Wiadomo, że rozgrywki kobiece w Polsce cieszą się coraz to większym zainteresowaniem z każdym rokiem. To też sprawia, że w przypadku negocjacji zagranicznych kluby mają dodatkową kartę przetargową, jaką jest „rosnące zainteresowanie, przekładające się na finanse”. Także zapewne z tego powodu coraz częściej, nawet nie na najwyższym szczeblu, słyszymy o dość egzotycznych jak na realia przylotach zawodniczek z Afryki, Ameryki Północnej czy Środkowej. W świetle nowych przepisów takich ruchów można przeprowadzać jeszcze więcej. Czy to jednak na pewno dowód rozwoju ligi czy maskowanie mankamentów?
Przykrywka dla ucieczki zdolnych Polek?
24 stycznia 2023 r. Cezary Kulesza złożył podpis pod najnowszą wersją uchwały o liczbie zawodniczek zagranicznych. Zmienione zostały limity piłkarek spoza UE oraz w wyjątkowych przypadkach wyróżniono także III ligę kobiet oraz niższe. Treść tych zmian brzmi następująco:
„Do każdego klubu bez względu na klasę rozgrywkową może być potwierdzonych i uprawnionych dowolna liczba zawodników – cudzoziemców spoza obszaru Unii Europejskiej, przy czym w każdym meczu mistrzowskim lub pucharowym może występować równocześnie na boisku:
– W rozgrywkach Ekstraligi kobiet – 4 zawodniczki-cudzoziemki spoza obszaru Unii Europejskiej; w rozgrywkach Pucharu Polski kobiet na szczeblu centralnym – zgodnie z regulaminem rozgrywek,
– W rozgrywkach I ligi kobiet – 2 zawodniczki-cudzoziemki spoza obszaru Unii Europejskiej, w rozgrywkach II ligi kobiet – 1 zawodniczka-cudzoziemka spoza obszaru Unii Europejskiej, w rozgrywkach Pucharu Polski kobiet na szczeblu WZPN – zgodnie z regulaminami rozgrywek.
W szczególnie uzasadnionych przypadkach, na wniosek zainteresowanego klubu, Wojewódzki Związek Piłki Nożnej prowadzący rozgrywki IV ligi lub niższych klas rozgrywkowych oraz III ligi kobiet i niższych klas rozgrywkowych kobiet, może wyrazić zgodę na równoczesny udział, w każdym meczu mistrzowskim więcej niż 1 zawodnika-cudzoziemca spoza obszaru Unii Europejskiej z danego klubu.
Ograniczenia o których mowa nie dotyczą zawodniczek posiadających obywatelstwo ukraińskie.”
W samym założeniu oczywiście otwiera to furtkę do odważniejszych ruchów na rynku transferowym. Z całym szacunkiem dla wszystkich rodaczek, ale oczywistym powiewem świeżości są występy osób spoza naszego kraju. Ciekawość rośnie w miarę odległości, a z rozwijającym się wciąż skautingiem pozwalamy sobie na coraz śmielsze ruchy. Niech o tym świadczą choćby Kim Sanford i Clarissa Kirsch – Downs z AP Orlen Gdańsk, zawodniczka z RPA, Esther Sunday z Rekordu Bielsko – Biała czy najnowszy nabytek Górnika Łęczna, Belizenka Jayda Brown. Nie sposób także nie wspomnieć o występujących do niedawna w Łodzi Ernestinie Abambili i Yurinie Enjo, Marii Contreras, Gwatemalki ze Stomilanek. Nie wydaje się, aby na tak skromnej liczbie się skończyło, a największe ambicje do naciągu amerykańskiego nadal przejawiają jak widać finalistki Pucharu Polski.
Kim Sanford i Clarissa Kirsch-Downs zostają z nami na kolejny sezon! 🤩🎉#RodzinaAPLG
Razem tworzymy #KlubInnyNiżWszystkie pic.twitter.com/7o5R1u4y0i— AP ORLEN Gdańsk (@aplg2010) June 6, 2023
Tylko właśnie nie zapominajmy o tym, że nie wszystkie z tych piłkarek są na tym samym etapie kariery. Ghanijka najpewniej opuści ligę, która zwyczajnie stała się dla niej za mała, a swego czasu mówiło się o zainteresowaniu Besiktasu. Panie z USA oraz Belize to zaciąg typowo uniwersytecki, z którego oczywiście trzeba korzystać póki się da, lecz w perspektywie dwóch lat maksymalnie żadnej z nich nie widzę oczami wyobraźni w Ekstralidze. Brown oraz Contreras możemy wrzucić jeszcze do innego koszyka – reprezentantek kraju, który najpewniej w poważniejszej piłce nigdy nic nie osiągnie, więc sama narodowość choć niecodzienna, nie porywa fanów śledzących ruchy zespołu. Królowa strzelczyń Orlen 1 Ligi ma na karku 31 lat i małymi krokami zmierza do zakończenia futbolowej przygody i akurat w tym celu wybrała Polskę. Wyjątek od jakiejkolwiek reguły stanowi tu Japonka, która według wszelakich doniesień zostanie w Ekstralidze, wybierając ekipę o poziom niższą niż zdobywczynie pucharu krajowego. Postarajmy sobie zatem odpowiedzieć na pytanie, czy stosujemy oczywiste zabiegi chwilowe z pełną premedytacją czy dalej szukamy rozwiązań, które pomogą w popularyzacji piłki poza granicami? Jakie problemy tworzymy sobie sami, tutaj także czyniąc z rodzimej ligi trampolinę do sukcesu i w jaki sposób jeszcze bardziej uwydatniamy taki jej obraz?
ᴢ ʙᴇʟɪᴢᴇ ᴅᴏ ᴌᴇ̨ᴄᴢɴᴇᴊ! 🛬
Nową zawodniczką naszego klubu została 23-letnia Jayda Brown! 🔥
🎙 – Chciałam grać w Europie, by rozwinąć się piłkarsko – mówi krótko 🤝
Witamy w Górniku! 😍👏
SZCZEGÓŁY 🗞👉 https://t.co/jfr8PXCcOx pic.twitter.com/SqxhhlsGDs
— GKS Górnik Łęczna (@GKS_Gornik) August 4, 2023
Fala odejść, która nas podtapia
Nikogo nie może dziwić fakt, iż pomimo jakkolwiek nieszerzonych głosach o cudownej atmosferze i dobrym samopoczuciu w szeregach klubów Ekstraligowych, w końcu przyjdzie czas, kiedy wpłynie oferta, której się zwyczajnie nie odmawia. Jest ona niejako potwierdzeniem wybycia ponad przeciętność i kredytu zaufania od kogoś, kto znaczy więcej. Nie możemy zatem narzekać na liczbę transferów wychodzących. Co jednak robimy, żeby te nie były aż nadto widoczne na tle ciekawych przyjść? No niewiele, choć nie o każdym można to powiedzieć. Subiektywnie uważam, że w tym okienku wizerunkowo i marketingowo najlepiej wychodzą Czarno Sosnowiec. Po zakończeniu rozczarowującej kampanii z miejsca ogłosili kilka odejść, po czym ruszono na zakupy. Może nie ściągano zawsze nazwisk głośnych, ale w obliczu tej monotonii, jakimi w Polsce są już „transfery wewnątrz rozgrywek” pokazano, że można na raz wyciągnąć z różnych ekip to, co bardzo dobre, a w przypadku Klaudii Miłek czy Karliny Miksone rzekłbym, że najlepsze. Na tle takich nazwisk mało kogo rusza odejście choćby Stanović do Węgier. Rzecz ma się inaczej w przypadku reszty stawki.
https://www.facebook.com/photo.php?fbid=755071666627238&set=a.518882076912866&type=3&ref=embed_post
W UKS SMS Łódź choćby na pewno najgłośniejszym okazało się przybycie w roli grającej trenerki Patrycji Balcerzak z Huelvy. Poza tym może jeszcze wyróżnijmy solidną w sparingach Karolinę Majdę. Aczkolwiek jednocześnie pożegnano masę kluczowych zawodniczek, a spora część z nich wyjechała zwiedzać Hiszpanię i Francję. Z Górnika choćby odeszła Emilia Szymczak, by występować w drugiej drużynie FC Barcelony obok choćby Mapi Leon. „GieKSa” podpisała Dżesikę Jaszek – świetnie, ale realnie pozostałe nazwiska nie grzeją szczególnie. Pozwólmy jednak jeszcze zespołowi z Katowic podróżować „hype trainem” po zdobyciu mistrzostwa Polski. Tutaj o tyle dobrze, że o kluczowe ogniwa się walczy i zatrzymuje. Reszta Ekstraligi ma politykę wyżej już wspomnianą – jak kogoś podpisać to z konkurencji, nie sięgamy szerzej albo stawiamy na młodzież z niższych lig. Tak budujemy podwaliny pod rozwój piłkarek, ale na pewno nie rozgrywek. Nie uatrakcyjnimy Ekstraligi po prostu przywdziewając w różne koszulki te same osoby. Nie możemy sobie pozwolić na obronę poziomem, a ściągamy osoby NA TEN MOMENT dostosowane pod niego. Nie ulepszamy, dalej tworzymy albo oferujemy przystanek.
PZPN nadal ma w dupie kobiece granie
Modyfikacja uchwały może być rozpatrywana dwojako. Wątpię szczerze, aby za aktualny stan Ekstraligi odpowiadały zespoły i ich przedstawiciele, gdyż im zarzucić można cokolwiek tylko w obrębie własnego podwórka. Zwiększenie limitu piłkarek spoza UE tylko teoretycznie tworzy możliwości. W praktyce bez odpowiedniego dofinansowania i tak szaleć na rynku nie można. Choć wszelakie wartości nagród rosną, wciąż nie są na tyle wydajne, by mówić o czymś, co nazywa się z tego co się orientuję „okazją” czy „pomocą”. Jeśli miasto nie bierze w swoje ręce wsparcia klubu to mało kto to robi. Dalej w najlepsze futbol Pań traktowany jest jak liga egzotyczna dla spragnionych odskoczni od „normalności”. PZPN nie chce nowej normalności. Co nam po zwiększaniu limitów, skoro i tak ściągamy za darmo, oddajemy za darmo. Liga rozwija się wprost proporcjonalnie do piłkarek tam grających, bo u nas NIGDY nie zagra gwiazda. Piłkarka staje się nią jak już stąd wyjedzie, jeśli jakimś cudem wróci albo przyjdzie to jej blask wygasa bądź zgasł. Dlatego argumentem inwalidą jest stwierdzenie, że nie chcemy sprowadzać najlepszych, tylko zając się ich produkcją. Jesteśmy na tle Europy niewolnikami losu, którzy mogą diament co najwyżej wydobyć z rzeki na przesiewie. Szlif i dystrybucja to nie nasza brocha. Bo wiadomo, „cudze chwalicie, swego nie znacie”. Otóż znamy, a raczej kojarzymy, ponieważ lepiej poznajemy, gdy bezpośrednio do naszego dostępu już nie mamy.Zamiast coś z tym robić, dalej sromotnie owijamy (przepraszam że tak się wyrażę, ale na tle europejskim jednak to adekwatne) gówno w złoty papierek.
3 Comments