na ostatni moment defensywa – pomimo kilku całkowicie niepotrzebnych kiksów – prezentowała się co do zasady naprawdę solidnie. To wszystko sprawiało, że pomimo upływu kolejnych sekund, na umieszczonej za jedną z bramek tablicy wyników niezmiennie wyświetlał się bezbramkowy remis i choć w samej końcówce obejrzeliśmy jeszcze festiwal rzutów wolnych dla Brommy, sytuacyjny strzał w słupek w wykonaniu Elsy Karlsson i wreszcie nieco rozpaczliwe wybicie Pernilli Milton tuż sprzed linii bramkowej, ten stan rzeczy nie zmienił się aż do dziewięćdziesiątej minuty gry. Dodatkowych emocji dostarczył nam jeszcze czas doliczony, ale pomimo protestów sztokholmskiej ławki, pani sędzia Eva Svärdsudd nie dopatrzyła się zagrania ręką Moi Jarl i pierwsza z barażowych potyczek zwyciężczyń nam nie wyłoniła.
Za tydzień czeka nas rewanż na Grimsta Idrottsplats, podczas którego powinniśmy raczej nastawiać się na powtórkę z dzisiejszej rozrywki. Czyli w największym skrócie: mroźne, przeszywające powietrze, senną atmosferę na trybunach i dość jednostajną próbę sforsowania defensywy z Alingsås przez napastniczki z Brommy. Bo nie ma co ukrywać, że to podopieczne trenera Gunnarsa wciąż są zdecydowanymi faworytkami do tego, aby prawo występu na pierwszoligowych boiskach wywalczyć sobie w trybie sportowym. Całkiem prawdopodobny jest jednak scenariusz, że podobnie jak przed rokiem obaj uczestnicy barażowego dwumeczu w Damallsvenskan się ostatecznie zameldują, gdyż nie jest wielką tajemnicą, że wszechwładna komisja licencyjna będzie miała w najbliższym czasie naprawdę sporo pracy podczas weryfikowania przesłanych przez kluby sprawozdań i prognoz budżetowych na kolejny rok. A skoro tak, to pozostaje być czujnym, bowiem w tych warunkach skład zarówno pierwszej, jak i drugiej ligi może ulec niespodziewanym modyfikacjom w najmniej spodziewanym momencie. Niezmienny pozostanie jednak fakt, że w obecnej sytuacji czternastozespołowa liga nie jest chyba z naszej perspektywy najbardziej szczęśliwym rozwiązaniem, a takie mecze jak dzisiejszy jedynie to spostrzeżenie potwierdzają. Czy jednak możemy liczyć w tej kwestii nawet nie tyle na refleksję, co na poważniejszą dyskusję? Raczej nie, ale to już chyba temat do niekończących się dywagacji na długie, zimowe wieczory. A póki co przed nami jeszcze rewanż, na który jakoś nikt z wypiekami na twarzach nie czeka, a na koniec i tak może się okazać, że jego rezultat tak naprawdę nie miał dla nikogo absolutnie żadnego znaczenia…