Po poprzedniej kolejce żywo ponarzekaliśmy sobie na bezlitosny terminarz, który nijak nie pozwala piłkarkom czternastu klubów Damallsvenskan złapać choć trochę świeżości. A ponieważ tempo rozgrywania meczów od tamtego czasu nie spadło, to w zasadzie najbardziej sprawiedliwie byłoby rozpocząć ten tekst klasycznym kopiuj-wklej. Problemy z motoryką uwidaczniają się szczególnie w przypadku mało doświadczonych zespołów z dolnej połówki tabeli i choć Johanna Renmark raz jeszcze zrobiła zdecydowanie więcej niż ktokolwiek miał prawo oczekiwać, to całościowo Uppsala była kompletnie bezradna w zderzeniu z prowadzonymi w bój przez niezniszczalną Olivię Schough mistrzyniami z Malmö. Co zaskakujące, pierwszoplanową postacią starcia w stolicy Skanii okazała się jednak nie najlepsza snajperka i asystentka ligi, a… sędzia Farouk Nehdi, który swoimi decyzjami zupełnie niepotrzebnie wprowadzał na murawie sporo zamieszania. A to nie uznał zupełnie prawidłowego gola, a to podyktował nieco absurdalny rzut karny i można było odnieść wrażenie, że zarządza meczem według zasady wyrównywania rzekomo wyrządzonych obu ekipom krzywd. A to w futbolu nigdy nie jest dobrą taktyką. Szczęście w nieszczęściu, że dominacja gospodyń okazała się na tyle znacząca, iż o żadnym wypaczeniu wyniku mowy być w tym przypadku nie mogło. Zdecydowanie bardziej zacięta była rywalizacja dwóch beniaminków, choć trzeba uczciwie zaznaczyć, że niestety mamy tu na myśli wyłącznie równanie w dół. Växjö i Norrköping długimi momentami prezentowały nam bowiem coś na kształt mało zabawnej parodii piłkarskiego meczu w stylu, który na zachodnim wybrzeżu Szwecji nazywamy flipperspel. W największym skrócie oznacza to tyle, że zawodniczka w białym stroju posyłała kilkudziesięciometrowe zagranie, które przejmowała piłkarka w stroju czarnym i… kilkanaście sekund później robiła dokładnie to samo. Jasne, obejrzenie trzyminutowego skrótu z Värendsvallen może pozostawić nieco mylne wrażenie, ale gdyby ktoś z jakichś nieznanych szerzej powodów zdecydował się odświeżyć sobie ten mecz w całości, to jest to niewątpliwie zadanie z gatunku tych wyjątkowo ekstremalnych. Z kronikarskiego obowiązku dodajmy tylko, że koniec końców trzy punkty pojechały do Östergötland, ale największymi zwycięzcami i tak zostali ci, którzy dzielnie dotrwali do ostatniego gwizdka.
Centra Kyry Cooney-Cross i perfekcyjna główka Madelen Janogy – liderki z Södermalm zrobiły swoje, a jeden gol w zupełności wystarczył, aby Hammarby dopisało do swojego dorobku kolejne domowe zwycięstwo. Choć tak naprawdę niewiele dzieliło nas od tego, aby licznie zebrani na popularnym Kanalplan kibice otrzymali w gratisie sporą dawkę niespodziewanych i zupełnie niepotrzebnych z ich perspektywy emocji. Na początku drugiej połowy Lotta Ökvist bezmyślnie powaliła bowiem w szesnastce szarżującą Katariinę Kosolę, ale Anna Tamminen błyskawicznie odpaliła tryb superbohaterki i nadzieje sympatyków Örebro zgasły jeszcze szybciej niż chwilę wcześniej rozbłysły. Wyraźnie niższą frekwencję odnotowaliśmy na Grimsta Idrottsplats, gdzie piłkarkom z Brommy zabrakło pięciu minut do tego, aby po raz pierwszy w tegorocznej kampanii zwyciężyć przed własną publicznością na własnym obiekcie. Prowadzenie gospodyniom dała w 69. minucie Fanny Hjelm, wykorzystując fatalny błąd Katriny Gorry, ale Vittsjö – zgodnie z doskonale znaną sobie tradycją – walczyło do końca i coś zdołało w ten sposób uratować. Tym czymś okazał się remis po akcji Kayli Adamek z Charlotte Grant. Polka dośrodkowała, Australijka trochę szczęśliwie zmieściła futbolówkę w siatce mimo interwencji Nichole Persson i mało satysfakcjonujący jeden punkt wpadł do skarbczyka drużyny prowadzonej przez Ulfa Kristianssona. Tempa nie zwalnia Linköping, choć rywalizacja na Bilbörsen Arenie rozpoczęła się mocno niestandardowo, bo od alarmu pożarowego (pirotechnika w sektorze przyjezdnych) i ewakuacji całego stadionu. Nieplanowane zamieszanie skończyło się na szczęście wyłącznie na strachu, a gdy można było skupić się już wyłącznie na sportowej rywalizacji, to podopieczne trenera Jeglertza szybko wybiły rywalkom ze stolicy pomysł na sprawienie ewentualnej niespodzianki. Yuka Momiki zagrała przepiękny koncert w drugiej linii, Cornelia Kapocs potwierdziła, że na ten moment jest jednym z najgorętszych ofensywnych nazwisk w lidze, a radzący sobie wciąż bez swojej liderki w osobie Olgi Ahtinen Linköping mógł celebrować jeszcze jedno, odniesione w naprawdę przyzwoitym stylu zwycięstwo.
Zdecydowanie najlepszy jakościowo mecz obejrzeli za to kibice w Kristianstad, co tylko potwierdza prawdziwość tezy, że w piłce nożnej często te bezbramkowe widowiska są jednocześnie tymi najciekawszymi. Poza golami na stadionie we wschodniej Skanii nie zabrakło bowiem niczego, a zawodniczki obu ekip zadbały o odpowiednią intensywność, pokazując w ten sposób, że nawet na narastającym zmęczeniu da się w szwedzkich, ligowych warunkach wykreować coś więcej niż tylko produkt meczopodobny. Wreszcie naprawdę udany występ zaliczyła Jennifer Falk, a jej interwencja w sytuacji sam na sam z Evelyne Viens przypomniała nam dlaczego to właśnie ta golkiperka aż czterokrotnie była najlepszą specjalistką w swoim fachu w Damallsvenskan. Solidnie zaprezentowała się także zastępująca do końca rundy kontuzjowaną Melinę Loeck Moa Olsson, co cieszy o tyle, że to właśnie o dyspozycję swojej wychowanki kibice z Kristianstad obawiali się najbardziej. A poza tym: Therese Ivarsson znów ratowała swój zespół skutecznym wybiciem z linii, Alice Nilsson harowała w defensywie na całej szerokości boiska, Bergman Lundin, Curmark i Rubensson pokazały, jak powinien prezentować się środek pola w solidnym klubie, a Eiriksdottir i Kafaji zrobiły naprawdę wiele, aby podtrzymać swoją strzelecką passę. W tym wszystkim szkoda tylko urazów Emmi Alanen oraz Anny Sandberg, które jeszcze przed przerwą przedwcześnie zakończyły udział w spotkaniu, ale mocno trzymamy kciuki, aby powrót do pełni formy przebiegał w obu przypadkach szybko i bezproblemowo. Jako się rzekło, na boisku skończyło się na 0-0, ale jeśli ktoś właśnie tego wieczora postanowił wybrać się na swój pierwszy w życiu piłkarski mecz, to raczej tej decyzji nie żałował. A ponieważ jesienią terminarz wydaje się być po stokroć bardziej sprzyjający, to z tym większą nadzieją wyczekujemy kolejnych ligowych delicji. Kristianstad i Häcken zadbały póki co o to, aby nasze apetyty były odpowiednio wyostrzone.
Komplet wyników:
Klasyfikacje indywidualne:
Klasyfikacje drużynowe:
Przejściowa tabela: